Trzeba skrócić czas diagnozowania i leczenia otyłości, inaczej czeka nas paraliż systemu ochrony zdrowia - wskazali eksperci panelu na temat społecznych i ekonomicznych konsekwencji choroby otyłościowej, podczas HCC 2022

W Polsce mamy do czynienia z pandemią otyłości. Już 35 lat temu została ona wpisana przez WHO na listę chorób i problemów zdrowotnych, jej kod ICD to E66.
Według badań CBOS w 2019 r. aż 60 proc. Polaków miało nadmierną masę ciała, a 20 proc. chorowało na otyłość.
- To daje nam koszulkę lidera w Europie pod względem przyrostu liczby zachorowań na otyłość i częstości jej występowania. Na świecie zajmujemy piąte miejsce - zaznacza prof. Paweł Bogdański, prezes Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości, kierownik Katedry i Zakładu Leczenia Otyłości, Zaburzeń Metabolicznych oraz Dietetyki Klinicznej, UM im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu. Podkreśla, że otyłość dotyka również dzieci. Nieprawidłowa masa ciała u dziecka powoduje, że ryzyko otyłości w dorosłym życiu rośnie 18-krotnie. Ta z kolei prowadzi do ponad 200 powikłań, w tym m.in. cukrzycy typu 2, nadciśnienia tętniczego, zaburzenia krążenia, chorób stawów, sprzyja też nowotworom.
- Trzeba powiedzieć wprost, że to choroba przewlekła bez tendencji do samoistnego ustępowania, z tendencją do nawrotu, prowadząca nie tylko do powikłań medycznych, ale też społecznych, ekonomicznych. Zagraża zdrowiu i życiu - podsumowuje prof. Paweł Bogdański.
Dlatego nie można czekać. Należy przede wszystkim zadbać o szybką diagnozę, która dziś trwa średnio pięć lat. Powinna być na każdym etapie systemu leczenia od POZ przez AOS po szpital. A drogą do tego powinien być pomiar wartości wskaźnika masy ciała, BMI.
- Choć proste, badanie to nie jest standardem. Nadal w gabinetach lekarskich pacjenci borykający się z nadwagą słyszą, że powinni więcej się ruszać i mniej jeść. To ich demotywuje do leczenia choroby, na którą wpływa wiele czynników. Konieczna jest edukacja pacjentów, ale i środowiska medycznego, że otyłość to choroba, że trzeba ją leczyć, a jej diagnoza powinna mieć miejsce już u lekarza rodzinnego - uważa Agnieszka Liszkowska-Hała, ambasadorka kampanii „Porozmawiajmy szczerze o otyłości”.
Są narzędzia do radzenia sobie z otyłością. Nie powinniśmy jej leczyć paliatywnie, czyli dążyć do minimalizacji szkód, ale leczyć przyczyny.
- Zarejestrowane są już cztery leki, z których trzy są stosowane w Polsce. Najnowszy jest wyczekiwany przez pacjentów i środowisko medyczne. Pozwala na znaczącą i skuteczną redukcję masy ciała. Ryzyko cukrzycy przy jego zastosowaniu spada o 80 proc. - mówi prof. Paweł Bogdański, podkreślając, że nadszedł czas, by wykorzystywać wszystkie nowoczesne metody leczenia o potwierdzonej skuteczności.
- Gdy leczenie farmakologiczne okaże się nieskuteczne, rozwiązaniem jest operacja bariatryczna. Wskazaniem jest wartość wskaźnika masy ciała powyżej 40 lub 35, gdy występują powikłania związane z otyłością. Trafiają jednak do nas pacjenci, u których ten wskaźnik wynosi 60, a nawet 100. Choroba nie została rozpoznana. To katastrofa - mówi prof. Mariusz Wyleżał, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości, kierownik Warszawskiego Centrum Kompleksowego Leczenia Otyłości i Chirurgii Bariatrycznej, Szpitala Czerniakowskiego w Warszawie.
Ma on nadzieję, że w 2022 r. otyłość przestanie być leczona paliatywnie. 4 marca przypada Światowy Dzień Walki z Otyłością, wyznaczony w 2015 r. przez World Obesity Federation. W 2022 r. odbył się pod hasłem „Everybody needs to act” („Każdy musi działać”).
Od tego roku mamy program KOS-BAR, kompleksowej opieki specjalistycznej nad pacjentami leczonymi z powodu otyłości olbrzymiej. Zakłada on terapię w ośrodku koordynującym, zapewniającym opiekę przed i po operacji bariatrycznej. Do pilotażu wytypowano 15 ośrodków.
- Oferta płatnika publicznego nadal jednak nie jest kompleksowa. Potrzeba programu zachowawczego leczenia otyłości, który obejmie pacjentów nie kwalifikujących się do leczenia chirurgicznego. Chodzi o to, by zagwarantować najlepszy efekt terapeutyczny na każdym etapie leczenia, satysfakcjonujący dla pacjenta i klinicysty - mówi dr Małgorzata Gałązka-Sobotka, dziekan Centrum Kształcenia Podyplomowego, dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelnia Łazarskiego, zastępca przewodniczącego Rady NFZ.
Lucyna Ostrowska, prezes elekt Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości, kierownik Zakładu Dietetyki i Żywienia Klinicznego UM w Białystoku, podkreśla, że trzeba dążyć do tego, by pacjenci mieli dostęp do uznanych, zbadanych metod, do których należy: terapia żywieniowa, aktywność fizyczna, terapia psychologiczna, farmakologiczna oraz leczenie chirurgiczne.
- Leczeniem powinny zajmować się zespoły terapeutyczne, złożone z lekarza, dietetyka, fizjoterapeuty, psychologa, psychiatry oraz chirurga bariatry. Specjaliści powinni współpracować pod kierownictwem lekarza prowadzącego - opisuje Lucyna Ostrowska.
Wzrost powikłań z powodu otyłości to dłuższe kolejki do specjalistów, czyli mniejszy dostęp do leczenia dla każdego.
- Bezpośrednie koszty poniesione na leczenie Polaków z nadwagą w 2017 r. wyniosły 5 mld zł. Pośrednie, uwzględniające utratę ich produktywności sięgnęły 10 mld zł. Wydatki pochłaniają już 3,3 proc. PKB. Szacuje się, że jeśli liczba zachorowań na otyłość będzie rosła, w 2060 r. przekroczą 4 proc. PKB - tłumaczy dr Małgorzata Gałązka-Sobotka. - Mamy środki na walkę z chorobą. Zostały przewidziane w KPO, ale też pochodzą z wprowadzonej w 2021 r. opłaty cukrowej. Ta zasiliła budżet kwotą 1,5 mld zł - dodaje.
Nadzieję na zmiany daje uznanie otyłości w Polsce za chorobę cywilizacyjną. Stało się tak za sprawą opracowanej przez rząd strategii rozwoju systemu ochrony zdrowia do 2030 r., w której otyłość została uznana za zaburzenie metaboliczne, a nie behawioralne.
PAO
foto: materiały prasowe

partner relacji:

foto: materiały prasowe