Ma być lekiem na odsyłanie pacjentów przez oddziały ratunkowe. Jednak bez zmiany finansowania ta kuracja może nie zadziałać – ostrzegają eksperci.
Brak rejonizacji w szptalach / Dziennik Gazeta Prawna
Wojewodowie w porozumieniu z konsultantami wojewódzkimi wyznaczą rejony działania poszczególnych szpitali. Gdy to zrobią, lecznice nie będą miały prawa odesłać pacjenta z przydzielonego im obszaru.
Śmierć w karetce
Opinię publiczną w ciągu ostatniego roku co najmniej kilkakrotnie poruszyły bulwersujące przypadki odmów przyjęcia do szpitala pacjentów wymagających natychmiastowej pomocy. Rok temu Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu odesłał do innej placówki ciężko ranne dziecko, które śmigłowiec przywiózł po wypadku. Chłopiec zmarł. W tym roku podobny los spotkał małego pacjenta w Polanicy-Zdroju. Z tego samego powodu w karetce przed chorzowskim szpitalem zmarła starsza kobieta.
Okazuje się, że przypadki odsyłania pacjentów ze szpitala do szpitala to powszechne zjawisko. Z danych NFZ wynika, że tylko w I kwartale tego roku placówki medyczne nie przyjęły aż 680 osób przywiezionych do nich przez karetki. Najwięcej takich zdarzeń miało miejsce w województwach śląskim, zachodniopomorskim i lubuskim (patrz infografika).
Ministerstwo Zdrowia ma jednak pomysł, jak walczyć z tym zjawiskiem. Chce, żeby wojewodowie w porozumieniu z konsultantami wojewódzkimi i przedstawicielami NFZ podzielili poszczególne województwa na rejony. Do każdego z nich zostanie przypisany główny szpital, który będzie miał obowiązek przyjąć każdego pacjenta przywiezionego przez karetkę z danego obszaru. Ponadto powstanie też wykaz oddziałów pierwszego wyboru, do których załoga ambulansu przywiezie chorego wymagającego określonej procedury. Wykaz ten będzie publikowany w Biuletynie Informacji Publicznej. – Dzięki temu rozwiązaniu zespoły karetek we współpracy z dyspozytorem medycznym i lekarzem koordynatorem ratownictwa medycznego będą mogli szybko ustalić oddział szpitalny właściwy dla danego pacjenta, biorąc pod uwagę rodzaj jego schorzenia, odległość od miejsca zdarzenia i możliwości przyjęcia – podkreśla Mateusz Komza, dyrektor departamentu spraw obronnych, zarządzania kryzysowego, ratownictwa medycznego i ochrony informacji niejawnych w Ministerstwie Zdrowia.
Rejonizacja ma się odbywać etapami. W pierwszym zostaną określone szpitale i oddziały pierwszego wyboru dla świadczeń z zakresu chirurgii ogólnej i ortopedii. Następnie dla udarów, chirurgii naczyniowej, zawałów i innych. Przy czym rejony zostaną określone odrębnie dla pacjentów dorosłych i dzieci. Realizacja pilotażu tego rozwiązania ma się zacząć jeszcze we wrześniu tego roku w dwóch województwach (jeszcze nie ustalono w których).
Kłótnie przed oddziałem
Eksperci dobrze oceniają ten pomysł, choć podkreślają, że nie jest nowy, m.in. Polskie Towarzystwo Medycyny Ratunkowej (PTMR) od kilku lat postuluje, aby wojewodowie w przygotowywanych corocznie planach zabezpieczenia medycznego uwzględniali rejony operacyjne obsługujące od 150 do 200 tys. mieszkańców.
Zdaniem prof. Juliusza Jakubaszki, prezesa PTMR, każdy z nich powinien być wyznaczony tak, aby móc obsłużyć każdego pacjenta w stanie nagłym przywiezionego z danego obszaru. Musiałby więc zatrudniać odpowiednio liczną kadrę, a to wymaga odpowiedniego finansowania NFZ.
– W oddziale ratunkowym nie może być dwóch lekarzy i pięciu pielęgniarek, a tak było m.in. w dużym uniwersyteckim oddziale we Wrocławiu, który pracował na jedną trzecią możliwości. A przed szpitalem stała kolejka sześciu ambulansów i dochodziło do awantur, czyj pacjent powinien być w pierwszej kolejności przyjęty – oburza się prof. Jakubaszko.
Dodaje, że także pacjenci muszą wiedzieć, jaki rejon operacyjny jest wyznaczony dla ich miejsca zamieszkania i w którym szpitalu znajduje się główny oddział.
– I że tam będą mieli najszybszy dostęp do leczenia np. w razie zawału mięśnia sercowego czy udaru mózgu. Pacjent musi mieć gwarancję, że dotrze do niego w 30 minut, a w ciągu kolejnej godziny zostanie mu wykonana niezbędna procedura medyczna. Taki plan na mapie muszą wykreślić urzędnicy wojewody. To jest element bezpieczeństwa obywatelskiego – zauważa prof. Jakubaszko.
W urzędach wojewódzkich na razie jednak o tym pomyśle nikt nic nie wie.
– Koncepcja jest nowa i na razie nie prowadzimy prac nad takim dokumentem – usłyszeliśmy w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim we Wrocławiu.
Natomiast urzędnicy w Bydgoszczy przekonują, że na terenie województwa kujawsko-pomorskiego takie rejony już teraz funkcjonują.
– Nasze zespoły ratownictwa medycznego wiedzą, dokąd zawieźć chorego z zawałem serca, udarem czy urazami wielonarządowymi. Problemem nie jest sposób organizacji systemu, ale reakcja, z jaką spotykają się załogi karetek po drugiej stronie, czyli w szpitalach – uważa Lech Kubera, wicedyrektor wydziału bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego w Urzędzie Wojewódzkim w Bydgoszczy.
Gorszy pacjent
Tymczasem szefowie placówek prowadzących szpitalne oddziały ratunkowe przyznają, że odsyłanie pacjentów ma często prozaiczną przyczynę, której zresztą NFZ nie uwzględnił w swoim raporcie. Jak podkreśla Jarosław Gucwa, zastępca dyrektora Szpitala Powiatowego w Bochni i były urzędnik Ministerstwa Zdrowia, placówkom po prostu nie opłaca się leczyć pewnych grup pacjentów.
– Jest np. problem z chorymi po nagłym zatrzymaniu krążenia. Nikt ich nie chce przyjąć. Powód? Ich leczenie jest deficytowe dla placówek medycznych – ujawnia Jarosław Gucwa. – Z drugiej strony placówki medyczne biją się o pacjentów z zawałem czy niezbyt rozległym udarem, bo te procedury są dobrze opłacane i wiążą się z krótkim pobytem w szpitalu. Takich osób nikt nie odsyła – podkreśla.
Jego zdaniem rejonizacja może się nie sprawdzić, jeśli nie pójdą za nią zmiany w finansowaniu procedur przez NFZ. Te już są zmieniane – np. od lipca szpitalne oddziały ratunkowe nie są już opłacane za gotowość ryczałtem, lecz za wykonywane procedury. W zależności od ich rodzaju i liczby będą miały różnicowaną zapłatę od funduszu.
Zdaniem ekspertów to za mało, potrzebne jest jeszcze urealnienie wycen świadczeń w SOR. Od stycznia tym zadaniem nie zajmuje się już NFZ, lecz Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Tymczasem zgodnie z planem jej pracy tworzenie nowych taryf procedur realizowanych w SOR rozpocznie się dopiero w październiku. Mają być gotowe w przyszłym roku, jednak nie wiadomo dokładnie, kiedy będą obowiązywały.