Resort zdrowia pomoże szpitalom w restrukturyzacji, a tym, które się zbilansują, warunkowo umorzy dług. Minister zdrowia przedstawiła kolejne założenia zmian.

Reforma, wpisana jako kamień milowy Krajowego Planu Odbudowy (KPO), ma się opierać na trzech filarach: deregulacji, transformacji i odwróconej piramidzie świadczeń. Deregulacja ma polegać na rezygnacji z definiowania i wyodrębniania poziomów sieci szpitali (było ich sześć). Teraz do finansowania ze środków publicznych mają się kwalifikować wszystkie placówki mające przynajmniej jeden oddział. Żeby wejść do sieci, wystarczy więc sam oddział internistyczny czy pediatryczny i izba przyjęć/szpitalny oddział ratunkowy (SOR). Dotychczas placówka z jednym oddziałem do sieci była kwalifikowana warunkowo. Uproszczone i złagodzone mają zostać zasady udzielania dodatkowych świadczeń na SOR/ w izbie przyjęć, na oddziale intensywnej terapii, chemioterapii, rehabilitacji stacjonarnej i ambulatoryjnej opiece specjalistycznej (AOS).

Przystąpienie do reformy nie jest obowiązkowe

Pierwszy pakiet deregulacji ma umożliwiać zastąpienie w umowie z NFZ profili oddziałów całodobowych oddziałami hospitalizacji planowej lub leczenia jednego dnia. Jak tłumaczyła minister, zmiana, która dziś wymaga czasu i skomplikowanej biurokracji, ma być uproszczona i nie powodować przerwy w pracy oddziału. Uproszczone mają zostać także normy sanitarne dla szpitalnictwa i AOS.

Drugi filar reformy – transformacja – to dostosowanie szpitali do potrzeb mieszkańców danego terenu. Pomóc mają w tym mapy potrzeb zdrowotnych, które jasno określają, jakich procedur leczniczych będą potrzebować mieszkańcy i – co najważniejsze – w jakiej liczbie. Dane te mają być głównym argumentem za likwidacją nadmiernej liczby oddziałów na danym terenie. – Kiedyś panowało przekonanie, że każdy powiat musi mieć najlepiej duży szpital, a jeszcze lepiej wielospecjalistyczny. Dziś starostowie wiedzą, że szpital to wydatek i lepiej porozumieć się z innymi starostami – mówiła minister, wskazując na możliwość łączenia placówek w zespoły publicznych zakładów opieki zdrowotnej (ZPZOZ), z których część mogłaby zostać przekształcona w zakłady opieki długoterminowej.

Trzeci filar reformy – odwracanie piramidy świadczeń, czyli przesuwanie strumienia kosztów z najdroższych w utrzymaniu szpitali w kierunku zabiegów jednodniowych, AOS i POZ, ma się dokonać właśnie dzięki deregulacji i transformacji.

Reforma ma też pomóc szpitalom się oddłużyć. Jak zapowiadał wiceprezes NFZ Jakub Szulc, resort pomoże chętnym zamienić zobowiązania wymagalne na dług długoterminowy z niższymi kosztami obsługi na pierwszym etapie restrukturyzacji. – Jeśli szpital się zbilansuje i będzie osiągał dodatni wynik, ten kredyt – niejako konsolidacyjny – będzie mógł być umarzany przez okres 10 lat przy założeniu pozytywnego wyniku finansowego – tłumaczył Szulc.

A minister zdrowia dodała, że deregulacja to „praca całego środowiska”. – Podstawą powodzenia koncepcji zmian jest wzajemne zaufanie i wspólne podjęcie odpowiedzialności: rząd nie powie, że szpitale to zadanie samorządów, a samorządy, że to problem rządu. To nasz wspólny problem i wspólny cel – mówiła Izabela Leszczyna. I po raz kolejny podkreśliła, że przystąpienie do reformy jest dobrowolne.

Jak zauważa dr Jerzy Gryglewicz z Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego, projekt reformy jest tyleż ambitny, co trudny do wykonania: – O odwróceniu piramidy świadczeń i zamianie niektórych szpitali w zakłady opieki długoterminowej mówi się od 20 lat. Od strony merytorycznej trend jest jednoznaczny, podobnie jak idea oddłużania szpitali poprzez umarzanie kredytu szpitalom, które zaczną się bilansować. Kłopot w tym, że od lat żadnemu szpitalowi się to jeszcze nie udało. Można więc powiedzieć, że proces restrukturyzacji jest trwały – ocenia dr Gryglewicz.

Część ekspertów jest jednak zdania, że reforma minister Leszczyny to zawoalowana forma likwidacji części szpitali, która nie ma szans zakończyć się powodzeniem. – Już minister Zbigniew Religa mówił, że szpitali jest za dużo i żeby się nie zadłużały, trzeba część z nich zlikwidować. To jednak nie przeszło i nie przejdzie i tym razem, nawet jeśli likwidację części placówek nazwiemy transformacją – mówi ekspert, który woli zachować anonimowość. ©℗