Szpitale są winne NFZ 371 mln zł, które otrzymały awansem w trakcie pandemii. Jeśli nie przyjmą większej liczby pacjentów, będą musiały je oddać. Niektóre mają termin do końca tego roku.

Na początku pandemii COVID-19 Narodowy Fundusz Zdrowia przekazał szpitalom awansem 2,3 mld zł, żeby mogły pokryć straty wynikające z mniejszej liczby przyjętych pacjentów. To fundusz zalecił wtedy ograniczenie przyjmowania ludzi na operacje planowe, z kolei rząd zamknął uzdrowiska.

Dlatego w ramach rekompensaty resort zdrowia zaproponował, że zapłaci za brak pacjentów do wysokości 70 proc. kontraktu. Część szpitali skorzystała z propozycji. Ale wstępne założenie było takie, że lecznice będą musiały zwrócić te pieniądze, przyjmując większą liczbę pacjentów. Termin odrobienia nadwyżki był sukcesywnie przesuwany. Dla części, w tym szpitali psychiatrycznych, aktualna data spłaty upływa z końcem grudnia. Inni mają na to jeszcze rok.

Problem jest szczególnie dotkliwy dla placówek psychiatrycznych, które w większości i tak mają problemy finansowe. Dla przykładu Szpital Kliniczny im. dr. Józefa Babińskiego w Krakowie musi zwrócić niemal 14 mln zł. – Z powodu stanu epidemii drastycznie spadł poziom wykonania umowy zawartej między szpitalem a NFZ. Dlatego szpital był zmuszony skorzystać z mechanizmu płatności jednej dwunastej wartości umowy, ponieważ tylko w ten sposób mógł sfinansować koszty prowadzonej działalności leczniczej – wyjaśnia w rozmowie z nami przedstawicielka placówki Agnieszka Salamon. – Początkowo wartość świadczeń niezrealizowanych przez Szpital im. Babińskiego, za które otrzymał on środki finansowe, wynosiła ok. 28 mln zł. Abolicją zostały objęte środki w wysokości ok. 12,6 mln zł, więc szpital ma zwrócić funduszowi ok. 13,8 mln zł – wylicza. I dodaje, że miesięczna wartość pieniędzy, jakie placówka otrzymuje od NFZ za zrealizowane świadczenia zdrowotne, to 12–13 mln zł.

Instytut Psychiatrii i Neurologii w Warszawie ma co prawda mniejszą kwotę do zwrotu, bo 6 mln zł, jednak i jego sytuacja finansowa jest bardzo trudna. Ma 100 mln zł zobowiązań, z czego większość wobec parabanków, a same odsetki wynoszą 8 mln zł rocznie. – Nie mieliśmy jak odrobić tych świadczeń, bo część oddziałów jest remontowana, a do innych i tak są kolejki – wyjaśnia nasz rozmówca. I dodaje, że lecznica zaczęła wychodzić na prostą w bieżącej działalności. Andrzej Błaszczyk, rzecznik Wojewódzkiego Zespołu Lecznictwa Psychiatrycznego w Olsztynie, mówi, że jego placówka musi oddać 8,5 mln zł. Konieczność zapłaty oznaczałaby, że szpital nie zdoła zatrudnić dodatkowych lekarzy, więc dostępność pomocy medycznej uległaby pogorszeniu. Zeszły rok szpital zamknął z kilkoma milionami złotych na minusie, a obłożenie łóżek jest na poziomie 90 proc.

Niektóre lecznice mają termin spłaty dopiero za rok. Z czego to wynika? To uboczny efekt dobrej woli. W 2021 r. niektórym szpitalom postanowiono umorzyć część długu. Zapisano wtedy w ustawie covidowej, że te o specyficznym charakterze, który wpłynął na szczególne utrudnienia odczuwane podczas pandemii, czyli m.in. szpitale psychiatryczne i rehabilitacyjne, uzdrowiska, sanatoria czy hospicja, nie muszą zwracać środków za 2020 r. Ale do 31 grudnia 2023 r. mają odrobić pieniądze otrzymane za kolejne lata poprzez większą liczbę udzielonych świadczeń albo zwrócić pieniądze funduszowi. Nie wszystkim się to udało. Nadal nie odrobiły 185 mln zł. Inne szpitale nie otrzymały abolicji, ale choć też nie odrobiły 185 mln zł (to, że kwota jest niemal taka sama, jest kwestią przypadku), to termin spłaty został im odroczony do końca 2024 r. w drodze rozporządzenia wydanego 4 grudnia. Żeby objąć odroczeniem wszystkie szpitale, trzeba by zmienić ustawę. Projekt został nawet przygotowany, ale z naszych informacji wynika, że wciąż nie podjęto decyzji, co z nim robić. – Fakt, że umarzanie jest kłopotliwe, bo część szpitali po prostu zawsze liczy na umorzenie i to zmniejsza ich motywację do działania. Jednak nie można dopuścić do tego, by jedne szpitale miały przesunięty termin, a inne nie – mówi jeden z urzędników. ©℗

Żeby przedłużyć termin spłaty wszystkim, trzeba zmienić ustawę