Nawet przekupka, która idzie na targ, nie określa ceny jajka na podstawie szczegółowej analizy kosztów działania kurnika. A taką metodę zaczęto stosować przy wycenie świadczeń w służbie zdrowia - mówi w wywiadzie dla DGP Krzysztof Łanda, wiceminister zdrowia.
Krzysztof Łanda, wiceminister zdrowia / Dziennik Gazeta Prawna
Czy to prawda, że zmieni pan sposób wyceny świadczeń medycznych?
Tak. Taryfy nie powinny być bowiem w każdym przypadku określane analizą mikrokosztów, czyli metodą rozbijania procedur na najdrobniejsze cegiełki, które następnie w formie tabeli kosztowej rozsyłane są do kilkudziesięciu świadczeniodawców. Nawet przekupka, która idzie na targ, nie określa ceny jajka na podstawie szczegółowej analizy kosztów działania kurnika, czyli tego, ile zapłaciła za koguta, a ile za zbudowanie kurnika. Cena zależy głównie od podaży i popytu. Nie ma wolnego rynku, który by kształtował ceny świadczeń medycznych. To państwo reguluje ceny, koszyk świadczeń i warunki ich wykonywania, a skoro państwo reguluje również taryfy, to oczywiście powstaje pytanie, na jakiej podstawie są one realizowane. Moim zdaniem powinny być określane z punktu widzenia podaży i popytu. Tylko w przypadku drogich świadczeń powinna istnieć możliwość dokonania analizy metodą mikrokosztów. Ponadto należy porównać, ile za dane świadczenia płaci się w innych krajach, co jest szczególnie ważne w kontekście dyrektywy transgranicznej, ponieważ można spodziewać się większego przepływu pacjentów między krajami. Kolejnym elementem kształtowania ceny powinny być negocjacje z zainteresowanymi świadczeniodawcami, przedstawicielami pacjentów oraz nadzorem krajowym.
A co z już zrobionymi wycenami, które pochłonęły kilkadziesiąt milionów złotych? Mam na myśli choćby psychiatrię.
Są do wykorzystania, ale uważam, że błędem było wybieranie konkretnych dziedzin do taryfikacji. W koszyku jest około 100 tys. technologii medycznych. Nie możemy przy pomocy 50 osób wykonywać analizy mikrokosztów w 60 czy 90 dziedzinach medycznych, bo to bardzo czasochłonne i kosztowne. Ponadto stworzenie taryfy pierwszego tysiąca technologii trwałoby pół roku i zanim byśmy doszli do końca, część cen mogłaby już być nieaktualna.
To w takim razie jak powinno wyglądać taryfikowanie świadczeń?
Nie zgadzam się na to, aby iść całymi dziedzinami – wycena tylko dla psychiatrii trwała właśnie ponad pół roku. Marnowanie potencjału i sił analitycznych agencji taryfikacji na ustalanie wyceny świadczeń, których wycena nie budzi zastrzeżeń, również jest bez sensu. Należy wybrać priorytety. Wiadomo, że w każdej dziedzinie są procedury przeszacowane i niedoszacowane. I do tych, które są niedoszacowane, tworzą się kolejki. Dlatego trzeba wybrać w każdej dziedzinie świadczenia topowe i niedoszacowane oraz ocenić, które z nich należy wycenić niżej, a które wyżej. Będzie to robione w sposób konsensualny, czyli najpierw zaproponujemy wysokość taryfy, przedstawimy argumenty, dlaczego należy dokonać zmian, a dopiero potem grupa osób specjalizująca się w rozmowach z zainteresowanymi stronami będzie wypracowywała kompromisowe rozwiązanie.
