Jak zwiększać bezpieczeństwo, jakie są czynniki je kształtujące w dziedzinie obronności, paliw, energetyki i surowców czy zdrowia publicznego? Co w praktyce oznaczają elastyczność i odporność – zastanawiali się eksperci w panelu dyskusyjnym „Po pierwsze bezpieczeństwo” podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach

W ostatnich latach potrzeba zapewnienia bezpieczeństwa wzrosła, stała się koniecznością również w nowych obszarach. Obecnie wręcz na równi traktuje się je w sferze militarnej, energetycznej czy żywnościowej. A także lekowej, do czego przyczyniła się w dużej mierze pandemia COVID-19. Inwazja Rosji na Ukrainę czy ogólnie niestabilna sytuacja geopolityczna dobitnie uwidaczniają, że łańcuchy dostaw wciąż są narażone na przerwanie.

Mirosław Skowron, ekspert ds. rynku energetycznego i chemicznego, były prezes PERN i były członek zarządu CIECH, powiedział, że w obszarze bezpieczeństwa paliwowego Polska jest bezpieczna, bo szybko doszło do dywersyfikacji dostaw. Ale myśląc o bezpieczeństwie, trzeba patrzeć szerzej, na to, co może pojawić się w przyszłości. Inwestycje w surowce są długoterminowe. Trzeba więc znać stopień zagrożenia, by się do niego przygotować. I zaznaczył, że potrzeba do tego współpracy sił obrony z odpowiedzialnymi za zarządzanie infrastrukturą krytyczną, którzy wytypują ewentualne kierunki zmian. Chodzi tu nie tylko o ochronę fizyczną, ale również o zadbanie o cyberbezpieczeństwo.

Szczególnie że jak powiedział Rafał Jędrzejewski, zastępca dyrektora pionu eksploatacji w PERN, do tej pory mieliśmy do czynienia z zakłóceniami dostaw, do których można było się przygotować. Teraz nadchodzi czas zadbania o bezpieczeństwo w innym wymiarze. Trzeba się szykować, jak powiedział, na walkę na naszym terenie, na akty terroru. Dziś, jak poinformował, infrastruktura jest wykorzystywana w 100 proc. Nie ma więc marginesu na błędy. Szczególnie że w zakresie infrastruktury Polska jest jak wyspa. Nie jesteśmy skomunikowani z systemami przesyłowymi na Zachodzie, połączenie kończy się na Niemczech. Kiedy więc działania wojenne będą musiały być prowadzone z poziomu naszego kraju, to, w ocenie Rafała Jędrzejewskiego, może zabraknąć dostaw surowców.

ikona lupy />
Rafał Jędrzejewski / Materiały prasowe

Do tej pory mieliśmy do czynienia z zakłóceniami dostaw, do których można było się przygotować. Teraz nadchodzi czas zadbania o bezpieczeństwo w innym wymiarze. Trzeba się szykować na walkę na naszym terenie, na akty terroru – mówił Rafał Jędrzejewski

Mieczysław Bieniek, doradca społeczny ministra obrony, zastępca dowódcy strategicznego NATO w latach 2020–2013, zaznaczył, że jeśli chodzi o bezpieczeństwo militarne, to jesteśmy w sojuszu, który w razie ataku zareaguje. Ale gdy pojawią się te czołgi, nie będą miały gdzie zatankować w naszym kraju. Jak przyznał, infrastruktura wciąż nie jest gotowa na taki scenariusz. Dlatego trzeba zacieśniać współpracę między krajami, nie myśleć o tworzeniu europejskich armii, ale o wzmacnianiu komplementarności zasobów ekonomicznych, by wzmocnić system NATO.

