Niemal połowa pacjentów, którzy nie stawiają się na wizytę lub zabieg, nie odwołuje ich w placówce – wynika z raportu.
Brak informacji o nieobecności to straty i dla systemu, i dla innych chorych, którzy mieliby szansę wskoczyć na miejsce tych, którzy nie przyszli do lekarza – raport „Wizyty, których nie było 2023 r.” autorstwa the Healthcare Economics Foundation nie pozostawia co do tego wątpliwości.
Fundacja przeanalizowała dane o nieodwołanych wizytach i rezygnacjach dla 29 najbardziej reprezentatywnych z 40 świadczeń, na które w czasie rzeczywistym są prowadzone listy oczekujących w NFZ-owskiej aplikacji AP-KOLCE. To tylko wycinek ze wszystkich ponad 500 list, z których ponad 400 to te do poszczególnych placówek, a ponad 100 – na procedury i świadczenia.
Badanie objęło 17,6 mln umówionych świadczeń, z których 14,9 mln, (czyli 85 proc.) zostało zrealizowanych, a 2,6 mln (15 proc.) opuszczonych. Jak wynika z analizy, aż 48 proc. pacjentów nie stawiło się, nie informując o tym placówki. Nieodwołane wizyty prowadzą do strat, które są trudne do oszacowania.
Najwięcej opuszczonych wizyt notuje się w ortopedii i traumatologii – 20 proc., przy czym tylko 42 proc. rezygnujących ze świadczenia powiadamiała o tym placówkę. Rekordy biją zapisani na zabiegi endoprotezoplastyki, czyli wszczepienia protezy stawów biodrowego i kolanowego. Co trzeci pacjent (29,4 proc.) nie przyszedł na operację kolana, a co piąty (19,7 proc.) – biodra. Przy czym, jeśli chodzi o rewizje tych zabiegów, czyli ponowne operacje, pacjenci rezygnowali już tylko z 8 proc. zabiegów. Zdaniem Filipa Płużańskiego, łódzkiego ortopedy, który operuje w szpitalach w Poddębicach i w Słupcy, większość rezygnacji wynika z tego, że pacjenci decydują się na zabiegi prywatne. – Część rezygnuje z pierwszego zabiegu ze względu na inne plany. Słyszę, że pacjent nie przyszedł na operację kolana, bo miał w tym czasie urlop, nie chciał zabiegu w wakacje albo się przestraszył. Często są to osoby, które czekały przez wiele lat, ale w końcu zdecydowały się zapłacić za zabieg w klinice prywatnej. Dużo rzadziej pacjenci rezygnują z rewizji, bo wówczas choroba często utrudnia im funkcjonowanie – tłumaczy dr Płużański.
Jeśli chodzi o informowanie placówki o rezygnacji z endoprotezoplastyk, w każdym z czterech przypadków prezentuje się ono podobnie – o swojej decyzji powiadamia 72–78 proc. pacjentów, a co piąty zachowuje tę informację dla siebie
Stosunkowo niewiele procedur jest odwoływanych w okulistyce. W zeszłym roku chorzy opuścili tylko 7,5 proc. zabiegów zaćmy (przy czym 70 proc. o tym uprzedziło), 6,9 proc. zabiegów dotyczących ciała szklistego (ok. 60 proc. je odwołało), 6,3 proc. operacji jaskry (uprzedził o tym jednak tylko co drugi pacjent) i 15 proc. operacji plastycznych oka (odwołało 67 proc.). Również w okulistyce prężnie prosperuje rynek prywatny i także tutaj pacjenci mogli się zdecydować na opcję płatną.
Zdaniem resortu zdrowia w rozwiązaniu problemu mogłaby pomóc centralna e-rejestracja. Właśnie pracuje nad nią MZ (był to jeden z konkretów na pierwszych 100 dni rządu), początkowo jednak będzie dostępna jedynie w formie ograniczonego do kilku dziedzin pilotażu. Jak jednak przekonują praktycy, nie będzie to panaceum.
– Większość pacjentów, którzy korzystają z poradni specjalistycznych, to osoby w podeszłym wieku. Te osoby nie będą raczej korzystały z internetowej rejestracji – mówi Jerzy Gryglewicz, ekspert Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego. Jego zdaniem w przypadku specjalistycznych świadczeń pomogłoby po prostu skrócenie kolejek. – Bywa, że pacjent ma wizytę wyznaczoną za kilka lat. Część osób nie może tak długo czekać i w międzyczasie szuka miejsc z krótszymi terminami. Niektórzy w ogóle nie doczekują wizyty – dodaje.
Andrzej Zapaśnik, specjalista chorób wewnętrznych i prezes przychodni BaltiMed, przekonuje jednak: – Niektórzy pacjenci zachowują się nieodpowiedzialnie. Wydzwaniamy do nich, potwierdzamy, a oni i tak nie przychodzą na wizyty – mówi. – To wymaga zdecydowanej reakcji decydentów. Nie wiem, czy to powinna być odpłatność za wizyty opuszczone bez odwołania, czy jakieś inne konsekwencje. Część pacjentów uważa, że wszystko im się należy i za nic nie odpowiadają. Kończy się to stratami dla budżetu przychodni i, co ważniejsze, dla tych pacjentów, którzy na puste miejsca się nie dostali, choć moglibyśmy ich przyjąć. Skutkiem jest ograniczenie dostępu do świadczeń zdrowotnych i może jest to również problem do rozwiązania dla rzecznika praw pacjentów – dodaje. ©℗
Nowy GIS, nowy wiceminister
Wiceminister zdrowia Marek Kos odpowiada od piątku, 14 czerwca, za politykę lekową – poinformowała wczoraj minister zdrowia Izabela Leszczyna. Marek Kos był odpowiedzialny za nadzór nad lekami od czasu odejścia z resortu wiceministra Macieja Miłkowskiego. Również wczoraj wręczono nominację na głównego inspektora sanitarnego dr. Pawłowi Grzesiowskiemu, pediatrze i ekspertowi ds. zakażeń.