Nikt by się nie spodziewał, że tak się skończy kariera ministra zdrowia Adama Niedzielskiego. Przetrwał pandemię, mimo, że zarzucano mu, że nie zawsze podejmował słuszne decyzje. Przetrwał kilka przepychanek z posłami PiS, którzy nie darzyli go polityczną ani osobistą sympatią, ale ostatecznie stracił stanowisko z powodu… wpisu na Twitterze.

Szefa resortu zdrowia zgubiło poczucie bezkarności i emocje: – delikatnie mówiąc -nie darzył środowiska lekarskiego sympatią. Wygląda na to jakby uznał, że cel uświęca środki i że może upublicznić dane lekarza, który wcześniej alarmował o problemach z wpisywaniem recept na leki przeciwbólowe. Chcąc udowodnić, że medyk nie ma racji, a system działa - wykorzystał swoją pozycję sprawdzając aktywność tego konkretnego lekarza. Nie dość tego: podał w mediach społecznościowych – wymieniając go z imienia i nazwiska – jakie leki sobie przepisał. Myśląc, że wygrywa bitwę, przegrał wojnę. Szczerze mówiąc prawda jest taka, że do tej pory w PiS tego rodzaju zachowania uchodziły – ministrowie z różnymi „grzechami na sumieniu” zachowywali stanowiska. To również mogło uśpić czujność ministra Niedzielskiego. Jednak teraz PiS nie mógł zareagować inaczej: gdyby premier nie przyjął dymisji Adama Niedzielskiego, de facto przyznałby rację, że podobnego rodzaju inwigilacja jest dopuszczalna. W środku kampanii wyborczej byłoby to ogromnym obciążeniem, na które partia rządząca nie może sobie pozwolić.

Co ciekawe w tym samym momencie prezydent Andrzej Duda ogłosił - nomen omen też w mediach społecznościowych - datę wyborów parlamentarnych. Przypadek? Czy może chęć przykrycia jednego tematu drugim? Trudno powiedzieć.

Najgorsze jest jednak to, że minister zdrowia, robiąc to co zrobił, zaszkodził sprawie, w imię której walczył. Miał ograniczyć rynek handlu e-receptami bez badania pacjentów. Obecnie ci, którzy masowo to robili, zacierają ręce. Bo w sumie wyjdzie na to, że ich największy wróg działając na tym polu, został usunięty z polityki. A na pewno nie będzie mógł decydować o tym, co się dzieje w zdrowiu.

Zastępczynią Adama Niedzielskiego została mianowana kobieta, posłanka PiS Katarzyna Sójka. Być może, żeby uspokoić środowisko - także lekarka. Do tej pory nie była specjalnie aktywna i widoczna w polityce – przez ostatnie cztery lata wystąpiła 24 razy, 25 razy interpelowała, tylko dwóm zapytaniom nadano bieg. Nie wszystkie interpelacje dotyczyły spraw medycznych, interesowały ją również m.in. losy bonu turystycznego, rządowego programu kortów tenisowych czy prędkości hulajnóg. Jej nazwisko nie pojawiało się na giełdzie potencjalnych zastępców Niedzielskiego, od kiedy zaczęto mówić o możliwej dymisji. Dlatego jej nominacja to zaskoczenie.