Strategiczne znaczenie leków

– Od kilku lat zwracamy uwagę na konieczność zadbania o bezpieczeństwo lekowe, czyli o sytuację, w której lek w aptece czy szpitalu będzie stale dostępny. W pandemii mieliśmy szczęście, bo druga fala COVID-19 przyszła do Polski z opóźnieniem. To pozwoliło przygotować się przemysłowi farmaceutycznemu na jej nadejście. Firmy krajowe zyskały możliwość rozeznania się u zachodnich sąsiadów, czym leczone są powikłania, i przestawić produkcję na właściwe tory. Wsparciem było to, że jako kraj mieliśmy do tego odpowiednią infrastrukturę. Wystarczyło tylko zaopatrzyć się w surowce – zauważył Sebastian Szymanek, prezes zarządu Zakładów Farmaceutycznych Polpharma, dodając, że gdy przyszła druga fala zachorowań i popyt na niektóre leki wzrósł o 1000 proc., Polska była na to gotowa. Dziś natomiast, jak powiedział, na horyzoncie są nowe niebezpieczeństwa, które mogą negatywnie wpłynąć na dostęp do leków. Tymczasem nasz kraj, ale i Europa nie są na nie przygotowane. Dlatego trzeba zadbać o ciągłość dostaw, a drogą do tego jest odbudowa przemysłu farmaceutycznego, czyli postawienie na produkcję w Polsce.

ikona lupy />
Sebastian Szymanek / Materiały prasowe

Od kilku lat zwracamy uwagę na konieczność zadbania o bezpieczeństwo lekowe, czyli o sytuację, w której lek w aptece czy szpitalu będzie stale dostępny 0 zauważył Sebastian Szymanek

To też kierunek właściwy w obszarze metali szlachetnych, potrzebnych do rozwoju kluczowych technologii. Jak zauważono podczas panelu, Rosja nie została odcięta sankcjami od dostaw tego typu surowców.

– Europa wciąż je sprowadza ze Wschodu, płacąc 20 mld dol. rocznie. Nie może bowiem pozbawić się dostępu do pierwiastków będących na liście 34 metali szlachetnych. Gdy ich zabraknie, z dostawcy stanie się (Europa – red.) biorcą technologii, tracąc suwerenność pod tym względem – przyznał Michał Zygmunt, CEO Elemental Strategic Metals.

ikona lupy />
Michał Zygmunt / Materiały prasowe

Chiny zagrażają też europejskim technologiom. Od lat 90. zabezpieczają źródła wydobycia i przetwarzanie surowców strategicznych do ich produkcji. Dziś są monopolistą pod tym względem – mówił Michał Zygmunt

– Chiny zagrażają też europejskim technologiom. Od lat 90. zabezpieczają źródła wydobycia i przetwarzanie surowców strategicznych do ich produkcji. Dziś są monopolistą pod tym względem. USA odrabiają straty w tym zakresie, podejmują działania wspierające inicjatywy gospodarcze, poprawiające dostęp do złóż. Europa natomiast wciąż niewiele działa – zaznaczył Michał Zygmunt.

Powstała lista metali krytycznych, prowadzone są debaty na jej temat i na tym koniec. Programy wsparcia są rozproszone, bo nie ma należytego przywództwa w Europie, które wytyczyłoby jeden kierunek rozwoju.

– Efekt jest taki, że w kluczowych technologiach, jak mikroelektronika, turbiny wiatrowe, produkcja wodoru, fotowoltaika, jesteśmy w 70 proc. zależni od Chin – dodał.

Dlatego, zdaniem ekspertów, trzeba sobie zadać pytanie, co się stanie, gdy Chiny wstrzymają eksport wielu surowców. Przypomnieli, że po wyborach prezydenckich w USA może dojść do wzmożenia antychińskiego.

– Co wtedy stanie się w branży farmaceutycznej, technologii, rozwoju zielonej transformacji. Ta wizja zagrożenia zaczyna, ale powoli, docierać do przywódców UE i widać to od końca 2023 r. – ocenił Jacek Bartosiak, ekspert ds. geopolityk i strategii, założyciel oraz właściciel Strategy & Future.

Eksperci uczestniczący w dyskusji przyznali, że choć Polska i Europa są dziś bezpieczne, trzeba zadbać też o to, by tak było również w przyszłości i to pod każdym względem.

– Europa musi na nowo opracować swój model rozwojowy. To bardzo ambitny plan, wymagający przywództwa i reorganizacji zasobów – powiedział Jacek Bartosiak.

