Opuszczenie szpitala z pozytywnym wynikiem testu na koronawirusa i spotkanie z kilkoma osobami nie oznacza jeszcze popełnienia przestępstwa w postaci sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób. Do takiego przekonania doszedł Sąd Apelacyjny w Szczecinie. Właśnie ukazało się uzasadnienie do orzeczenia.
Sprawa dotyczyła mężczyzny, u którego wykonano test na koronawirusa SARS-CoV-2 w szpitalu. Okazało się, że wynik jest pozytywny – pacjent miał COVID-19. Zarazem jednak mężczyzna czuł się dobrze. Po uzyskaniu wiedzy o pozytywnym wyniku testu postanowił samowolnie, wbrew zaleceniom lekarskim, opuścić szpital. Zrobił to, poszedł na pobliską stację benzynową, po czym skorzystał z podwózki zaoferowanej przez przypadkową osobę. Dojechał do domu i wraz z rodziną poddał się izolacji.
Prokuratura zachowanie mężczyzny uznała za wyczerpujące znamiona przestępstwa z art. 165 par. 1 pkt 1 kodeksu karnego. Przepis ten mówi, że kto sprowadza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach, powodując zagrożenie epidemiologiczne lub szerzenie się choroby zakaźnej albo zarazy zwierzęcej lub roślinnej, podlega karze pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do ośmiu lat.
Sądy obu instancji uznały jednak, że do popełnienia przestępstwa nie doszło. W sprawie bowiem nie zostało udowodnione znamię „wielu osób” zagrożonych wskutek niewłaściwego zachowania oskarżonego. Mężczyzna – co dostrzegły oba sądy – po samowolnym opuszczeniu szpitala miał bezpośredni kontakt tylko z żoną i dwojgiem dzieci oraz przypadkowym kierowcą, który podwiózł go do domu. „Brak ustalenia osoby, która podwiozła T.S. do jego miejsca zamieszkania, nie uzasadnia tezy oskarżyciela, że powstało realne zagrożenie rozprzestrzenienia się choroby COVID-19, z powodu kontaktu kierowcy z innymi osobami, ponieważ brak ten nie pozwala na dokonanie pewnych, kategorycznych ustaleń co do kręgu podmiotów, z którymi osoba ta miała kontakt po tym, jak podwiozła oskarżonego” – wskazał sąd apelacyjny w uzasadnieniu. Dodał, że stanowisko oskarżyciela publicznego wyrażone w środku zaskarżenia nie zostało poparte żadnymi danymi i nosi cechy nieuzasadnionej dywagacji, spekulacji, która miała uzasadnić postawienie oskarżonemu zarzutu z art. 165 par. 1 pkt 1 kodeksu karnego. Zabrakło jednak dowodów.
Nie sposób zaś do kręgu narażonych osób zaliczyć żony i dzieci. A to z tego względu – zauważył sąd – że uwzględniając dokumentację medyczną oskarżonego, niewymagającego hospitalizacji, i przepisy dotyczące izolacji osób z pozytywnym wynikiem testu na COVID-19, uwzględnienie w tej grupie żony oraz dzieci nie było uprawnione. Oskarżony i tak zostałby odwieziony do domu i przebywał w warunkach izolacji razem ze swoimi bliskimi.
Jak zaś wynika ze zgromadzonych dowodów, oskarżony po dotarciu do miejsca zamieszkania nie opuszczał go i tym samym nie narażał innych osób na zakażenie wirusem. W zasadzie więc jedyna osoba, którą mógł zakazić, to kierowca, który go zawiózł do domu. Ale to nie oznacza jeszcze, w ocenie sądu, sprowadzenia zagrożenia dla wielu osób.
Z takim podejściem orzekających sądów zgadza się dr hab. Mikołaj Małecki, karnista z UJ i prezes Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego.
– Przestępstwo z art. 165 kodeksu karnego wymaga narażenia wielu osób. Nieprzypadkowo ustawa mówi o zagrożeniu powszechnym, epidemicznym. Zagrożenie pojedynczym osobom, np. jednemu kierowcy, nie wypełnia znamion tego przestępstwa. Sprawca musiałby więc znaleźć się w miejscu, w którym miałby naraz do czynienia z wieloma osobami, np. w zatłoczonym tramwaju. Jeśli taka sytuacja nie miała miejsca lub nie udowodniono, by miała miejsce, przestępstwo z art. 165 k.k. nie zachodzi – przekonuje Małecki. Dodaje, że nie każde złamanie przepisów o izolacji czy kwarantannie tym samym kwalifikuje się jako przestępstwo. Artykuł 165 k.k. wymaga bowiem realnego niebezpieczeństwa, a nie zagrożenia abstrakcyjnego.
– Samo wyjście ze szpitala to abstrakcyjne zagrożenie, za mało by „wpaść” w przepis o sprowadzeniu zagrożenia epidemicznego. Znaczenie ma też zachowanie sprawcy. Jeśli stosował środki ostrożności, unikał ludzi, unikał dotykania przedmiotów itp., o bezpośrednim zagrożeniu trudno mówić – konkluduje dr hab. Mikołaj Małecki. ©℗

orzecznictwo

Wyrok Sądu Apelacyjnego w Szczecinie z 29 września 2022 r., sygn. akt II AKa 168/22 www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia