Zwiększanie nakładów na ochronę zdrowia nie przekłada się na wzrost liczby świadczeń – tak wynika z analizy „Monitora Finansowania Ochrony Zdrowia”. Pieniądze w 2021 r. wzrosły w porównaniu z 2016 r. o niemal 50 proc. Tymczasem liczba świadczeń jedynie o 3 proc.

Widoczne jest to w każdym obszarze. W niektórych widać nawet spadki. W podstawowej opiece wzrost finansowania był na poziomie 75,5 proc., tymczasem liczba udzielonych świadczeń zwiększyła się o 1 proc. W leczeniu szpitalnym - wzrost nakładów o 50 proc., spadek liczby hospitalizacji o 14 proc.

Równocześnie z danych GUS z 2022 r. wynika, że doszło do skrócenia o osiem miesięcy średniego dalszego trwania życia kobiet i mężczyzn w stosunku do 2021 r. Na skutek nadmiarowych zgonów i pandemii cofnęliśmy się do 2003 r.

Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe
W podstawowej opiece zdrowotnej finansowanie wzrosło w tym okresie o niemal 75,5 proc., tymczasem liczba udzielonych świadczeń zwiększyła się o 1 proc. W leczeniu szpitalnym przy wzroście nakładów finansowych o 50 proc. odnotowano spadek liczby hospitalizacji o 14 proc. W przypadku opieki specjalistycznej widać podobne dysproporcje – zwiększenie finansowania o jedną trzecią wiązało się z 10 proc. spadkiem liczby usług. Widać to także po liczbie pacjentów, którzy pojawili się u lekarzy. Jak wynika ze sprawozdań NFZ, z porad specjalistów w 2016 r. skorzystało ponad 7 mln pacjentów, podczas gdy w zeszłym roku niecałe 5,5 mln. W psychiatrii jest niemal tak samo. Jak wynika z analizy przygotowanej przez Federację Przedsiębiorców Polskich, najlepiej wypadła opieka paliatywno-hospicyjna. Z danych porównujących lata 2016 i 2021 wynika, że o niemal 72 proc. zwiększyło się zarówno finansowanie, jak i liczba świadczeń.

Zapotrzebowanie na świadczenia zdrowotne. Więcej może znaczyć mniej

Czy to efekt tego, że stan zdrowia Polaków poprawił się i nie wymagają oni tak intensywnej opieki jak pięć czy sześć lat temu? Niestety nie, twierdzą eksperci. Z ostatnich danych GUS z 2022 r. wynikało, że doszło do kolejnego skrócenia średniego dalszego trwania życia kobiet i mężczyzn w stosunku do 2021 r. – tym razem o osiem miesięcy. W 2021 r. w porównaniu do poprzedniego roku nastąpiło przewidywane skrócenie o 13 miesięcy. Jednocześnie w tym samym okresie liczba ludności Polski w wieku poprodukcyjnym, czyli wykazujących największe zapotrzebowanie na świadczenia zdrowotne, zwiększyła się o 843 tys., tj. o 10,9 proc.
Jerzy Gryglewicz, ekspert ds. zdrowia Uczelni Łazarskiego, przyznaje, że dysproporcja jest duża. Ale zwraca uwagę na to, że w ostatnich latach wzrosły koszty usług. Dlatego też wycena świadczeń przez NFZ musiała się zwiększyć. I to jest jedna z przyczyn rozziewu pomiędzy wzrostem finansowania a brakiem wzrostu liczby wizyt u lekarzy. Jak dodaje, zmienił się też profil usług – jest więcej wysokokosztowych i kompleksowych wykonywanych przy pomocy nowego sprzętu diagnostycznego i robotyki. – Suche dane z NFZ nie uwzględniają jakości świadczeń – mówi.
Ubiegły rok był nieco lepszy niż pierwszy pandemiczny, podczas którego, jak wiele razy opisywaliśmy w DGP, radykalnie spadła liczba wizyt lekarskich i terapii. Analizy DGP pokazywały, że w 2021 r. nastąpiło lekkie odbicie, szczególnie w dostępie do specjalistów. Jedną z przyczyn może być to, że NFZ płaci placówkom za każdego przyjętego pacjenta. Problemem nadal pozostaje kadra, a raczej jej brak.

Sposób zarządzania budżetem na zdrowie budzi niepokój

Ministerstwo Zdrowia i NFZ stoją na stanowisku, że należy inwestować w kadrę, bo to obecnie największe wyzwanie dla systemu. Dlatego na ten cel zostały przeznaczone znaczące środki – początkowo na 2023 r. zaplanowano 18 mld zł. Teraz zostały one zwiększone, bo część szpitali nadal nie ma pieniędzy na realizację podwyżek związanych z ustawą o minimalnym wynagrodzeniu pracowników medycznych.
Sposób zarządzania budżetem na zdrowie budzi jednak niepokój m.in. członków zespołu trójstronnego. Wczoraj wystosowali oni pismo m.in. do ministra zdrowia, w którym zwracają uwagę, że „w kolejnym roku dojdzie do istotnego przekroczenia planowanych wydatków na finansowanie zwiększenia poziomu wynagrodzeń, co w konsekwencji spowoduje drastyczne zmniejszenie środków przeznaczonych na zwiększenie dostępu do świadczeń oraz nowych technologii w 2023 r.”. Przypomnieli, że minister zdrowia podpisał się pod stanowiskiem, w którym zagwarantowano, że na wzrost wynagrodzeń będzie przeznaczone maksymalnie 50 proc. wzrostu nakładów na ochronę zdrowia, a resztę m.in. na zwiększenie dostępności terapii dla pacjentów. „Niestety, na podstawie ostatnich wypowiedzi ministra zdrowia można przypuszczać, że wskazany powyżej fragment stanowiska Zespołu nie będzie realizowany” – piszą w liście. Minister Adam Niedzielski mówił o niemal 25 mld zł w przyszłym roku na podwyżki. To więcej niż wzrost nakładów na zdrowie.
Szpitale jednak przekonują, że bez kadry nie będą leczyć pacjentów, a ta bez podwyżek rezygnuje z pracy. Dlatego, również wczoraj, m.in. wojewoda mazowiecki apelował publicznie do ministra zdrowia o dodatkowe środki dla szpitali na wynagrodzenia. – Sytuacja jest bardzo trudna. Dyrektorzy szpitali po podpisaniu kontraktów z NFZ zgłaszają niewystarczające środki na pokrycie wzrostu wynagrodzeń. Do tego dochodzą inflacja i galopujące ceny usług. W najtrudniejszej sytuacji są szpitale małe, powiatowe, ale również nasze wojewódzkie. Niestety, niedobory są znaczące i bez właściwego finansowania sytuacja placówek medycznych będzie się tylko pogarszała – mówiła Elżbieta Lanc z zarządu województwa mazowieckiego.

Liczenie środków na zdrowie. Kreatywna księgowość

Z analizy budżetu państwa wykonanej przez Monitor Ochrony Zdrowia wynika, że nakłady na zdrowie wyniosą w sumie 159,5 mld zł. To o 12,5 mld zł więcej niż rok temu. Jak wskazuje Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich, nowy projekt budżetu jest bardzo zachowawczy, jeśli chodzi o wzrost finansowania na ochronę zdrowia. – Kwota będzie dokładnie taka, ile przewiduje ustawowy zapis o 6 proc. PKB. A ponieważ jest wysoka inflacja, a procent liczy się od PKB sprzed dwóch lat, bo tak zapisano w ustawie, to wzrost nie będzie duży – mówi Kozłowski. Spadnie też dotacja budżetowa – większość środków na ochronę zdrowia będzie płynąć ze składki zdrowotnej, co zwolni budżet państwa od dosypywania pieniędzy, żeby osiągnąć ustawowe 6 proc. PKB. W obecnym roku budżet dorzucił 24,5 mld zł (w tym są środki unijne), w przyszłym da 21,5 mld zł (łącznie ze środkami z UE). Kozłowski wskazuje, że liczenie środków na zdrowie wobec PKB sprzed dwóch lat powoduje, że tych środków jest mniej, niż gdyby liczono od PKB z bieżącego roku – w 2023 r. będzie to różnica w wysokości niemal 40 mld zł. A 159 mld zł zapisanych w budżecie na przyszły rok to 4,81 proc. przyszłorocznego PKB. – To jest rzeczywisty odsetek PKB, taki, który jest podawany w Eurostacie – mówi Kozłowski. I dodaje, że to nas plasuje w ostatniej piątce UE, jeśli chodzi o nakłady na ochronę zdrowia.
Jak przekonuje, niski poziom wydatków na ochronę zdrowia w Polsce nie jest wyłącznie efektem relatywnie niższego poziomu rozwoju gospodarczego. Poziom PKB na mieszkańca, po uwzględnieniu różnic w sile nabywczej, wynosi w przypadku Polski 71 proc. średniej unijnej, zaś poziom wydatków na zdrowie w przeliczeniu na mieszkańca zgodnie z tą samą miarą – jedynie 44 proc. średniej UE. ©℗