Czas działania

Przyszedł czas na konkretne decyzje i działania. Tylko takie są w stanie zapewnić bezpieczeństwo w przyszłości. Potrzeba też współpracy sektora cywilnego z militarnym. Co więcej, trzeba zachować ciągłość decyzji. Na razie zmiany następują wraz z tym, jak przychodzi nowa władza. Projekty w zakresie bezpieczeństwa powinny być realizowane, jak podkreślali uczestnicy panelu, poza podziałami.

– Dostawy paliw do Polski są zabezpieczone do czasu, jak nic się nie wydarzy w Cieśninie Duńskiej. Nie mamy bowiem alternatywnych dróg dostaw. Zostanie nam kolej, ale ile można nią przewieźć paliwa – zauważył Mirosław Skowron.

Sebastian Szymanek zwrócił uwagę, że choć konieczność zadbania o bezpieczeństw lekowe została zauważona, to nadal nie jest ono priorytetem. Tymczasem nie jest trudno o nie zadbać. Nasz kraj, jak podkreślił prezes Polpharmy, nie potrzebuje 2 tys. substancji czynnych, by zapewnić bezpieczeństwo lekowe polskim pacjentom. Na czasy kryzysowe, a o takich trzeba myśleć, wystarczy od 300 do 500. W Polsce jest know-how w zakresie produkcji, które można wykorzystać do odrodzenia wielkiej produkcji leków, co oznacza, że nie trzeba go budować od początku.

– Nie trzeba do tego wysokich nakładów. Wybudowanie fabryki do wytwarzania 100 substancji czynnych kosztuje 1 mld zł. Kolejna taka kwota jest potrzebna do uruchomienia fabryki leków, które będą z nich wytwarzane –wyliczył Sebastian Szymanek.

– Tymczasem w polskich aptekach są dostępne leki, które powstały w oparciu o 2 tys. substancji czynnych – 400 z nich jest refundowanych przez NFZ. Kilkaset leków jest stosowanych w szpitalach. Kolejne 1300 jest w aptece, na receptę lub nie – wskazał i dodał, że z tych 2 tys. substancji czynnych tylko kilkadziesiąt dziś powstaje w Polsce. To oznacza, że 97 proc. substancji czynnych pochodzi z importu. W 50 proc. dostawcą są Chiny, kolejne 30 proc. dostarczają Indie i pozostałe kraje Azji. 20 proc. substancji pochodzi z innych państw świata.

– Jeśli chodzi o wyroby gotowe, sytuacja jest nieco lepsza. Ale nie wystarczająca. Od 1 kwietnia bowiem z 400 refundowanych leków 92 są wytwarzane w kraju – podkreślił.

Jak powiedział, morał z tego taki, że w razie konfliktu geopolitycznego, którego konsekwencją będzie nałożenie sankcji na Chiny, może zabraknąć leków w Polsce i Europie. Starczy ich bowiem na 3 do 6 miesięcy, a potem nie będzie produkcji, bo nie będzie surowców. Sebastian Szymanek dodał, że wierzy w solidarność Europy, ale w czasie pandemii pokazała ona też swoje prawdziwe oblicze. Kraje postawiły na bezpieczeństwo lekowe przede wszystkim swoich obywateli. Dopiero gdy miały nadwyżki leków, decydowały się na ich eksport.

Sebastian Szymanek podkreślił, że jako farmaceuta zabiega o zwiększenie produkcji leków w Polsce, bo to najbardziej zwiększa gwarancje dostępu do najważniejszych dla ratowania życia i zdrowia leków. Bez leków nie zadziała ochrona zdrowia, astmatycy, cukrzycy czy pacjenci onkologiczni mogą zostać bez leków. Chirurgom może zabraknąć leków anestezjologicznych, przeciwbólowych czy nasennych. Sebastian Szymanek ocenił, że problem dziś tkwi w decyzji politycznej.

– Nie możemy oczekiwać, że jakoś to będzie, nie możemy wierzyć w solidarność, o czym można było się przekonać podczas pandemii. Teraz jest dobry moment, będzie trochę środków z KPO – nie możemy czekać na decyzje – uważa prezes Polpharmy.

PA
ikona lupy />
fot. materiały prasowe