W najbliższych dniach na studiach medycznych naukę rozpocznie ok. 9,5 tys. studentów. To dwa razy więcej niż w 2010 r. Samorząd lekarski obawia się o poziom kształcenia

Kierunki lekarskie na dwóch nowych uczelniach

W tym roku otwarto kierunki lekarskie na dwóch nowych uczelniach, a trzy kolejne otrzymały zgodę na ich uruchomienie od kolejnego roku akademickiego. W sumie już 24 szkoły wyższe kształcą w Polsce przyszłych lekarzy.
Uczelnia w Elblągu, która w tym roku rozpoczyna kształcenie studentów na kierunku lekarskim, dzisiaj zamyka rekrutację – ma 75 miejsc i jest w trakcie podsumowań, czy wszystkie zostaną zapełnione. Jednak jeszcze pod koniec sierpnia dała ogłoszenie o pracę. Poszukiwała wykładowców z takich przedmiotów, jak anatomia, histologia, genetyka, biologia molekularna, fizjologia, biochemia, patofizjologia i patologia. Prosiła o dostępność raz do trzech razy w tygodniu, od poniedziałku do piątku. Wywołało to poruszenie w mediach społecznościowych i doprowadziło do wystosowania przez Naczelną Izbę Lekarską apelu, w którym prosi ministra zdrowia o wprowadzenie nadzoru nad działaniami uczelni, związanymi przede wszystkim z organizacją zaplecza dydaktycznego.
Jak mówi w rozmowie z DGP dziekan wydziału lekarskiego elbląskiej uczelni dr n. med. Jacek Perliński, niemal cała kadra jest skompletowana – przygotowania trwały dłuższy czas, choć zgoda na otwarcie kierunku zapadła ostatecznie w sierpniu. Zresztą bez zapewnienia kadry nie otrzymaliby zgody na otwarcie kierunku.

Poziom przyjmowanych studentów

Ogłoszenie pojawiło się zaś dlatego, że szukają kadry, która na stałe zwiąże się z uczelnią. Spłynęło kilkadziesiąt ofert od zainteresowanych, także od osób z doświadczeniem.
Nasz rozmówca przyznaje, że z jednej strony podniesienie wynagrodzeń w ochronie zdrowia, z drugiej konkurencja o pracowników wpłynęły również na negocjacje płacowe.
– Większość kadry mamy, jedna z osób ma tytuł profesora, część pracuje w szpitalach w Elblągu – mówi. Przyznaje, że były rozmowy z wykładowcami z innych uczelni medycznych. Na zarzuty, które podnosi część ekspertów, że poziom przyjmowanych studentów jest o wiele niższy niż na uczelniach publicznych oraz w większych miastach, odpowiada, że poziom kształcenia pokaże wynik egzaminu lekarskiego. Choć przyznaje, że progi punktowe nie były wyśrubowane. Podobnie jest na innych komercyjnych kierunkach, choć uczelnie nie chcą podawać informacji o tym, jakie wyniki z matur dawały wstęp na uczelnię.
Gdzie będzie odbywać się kształcenie praktyczne? Elbląska uczelnia jest już umówiona z tamtejszymi szpitalami. Nie ma co prawda prosektorium, potrzebnego do zajęć z anatomii, ale to, jak mówi dziekan, weźmie na siebie uczelnia w Bydgoszczy. I choć wiąże się do z dojazdem ok. 200 km, będzie chodziło o kilka wyjazdów w roku.

Kadra o odpowiednich kompetencjach

– Znalezienie kadry o odpowiednich kompetencjach zarówno zawodowych, jak i dydaktycznych bywa trudne – przyznaje dr Janusz Ligęza, prodziekan Wydziału Lekarskiego i Nauk o Zdrowiu z Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego, która od kilku lat prowadzi komercyjne studia medyczne. Dodaje, że ponieważ Kraków jest dużym ośrodkiem akademickim o wieloletniej tradycji nauczania na kierunkach medycznych, Krakowska Akademia jest w nieco lepszej sytuacji niż uczelnie w mniejszych miastach. – Wykładowców w dużej mierze rekrutowaliśmy spośród pracowników szpitali współpracujących z uczelnią. W przypadkach, gdy potrzebna była obsada na wysokospecjalistyczne tematy zajęć, czasem konieczne było aktywne poszukiwanie prowadzących – dodaje.
Zarzut braku kadr pojawił się w ocenie Państwowej Komisji Akredytacyjnej, która rok temu oceniała działalność kierunku lekarskiego na Uniwersytecie Kardynała Wyszyńskiego. Ocena była jednoznacznie negatywna, a część zarzutów wynikała właśnie z problemów kadrowych. Jak pisali kontrolerzy, nauczyciele akademiccy, dla których uczelnia stanowi podstawowe miejsce pracy, prowadzą tylko 50 proc. godzin zajęć wynikających z realizowanego programu studiów o profilu ogólnoakademickim, zamiast wymaganych co najmniej 75 proc. Ponadto uczelnia nie zapewniała kadry niezbędnej do prowadzenia zajęć zaplanowanych na kolejne lata studiów, w tym do prowadzenia zajęć klinicznych. Kontrolerzy dodawali, że zasoby kadrowe w odniesieniu do liczby studentów nie zapewniają prawidłowej realizacji zajęć z anatomii. Na pytanie, jak to wygląda obecnie, nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Jak mówi dr Małgorzata Gałązka-Sobotka, dziekan Centrum Kształcenia Podyplomowego Uczelni Łazarskiego, która też prowadzi odpłatny kierunek lekarski, przy nadmiernym przyroście uczelni będzie narastał problem braku dobrze wykształconej kadry, która wyszkoli przyszłych lekarzy. – Istotny jest rozwój naukowy, udział w projektach badawczych, czego nowo powstające uczelnie nie oferują, a nieliczne osoby prowadzące zajęcia w mniejszych ośrodkach mogą pochwalić się wysokimi osiągnięciami naukowymi – dodaje. Jej zdaniem resort zdrowia, inwestując w zwiększenie liczby lekarzy, stawia na „lekarsko-centryczny” system, co jest drogim rozwiązaniem. Jej zdaniem powinno się postawić na kształcenie personelu, który będzie odciążał lekarzy i wykonywał prostsze zadania, które obecnie realizuje wysoko wykwalifikowana kadra. Tym bardziej że coraz bardziej widoczny jest rozwój innowacyjnych technologii, które będą zmieniały sposób opieki nad pacjentami.
Sprawa nie jest prosta, z brakiem kadry boryka się nie tylko Polska. Według WHO w 2020 r. brakowało 18 mln pracowników medycznych na świecie, szacuje się, że do 2040 r. może ich brakować 30 mln. ©℗
Współpraca Maria Lipińska