Część państw odnotowuje zwiększoną liczbę przypadków, w niektórych pogarszają się statystyki dotyczące hospitalizacji z powodu COVID-19. W tle toczy się wyścig szczepień.

Szczytu poprzedniej fali Unia doświadczyła w połowie lipca. Siedmiodniowa dzienna średnia wynosiła wówczas 912 przypadków zakażeń wirusem na milion mieszkańców (dla porównania rekord pandemiczny odnotowano 2 lutego, kiedy było ich 2,7 tys. na milion). Na początku września widoczny był spadek do ok. 207 wykrywanych dziennie przypadków. Dziś wskaźnik zakażeń ponownie rośnie, dobijając w tym tygodniu do 392 zakażeń.
Wzrost zachorowalności widać szczególnie w Niemczech i Francji, gdzie siedmiodniowa średnia – datowana na 30 września, z którego pochodzą ostatnie dostępne dane opublikowane przez Ourworldindata.org – wynosiła odpowiednio 744 i 643 przypadki na milion mieszkańców. Jeszcze miesiąc temu w obu krajach było ich zdecydowanie mniej: odpowiednio 298 w Niemczech i 260 we Francji. Dlatego od soboty za Odrą obowiązują nowe przepisy. Pociągami dalekobieżnymi osoby powyżej 14. roku życia muszą teraz podróżować w masce FFP2 (dotychczas wystarczała maseczka chirurgiczna). FFP2 wróciły także do gabinetów lekarskich, domów opieki i szpitali, a przed wizytą w dwóch ostatnich należy dodatkowo przedstawić negatywny wynik testu na obecność wirusa.

Przybywa pacjentów

Choć sytuacja w Wielkiej Brytanii wygląda nieco lepiej (siedmiodniowa średnia dzienna pod koniec września wynosiła tam 108 przypadków na milion mieszkańców), to lekarze przestrzegają przed rosnącą liczbą hospitalizacji. W ubiegłym tygodniu odnotowano wzrost aż o 37 proc. w stosunku do poprzedniego. Co najmniej osiem szpitali zadeklarowało stan krytyczny, decydując się m.in. na odwoływanie operacji. „The Guardian” pisze, że istnieją powiązania między sytuacją w szpitalach a szybkim wzrostem liczby hospitalizacji osób zakażonych koronawirusem. Brytyjski urząd statystyczny przekonuje jednak, że jest za wcześnie, by wyciągać takie wnioski i mówić o kolejnej fali pandemii.
Innego zdania jest francuska Rządowa Rada Szczepień, która potwierdziła, że w kraju rozpoczęła się już ósma fala. Francuzi skupiają się na programie szczepień, bo nad Sekwaną covidowych pacjentów jest coraz więcej. 3 października w tamtejszych szpitalach przebywało 225 osób w przeliczeniu na milion mieszkańców. Tydzień wcześniej było ich 198.
W Polsce sytuacja dotycząca hospitalizacji wygląda podobnie. Po krótkim spadku na początku września, kiedy w szpitalach dziennie przebywało średnio ok. 55 zakażonych koronawirusem pacjentów na milion mieszkańców, dziś ponownie jest ich ponad 80. Dzieje się tak, mimo że liczba wykrytych przypadków według danych opublikowanych na portalu Ourworldindata.org od września utrzymuje nad Wisłą tendencję spadkową – 3 października siedmiodniowa dzienna średnia wynosiła 88 zakażeń na milion mieszkańców.

Skuteczniejsza dawka

Wszystkie państwa w walce z Omicronem postawiły na szczepienia. Od września rozpoczęły się iniekcje czwartą dawką w nowej odsłonie. We wrześniu EMA dopuściła bowiem do stosowania dwie szczepionki celowane w nowy wariant: comirnaty original – Omicron BA.1 (Pfizer/BioNTech) oraz spikevax bivalent original – Omicron BA.1 (Moderna). W połowie września zaleciła także zatwierdzenie kolejnej zaadaptowanej szczepionki, tym razem skierowanej przeciwko podwariantom BA.4 i BA.5 (Pfizer/BioNTech). Z badań przedstawionych przez firmy wynikało, że wcześniejsze szczepionki chroniły w 95 proc. przed ciężkim przebiegiem COVID-19, ale wywołanym przez warianty Alfa, Beta czy Delta – przy Omicronie ich skuteczność spadała do 74 proc. Nowa wersja z powrotem przywraca wysoki poziom odporności, podnosząc liczbę przeciwciał nawet o 60 proc. Jednak czwartą dawkę szczepionki przeciw COVID-19 (drugą przypominającą) mogą przyjąć osoby, które otrzymały pełny schemat szczepienia podstawowego oraz pierwszą dawkę przypominającą przeciw COVID-19. W Polsce dotyczy to zaledwie 33 proc. społeczeństwa (w Niemczech 62 proc., we Francji ok. 58 proc.).

Firmowa rywalizacja

Zainteresowanie szczepieniami i rozwój pandemii są istotne nie tylko z punktu widzenia epidemicznego, lecz także kluczowe dla firm farmaceutycznych. Od tego, jak groźny będzie wirus, zależy sprzedaż produktów, na których firmy zarobiły miliardy dolarów. Głównymi wygranymi dzięki COVID-19 są Moderna oraz Pfizer/BioNTech, które w tym wyścigu od początku idą łeb w łeb – w bardzo niewielkich odstępach czasu rejestrują swoje produkty, otrzymując pozwolenie na dopuszczenie ich do obrotu. I obie znajdują się w dość trudnym momencie, bo po początkowym boomie, kiedy udawało się sprzedawać miliardy dawek, teraz muszą udowodnić inwestorom, że ich zyski nie będą spadać.
Moderna w zeszłym roku odnotowała 18,5 mld dol. przychodów ze szczepionek i spodziewa się wygenerować 21 mld dol. w tym roku, zgodnie z podpisanymi do tej pory umowami kupna-sprzedaży. Umowy te obejmują oryginalną szczepionkę Moderny oraz szczepionkę przypominającą. Pfizer, który jest większą firmą, spodziewa się w 2022 r. przychodów w przedziale 98–102 mld dol., co oznaczałoby wzrost o około jedną czwartą rok do roku.
Obie firmy notują jednak spadek na giełdzie. Stąd coraz ostrzejsza rywalizacja. W sierpniu Moderna oskarżyła BioNTech oraz jego partnerską firmę Pfizer z USA o skopiowanie technologii Moderny, którą ta wynalazła na wiele lat przed pandemią. Moderna, która złożyła pozew w sądzie okręgowym w Massachusetts oraz w sądzie krajowym w Düsseldorfie, domaga się odszkodowania za naruszenie praw własności intelektualnej. Firma nie ujawniła wysokości roszczenia.
Konkurencja między firmami wykorzystywana jest także w rozmowach z KE. Komisja zamówiła za dużo preparatów, których nie jest w stanie wykorzystać, trwają więc negocjacje z firmami na temat możliwości zmiany umów. Chodzi o przesunięcia dostaw lub rezygnację z części jeszcze niewyprodukowanych preparatów.