Chciałbym też przemianować aktualną Radę ds. Taryfikacji na Komisję Taryfikacji. Działałaby ona podobnie jak Komisja Ekonomiczna, która prowadzi negocjacje z przemysłem farmaceutycznymi i ma fantastyczne efekty. Przy czym zadaniem Komisji Taryfikacji będzie nie tylko rozmowa ze świadczeniodawcami, ponieważ oni będą chcieli jak najwyższej wyceny, ale także z grupami pacjentów czy nadzorem krajowym. W komisji powinny zasiadać osoby, które myślą nie tylko o danej dziedzinie, lecz także o całym systemie.
Ale co z gotową taryfą dla psychiatrii? Czy Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji jeszcze raz będzie robiła dla niej wycenę?
Ta praca, która została już zrobiona, na pewno zostanie wykorzystana. Jednak chciałbym, żeby były jeszcze przeprowadzone rozmowy z interesariuszami. Ponadto chciałbym także wiedzieć, jak wyceniane są świadczenia dla psychiatrii w innych krajach, szczególnie najdroższe procedury.
Które świadczenia pana zdaniem są przeszacowane, a które są niedoszacowane?
W psychiatrii akurat większość jest niedoszacowana. Ale w niektórych dziedzinach część świadczeń na pewno jest lepiej wyceniania, niż wynika to z kosztów ich wykonania z marżą. Oszczędności można szukać w zakresie świadczeń kardiologii interwencyjnej, radioterapii, w okulistyce, a także w niektórych procedurach diagnostycznych. Na przykład Centrum Onkologii zgłosiło, że chemioterapia jednodniowa jest przeszacowana. Podobnie oceniana jest wycena badania rezonansem magnetycznym – NFZ wycenia je na 500 zł, podczas gdy świadczeniodawca może przeprowadzić je za 170 zł w ramach outsourcingu. To jednak tylko wyrywkowe dane. Dlatego w agencji taryfikacji prowadzone są prace razem z oddziałami wojewódzkimi NFZ nad stworzeniem listy świadczeń ze wszystkich dziedzin, które należy poddać taryfikacji w pierwszej kolejności, zachowując regułę zrównoważonego budżetu.
Czy to prawda, że NFZ od przyszłego roku chce obniżyć wycenę zaćmy? Okuliści są zaniepokojeni tą informacją, bo ich zdaniem koszty tej procedury są dużo wyższe niż szacunki NFZ.
Znam sprawę. A operacje zaćmy trzeba będzie poddać taryfikacji w pierwszej kolejności, pewnie na zasadzie mikrokosztów. Będę też chciał, podobnie jak w zakresie psychiatrii, przeanalizować ceny w innych krajach, przeprowadzić negocjacje. Warto zastanowić się nad zakupem centralnym soczewek albo wprowadzeniem rozwiązań podobnych do tych stosowanych przy refundacji leków.
Ale jest grudzień, a do obniżenia wyceny ma dojść już w styczniu.
Nowe ceny, które będę przygotowywał, mogą najwcześniej wejść w życie od stycznia 2017. To niemożliwe, żeby wycenić tę technologię i rozważyć zakupy centralne soczewek w kilka tygodni.
Jakie jeszcze mogą być zmiany w wycenie?
Chciałbym wprowadzić centralne zakupy także w innych zakresach, przede wszystkim wyrobów medycznych – np. pieluchomajtek, endoprotez stawu biodrowego i kolanowego.
Kto by kupował?
Są różne opcje. Trwają ekspertyzy prawne, jakie zmiany byłyby najkorzystniejsze w tym zakresie. Gdyby zakup był dokonywany dla wszystkich szpitali centralnie, to przy takim budżecie, jaki obecnie posiadamy, można by kupić lepszy sprzęt lub w znacznie lepszej cenie.
Czyli firma, która wygrałaby przetarg, miałaby zapewniony zarobek na lata?
Może wygrać nie jedna, ale dwie, trzy firmy. Ja wiem jedno – widząc liczne nieprawidłowości przy przetargach m.in. endoprotez, uważam, że należy zmienić to, co jest teraz. Im większy zakup, tym większe pole do prowadzenia negocjacji.