W szpitalach brakuje miejsc i są wstrzymywane planowe przyjęcia. W sumie zajętych było 10 tys. z 12 tys. dostępnych łóżek. Niektóre lecznice przekładały planowane przyjęcia, kolejne szukały miejsc na oddziałach pediatrycznych w innych placówkach.
W szpitalach brakuje miejsc i są wstrzymywane planowe przyjęcia. W sumie zajętych było 10 tys. z 12 tys. dostępnych łóżek. Niektóre lecznice przekładały planowane przyjęcia, kolejne szukały miejsc na oddziałach pediatrycznych w innych placówkach.
Grypa, RSV, ospa, COVID-19, szkarlatyna – prawdziwa plaga chorób zapełnia szpitale dziećmi. Część trafia pod respiratory. W wielu placówkach przed świętami zaczęło dla najmłodszych brakować miejsc. W sumie zajętych było 10 tys. z 12 tys. dostępnych łóżek. Niektóre lecznice przekładały planowane przyjęcia, kolejne szukały miejsc na oddziałach pediatrycznych w innych placówkach. W Specjalistycznym Szpitalu Dziecięcym w Olsztynie mówią o 100-proc. wzroście przyjęć najmłodszych na oddział ratunkowy i 90-proc. na oddziały zakaźne. Resort zdrowia właśnie zapowiedział zwiększenie liczby łóżek w szpitalach i zapasów leków oraz wprowadzenie testów odróżniających grypę, RSV i COVID-19.
- Ostatnio na oddziale mieliśmy tyle dzieci wymagających stałego monitorowania, że zabrakło nam pulsoksymetrów - opowiada jedna z lekarek. Dodaje, że przy RSV, czyli wirusie atakującym górne i dolne drogi oddechowe, głównie u dzieci w wieku do pięciu lat, to kluczowe urządzenie. Spadki saturacji bywają nagłe, dlatego dzieci są stale monitorowane, żeby w razie alarmu móc odpowiednio zareagować. Część dzieci udało się wypisać na święta, ale ruch w czasie Bożego Narodzenia nie zelżał. - Przyjęłam bardzo wielu małych pacjentów z wysoką gorączką - opowiada lekarka, która miała dyżur 24 grudnia.
We wrześniu i w październiku w szpitalach panował COVID-19, listopad i grudzień są pod znakiem grypy i RSV.
- Przybywa dzieci przede wszystkim z zakażeniami wirusem RSV oraz grypą A. Wzrost w porównaniu z poprzednim okresem wynosi 30 proc. - mówi Stanisław Stępniewski, dyrektor Szpitala Dziecięcego im. św. Ludwika w Krakowie.
Ewelina Gowin, zastępczyni kierownika Oddziału Obserwacyjno-Zakaźnego w Wielkopolskim Centrum Pediatrii, mówi, że sytuacja stała się na tyle poważna, że trzeba było wstrzymać planowe przyjęcia, żeby zrobić miejsce dla dzieci z RSV i grypą. - Wszystkie łóżka mamy cały czas zajęte. W sumie to ok. 80 pacjentów, z których 60 ma RSV. Mowa przede wszystkim o dzieciach do trzech lat - wymienia i dodaje, że na oddział trafia nie tylko więcej dzieci, lecz także są to te cięższe przypadki. - Lżejsze pozostawia się do leczenia w domu - mówi. RSV atakuje dzieci, nawet te kilkumiesięczne. Na zaostrzenie przypadków wskazuje też Wojewódzki Specjalistyczny Szpital Dziecięcy w Olsztynie, gdzie liczba hospitalizacji zwiększyła się w sumie o 50 proc. w porównaniu z zeszłym rokiem. Na SOR jest 100-proc. wzrost, na oddziałach zakaźnych - 90 proc. - Około 70 proc. to pacjenci z grypą, wirusem RSV i innymi wirusami grypopodobnymi. Ponadto wzrost pacjentów obserwujemy w nocnej i świątecznej opiece zdrowotnej - informuje Agnieszka Deoniziak z biura prasowego placówki.
W gdańskim Szpitalu Dziecięcym Polanki są dni, kiedy jest pełne obłożenie. Zwłaszcza na oddziałach dla najmniejszych - dowiadujemy się od Jarosława Cejrowskiego, rzecznika szpitala.
Zdaniem ekspertów przepełnienie szpitali pediatrycznych to efekt nałożenia się zachorowań na grypę, COVID-19 i RSV w jednym czasie. Dzieci są atakowane z różnych stron, a ich odporność jest znacznie zmniejszona, zwłaszcza tych małych, z powodu pandemii.
- Kobiety w ciąży spędzały czas w izolacji. Nie przekazały odporności na wirusy dzieciom - tłumaczy dr Ewelina Gowin.
Dzieci, które poszły do żłobków i przedszkoli, są bardziej narażone na infekcje. Już w zeszłym roku było widać podobny skok. Wtedy, ku zaskoczeniu lekarzy, problem pojawił się już w październiku - wówczas, jak wynika z danych Narodowego Funduszu Zdrowia, hospitalizowano ponad 17 tys. dzieci z wirusem RSV, podczas gdy rok wcześniej w tym okresie było 39 przypadków. Ta liczba wynikała także z tego, że przez wiele miesięcy panował lockdown i dzieci mniej chorowały, bo nie były narażone na kontakt z wirusami. Wystąpił efekt epidemii wyrównawczej, czyli odbicia po wcześniejszym spadku. Teraz skutki ataku wirusa są widoczne w listopadzie i grudniu. NFZ nie ma jeszcze danych za ten okres.
Nowością jest to, że coraz więcej dzieci trafia na oddziały szpitalne z powodu grypy. - Wiele z nich jest z powikłaniami po grypie, to ropne zapalenia uszy czy zapalenia płuc - wymienia jedna z lekarek. Pod koniec zeszłego tygodnia sytuacja była przedmiotem działań sztabu kryzysowego w resorcie zdrowia. Zdecydowano o stworzeniu buforu miejsc dla dzieci i zwiększeniu dostaw leków oraz testów. Zakaźnicy przyznają, że zapasy mogą się przydać, trudno przewidzieć, jak będzie wyglądała sytuacja w styczniu.
Ryzyko jest tym większe, że z danych epidemiologicznych wynika również, że bardzo rośnie liczba przypadków innych chorób zakaźnych: ospy, odry, szkarlatyny. W przypadku ospy skok jest ponad 3-krotny, a szkarlatyny - 4,5-krotny. Z reguły pacjenci nie wymagają hospitalizacji, ale są i takie sytuacje. - W ostatnich dniach do Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych USK przyjmowane są najczęściej, oprócz dzieci z grypą czy zakażeniem wirusem RSV, także dzieci ze szkarlatyną, z infekcjami paciorkowcowymi, powikłaniami ospy wietrznej - potwierdza trend Iwona Gałązka, rzeczniczka Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
W szpitalu specjalistycznym w Olsztynie mówią także o pacjentach z powikłaniami po COVID-19, tzw. long COVID - szpital i poradnie notują 50-proc. wzrost liczby pacjentów z tymi problemami. ©℗
/>
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama