Coraz częściej w debacie publicznej poruszana jest tematyka redukcji szkód zdrowotnych związanych z paleniem, a refleksji poddaje się kolejne badania potwierdzających, że e-papieros jest o ok. 95 proc. mniej toksyczny od tradycyjnego i że może być pomocny w rzucaniu palenia.
Marcin Kozłowski, członek zarządu eSmoking Institute, profesjonalnego ośrodka badawczo-rozwojowego działającego w Poznaniu podkreśla, jak ważne dla prowadzenia rzetelnej, opartej na faktach debaty publicznej na ten temat, jest stosowanie nowoczesnych technik badawczych:
-Instytut nieustannie pracuje nad poszerzeniem obszaru prowadzonych badań, dlatego w ostatnim czasie dokonaliśmy zakupu sprzętu wspierającego rozwój zaawansowanych technologii , m. in. pozwalającego na rozszerzenie zakresów testów zawartości wody w płynach nikotynowych. Wśród najnowszych zakupów jest też nowoczesny wiskozymetr do badań lepkości dynamicznej, który pozwoli nam zwiększyć wachlarz badań fizykochemicznych.
Szef eSI tak mówi o idei prowadzonych przez instytut prac: - Naszym celem jest opracowanie norm i wprowadzenie standardów, które pozwolą palaczom lepiej orientować się w kwestii produktów obecnych na rynku, co dodatkowo przyczyni się do poprawy bezpieczeństwa w tym jego segmencie. Bacznie śledzimy także badania innych wiodących ośrodków w tym zakresie. Najważniejsze jest to, by użytkownicy e-papierosów mogli mieć pewność, że korzystają ze sprawdzonego i mniej szkodliwego produktu i cieszy nas to, że mają coraz większy dostęp do wiedzy na temat tych produktów.
Poznański instytut pionierem badań nad e-papierosami?
- eSmoking Institute jest profesjonalnym ośrodkiem R&D (badawczo-rozwojowym) i powstał po to, by badać i certyfikować zarówno urządzenia, czyli e-papierosy, jak i same liquidy w nich stosowane, a także cechy i oddziaływanie aerozolu powstającego w wyniku używania e-papierosa – mówi Marcin Kozłowski. - Jesteśmy pierwszą w Europie instytucją badawczą specjalizującą się w badaniach elektronicznych papierosów i substancji chemicznych w nich wykorzystywanych. Naukowcy w naszych laboratoriach dokonują w ciągu roku ponad 15 tysięcy badań płynów nikotynowych i aerozoli i nie są to tylko badania analityczne, ale również badania nowych liquidów do e-papierosów.
eSmoking Institute nie zajmuje się wyłącznie badaniami chemicznymi?
- Oprócz badań w laboratoriach chemicznych testowane są także urządzenia. Nasz instytut włożył znaczny wkład w innowacyjność i bezpieczeństwo konsumentów w obrębie mechaniki i elektroniki użytkowej i może się pochwalić posiadaniem 6 patentów międzynarodowych (PTC). Na przestrzeni ostatnich pięciu lat w rozwój naszej placówki badawczej zainwestowano ponad 12 mln złotych, co świadczy z jednej strony o skali naszego rozwoju, a z drugiej - o wciąż ewoluujących potrzebach. Z rozwiązań naszych naukowców i konstruktorów urządzeń korzystają światowi producenci papierosów elektronicznych i produktów nikotynowych nowej generacji.
Czego dotąd mogliśmy się dowiedzieć?
- Papieros elektroniczny - i taka była idea stojąca za powstaniem tego produktu - jest wolny od tzw. substancji smolistych, odpowiadających za większość chorób odtytoniowych. Działa na zasadzie inhalatora - dostarcza organizmowi nikotynę w procesie odparowania liquidu, czyli płynu na bazie gliceryny i glikolu propylenowego. Nie dochodzi tu więc do spalania tytoniu, a wydzielany aerozol ma zdecydowanie mniejszą zawartość substancji toksycznych w porównaniu z dymem powstającym podczas spalania tradycyjnych wyrobów tytoniowych, czyli papierosów. Jest więc oczywiste, że
e-papieros jest zdecydowanie mniej szkodliwy od tzw. zwykłego papierosa i na to też wskazują nasze badania. Ich wyniki są tożsame z wynikami niezależnych badań międzynarodowych.
M. Kozłowski powołuje się m in. na wnioski raportu Public Health England, czyli brytyjskiej instytucji zdrowia publicznego, która stwierdziła, że papierosy elektroniczne z powodu braku substancji smolistych są o 95 proc. mniej szkodliwe od tradycyjnych papierosów.
Często słyszymy w tym kontekście o tak zwanej „redukcji szkód”. O co chodzi?
- To prawda, warto w tym miejscu podkreślić rolę e-papierosów w kontekście kreowania polityki redukcji szkód spowodowanych paleniem tytoniu. Niektóre kraje na świecie, w tym np. Nowa Zelandia, USA, czy wspomniana już Wielka Brytania, realizując tę politykę, proponują palaczom, którzy nie są w stanie rzucić nałogu - przejście na mniej szkodliwe e-papierosy, nawet w formie recepty. To daje zaskakujące rezultaty, bo z przeprowadzonych w Wielkiej Brytanii badań wynika na przykład, że aż 52 proc. z 3,2 miliona dorosłych palaczy e-papierosów w tym kraju przestało palić. Hiszpanie donoszą z kolei, że w ich kraju 9 na 10 użytkowników e-papierosów wyszło z nałogu lub znacząco ograniczyło przyjmowanie nikotyny. Mamy więc coraz silniejsze podstawy, by sądzić, że polityka redukcji szkód daje bardzo pozytywne rezultaty. Należy jednak pamiętać, że produkt, z którego korzystamy, musi być produktem gruntownie przebadanym.
O czym jeszcze powinniśmy wiedzieć?
- Rynek e-papierosów jest zróżnicowany. Użytkownik może używać systemu otwartego lub zamkniętego, gdzie tylko wymienia kartridż z liquidem, jak to mam miejsce na przykład w przypadku urządzenia Vuse ePod. Moim zdaniem powinniśmy doprowadzić do takiej sytuacji, by konsument nie mógł w produkcie nic zmieniać, by sięgał po ten finalny, którego recepturę i ostateczny skład wcześniej zbadano. Jeśli decydujemy się na systemy otwarte, to tylko przy użyciu gotowych do użycia liquidów.W ideę gotowego produktu jest wpisane dostarczenie substancji, której ostateczna formuła podlegała całemu systemowi badań, podkreślam – ostateczna formuła, po którą -z intencją użycia bez jakiejkolwiek ingerencji własnej - sięga użytkownik urządzenia.