Zakażonych na COVID-19 przybywa, także w szpitalach, które wprowadzają specjalne zasady funkcjonowania. Pacjenci najczęściej nie mają szans na leczenie infekcji koronawirusowej z refundacją.

Lek na COVID-19 nie jest refundowany

– W październiku poszło pismo do resortu zdrowia z prośbą o refundację leków ze względu na rosnącą falę koronawirusową. Odpowiedzi nie dostałam – mówi Grażyna Cholewińska, mazowiecka konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych. Z informacji DGP wynika, że refundacji nie będzie, bo zdaniem urzędników leki mają niską skuteczność, a koszty są wysokie. Z wyliczeń MZ wynika, że chodzi o kilka miliardów.

Przypomnijmy: resort zdrowia zrezygnował z finansowania m.in. remdesiviru w marcu. – To nie urzędnicy powinni podejmować takie decyzje, tylko naukowcy – kontruje prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych. I dodaje, że Europejska Agencja Leków oficjalnie uznała, że lek jest do stosowania przeciw COVID-19, a aktualne rekomendacje WHO zalecają podawanie preparatów przeciwwirusowych. Lek jest zarejestrowany, można go kupić w aptece. Koszt? Około 14 tys. zł. Za inny – paxlovid, który też nie jest refundowany – trzeba zapłacić 6 tys. zł.

Dla szpitali, jak i indywidualnych pacjentów oznacza to walkę z zakażeniem na własną rękę. – Refundacja z NFZ za hospitalizację pacjenta z COVID-19 wynosi 1,8 tys. zł. To za mało, by pokryć koszt leczenia – mówi Cholewińska i dodaje, że liczba zakażonych rośnie.

– Część pacjentów przebywa na oddziałach pod tlenem, są tacy pod respiratorami na oddziałach intensywnej terapii. Są też przypadki zgonów. To głównie starsze osoby z wielochorobowością, którzy do szpitala trafiają z ciężkim zapaleniem płuc, z niewydolnością serca – wylicza. Podkreśla, że szpitalom pozostaje stosowanie leków objawowych, przeciwzapalnych, rozszerzających oskrzela. I zaznacza, że to nie zgony powinny być punktem odniesienia. Kluczowe jest to, żeby nie dopuścić do takiego rozwoju choroby, która uszkadza organizm, co potem nie tylko stanowi problem dla chorego, lecz także zwiększa koszty dla systemu.

Liczba chorych rośnie

Resort zdrowia przyznaje, że liczba pacjentów z COVID-19 rośnie: ostatnie dane mówiły o wykrywanych ok. 1,5 tys. przypadków dziennie, choć to tylko cząstkowe dane – większość nie jest bowiem ujawniana. – Fala zakażeń jest duża. Wzrośnie do połowy grudnia. Rzeczywistych przypadków może być w trakcie fali kilkanaście milionów, tyle osób przejdzie chorobę – mówi Franciszek Rakowski, analityk z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego UW, ekspert resortu zdrowia.

Ilu jest pacjentów w szpitalach? Tego nie wiadomo. Od momentu, kiedy został zniesiony stan epidemiczny, szpitale nie mają obowiązku raportowania danych. Choć to – jak wynika z naszych informacji – może się zmienić. W piątek odbyło się w MZ spotkanie w sprawie działań związanych z epidemią. Oprócz zwiększonego monitoringu działania scedowano na placówki zdrowia. A także ogłoszono program szczepień, które zaleca się przyjmować osobom powyżej 60. roku życia, z niedoborami odporności lub chorobami współistniejącymi, pracownikom ochrony zdrowia. Mają być podawane od 6 grudnia i dostępne dla wszystkich powyżej 12. roku życia.

Szpitale wprowadzają nowe zasady funkcjonowania

Z naszej sondy wynika, że szpitale wprowadzają lub mają wprowadzić specjalne zasady funkcjonowania, by uniknąć masowych zakażeń i zdziesiątkowania personelu z powodu choroby. – Mamy wzrost zakażeń szpitalnych spowodowanych SARS COV-2. Obecnie w placówce przebywa 14 pacjentów z COVID-19 – mówi Krzysztof Maciejak, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy.

Dlatego, jak dodaje, wprowadzono kohortowanie zakażonych pacjentów, izolację, maseczki i inne środki ochrony indywidualnej; ograniczono też lub wstrzymano odwiedziny pacjentów.

W związku ze wzrostem zachorowań na choroby sezonu jesienno-zimowego oraz COVID-19 zmiany wdrożył Szpital Uniwersytecki w Krakowie, który też już ma kilka przypadków chorych na koronawirusa. Częściowo ograniczył odwiedziny pacjentów hospitalizowanych. Do nadejścia fali jest już przygotowany Wojewódzki Szpital dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Bolesławcu, jak deklaruje jego dyrektor Jarosław Karbowski. – Oddziały są zaopatrzone w środki ochrony osobistej, testy oraz mają sale buforowe z węzłem sanitarnym. Szpital nie wprowadził obostrzeń typu nakaz noszenia maseczek, zakaz odwiedzin czy inne ograniczenia związane z COVID-19. Ale nastąpi to, jeśli pojawią się przypadku zachorowań – wyjaśnia.

Szpitale informują też DGP, że otrzymały pismo od Agencji Rezerw Materiałowych, która zapewnia, że w razie konieczności dostarczy niezbędny sprzęt do walki z zakażeniem. Mowa o płynach dezynfekcyjnych, maseczkach czy rękawiczkach. – Z pisma wynika jednak, że testy są ważne tylko do końca roku. Dlatego na razie stawiamy na własne – mówi Karbowski. ©℗