W przyszłym tygodniu Pracodawcy RP zasiądą przy jednym stole z ministrem zdrowia, pielęgniarkami i reprezentatywnymi związkami zawodowym i. Będą mediatorem w sporze o wyższe płace.
Pielęgniarki i położne otrzymały od rządu obietnicę podwyżek. Jednak nie widać końca ich sporu z ministrem zdrowia. O kompromis trudno, bo strona związkowa nie zgadza się ani na proponowaną przez resort zdrowia wysokość wzrostu wynagrodzeń, ani na mechanizm wypłaty.
Zgodnie z przekazanym w ubiegłym tygodniu do konsultacji społecznych projektem rozporządzenia ministra zdrowia w sprawie ogólnych warunków umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej, od września do czerwca przyszłego roku pielęgniarki mają otrzymać czasowy dodatek do wynagrodzenia (300 zł brutto w przeliczeniu na etat). – Kwota jest żenująco niska i nie do przyjęcia. Stronie rządowej chodzi tylko o to, żeby przed wyborami wyciszyć atmosferę niezadowolenia w środowisku pielęgniarek i położnych, i zamknąć etap sporów zbiorowych. Jest to upokorzenie tego zawodu do cna – przekonuje Longina Kaczmarska, przewodnicząca regionu mazowieckiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP).
OZZPiP domaga się 1,5 tys. zł podwyżki do pensji podstawowej. Ostatnio ich propozycja – ich zdaniem kompromisowa – to rozłożenie tej kwoty na trzy lata, po 500 zł rocznie. Ministerstwo miało się nad tym pochylić, ale środowe spotkanie ostatecznie zostało odwołane.
– Resort zdrowia stawia nas pod ścianą i próbuje zaszantażować: albo bierzecie tyle, ile dajemy, albo w ogóle nie dostaniecie niczego. Myślę, że spowoduje to jeszcze większą determinację środowiska – komentuje Longina Kaczmarska.
Związek nie zgadza się także na wyłączenie z podwyżek pielęgniarek POZ (dla nich przewidziane jest zwiększenie stawki kapitacyjnej od stycznia 2016 r.), bo uważa, że jest to dzielenie tej grupy zawodowej na lepszych i gorszych.
Pojawiają się też kolejne problemy. Wzrost wynagrodzeń o 300 zł jest bowiem średni, a to nie oznacza, że wszystkie pracownice otrzymają taką samą kwotę. Projekt rozporządzenia przewiduje, że dyrekcja placówki może prowadzić negocjacje w tej sprawie tylko z OZZPiP. Pomija inne organizacje związkowe.
– Otrzymałam właśnie protest z Dolnego Śląska, gdzie w jednej z instytucji medycznych OZZPiP liczy 30 osób, a związek zawodowy pracowników medycznych – 300 (w tym trzy czwarte pielęgniarek), a mimo to nie będzie on mógł usiąść do rozmów, bo nie został uwzględniony w rozporządzeniu. To rozwiązanie jest niezgodne z konstytucją – oburza się Wiesława Taranowska, wiceprzewodnicząca OPZZ.
Jej zdaniem błędem jest także przyznanie podwyżek tylko jednej grupie zawodowej.
– Powinien je otrzymać cały biały personel, który od dawna nie miał zwiększanych płac – podkreśla Taranowska.
Związki w tej sprawie zyskały nieoczekiwanego sojusznika. W negocjacje z resortem zdrowia chcą się włączyć Pracodawcy RP. Także w ich ocenie propozycja podwyżek dla pielęgniarek i położnych jest niekorzystna i konfliktogenna.
– Szkoda, że przygotowując projekt rozporządzenia, ministerstwo nie konsultowało się z pracodawcami ochrony zdrowia – podkreśla Andrzej Mądrala, wiceprezydent Pracodawców RP.
Ci 10 sierpnia organizują spotkanie w formule trójstronnej, a do rozmów zaprosili przedstawicieli pracodawców, związkowców oraz strony rządowej. Przy czym do rozmów ma zasiąść nie tylko OZZPiP, ale także inne reprezentatywne organizacje związkowe.