Niewydolność szpitali, nieprzygotowanie służb sanitarnych, brak strategii zarządzania, czy ograniczenie możliwości testowania – to tylko niektóre z zarzutów raportu Instytutu Jagiellońskiego, które wczoraj przedstawiono na Radzie ds. Ochrony Zdrowia w Kancelarii Prezydenta.

Profesor Grzegorz Gielerak, dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego i jeden ze współautorów raportu poświęconego zagrożeniom związanym z epidemią koronawirusa, zapowiadając go, przekonywał, że jego celem nie jest krytykanctwo, a jedynie identyfikacja słabości i zagrożeń, by na ich podstawie przygotować się do kolejnych kryzysów. Jednak obraz, jaki wyłania się z raportu, jest bardzo krytyczny.
Oto jeden z pokazanych w nim przykładów. „Szybkość i adekwatność reakcji na zarządzanie kryzysem jest kluczowym elementem porządkującym dla administracji rządowej i samorządowej w zakresie gotowości państwa na czas kryzysu. Udowodniły to kraje takie jak Włochy, Holandia, Norwegia i Wielka Brytania, a czego w dużej mierze, zwłaszcza w pierwszym półroczu trwania pandemii, zabrakło w Polsce, gdzie m.in. do końca czerwca 2020 r. nie powołano sztabu kryzysowego” – piszą autorzy. I wskazują, że np. dokument o nazwie Strategia walki z pandemią COVID-19 wersja 3.0, który został opublikowany w październiku 2020 r. (ósmy miesiąc pandemii), nie spełnia definicji strategii. Nie przedstawiał bowiem celów ani sposobów ich osiągania, zadań do wykonania.
Kolejnym zarzutem był brak wdrożenia w Polsce systemu zbierania danych krytycznie ważnych do zarządzania walką z pandemią, czego skutkiem był brak przygotowania do kolejnych fal. – Z doświadczeń COVID-19 wynika, że wiele grup ekspertów było gotowych natychmiast i całkowicie się zaangażować w pomoc dotyczącą analizowania danych dotyczących rozprzestrzeniania się epidemii na poziomie lokalnym i w skali kraju – piszą autorzy.
Fatalnie oceniono m.in. sytuację w szpitalach. Autorzy raportu wskazują na brak wystarczającej liczby miejsc, sprzętu medycznego, tlenu, stanowisk intensywnej terapii. Ale nie tylko. Mowa też o niewystarczającej kadrze oraz brakach w ich wyszkoleniu, braku koordynacji w zarządzaniu oraz niewłaściwym finansowaniu świadczeń. Autorzy zwracają uwagę na nieprzyjmowanie pacjentów do szpitali i ich przepełnienie. Jedyny pozytyw, który dostrzeżono, to utworzenie oddziałów covidowych w szpitalach, lecznic jednoimiennych oraz placówek tymczasowych. Choć i tu wskazano na błędy: w raporcie jest mowa o wąskim gardle, którym okazały się możliwości szpitalnych izb przyjęć oraz oddziałów ratunkowych, podczas gdy w większości szpitali jednoimiennych obserwowano niewielkie obłożenie łóżek. Jak podkreślają autorzy analizy, zaobserwowano tworzenie oddziałów covidowych bez sprawdzenia, czy w danym miejscu występują właściwe warunki techniczne. Autorzy zarzucają również decydentom wypuszczenie błędnych rozporządzeń m.in. dotyczących ratownictwa medycznego, które doprowadziły do fatalnego dostępu do ratownictwa.
Negatywna notę zebrało też bezpieczeństwo lekowe. Pandemia unaoczniła, zdaniem autorów raportu, jak bardzo koncerny farmaceutyczne są uzależnione od dostawców z Azji w zakresie substancji czynnych i leków generycznych. Podkreślono, że tylko ok. 30 proc. leków sprzedawanych w aptekach w Polsce pochodzi z produkcji polskiej, a udział polskiego API w nich jest marginalny.
W dokumencie autorzy zwracali także uwagę na słabe możliwości testowania (jedna z najniższych liczb wykonanych testów w przeliczeniu na liczbę mieszkańców). „Wąskim gardłem systemu był także utrudniony dostęp do informacji, kto i na jakich zasadach (również finansowych) może wykonywać testy. Obecnie (lipiec 2021) kwestią jest skandalicznie wysoka wycena testów, np. testy PCR ref dla laboratoriów – 280 PLN miała sens w kwietniu 2020, ale dzisiaj test kosztuje 30 PLN plus robocizna kolejne 30 PLN, więc ta wycena jest nieadekwatna” – wskazują autorzy.
Dostało się także służbom sanitarnym. „W warunkach epidemii nie powinien funkcjonować system kolejkowy, ponieważ zwielokrotnił on ryzyko transmisji SARS-CoV-2 u osób, które już wstępnie zostały wytypowane. Pacjentów, u których nie stwierdzono pełnych objawów, z rozpoznaniem podejrzenia choroby kierowano do pobytu domowego i jednocześnie zgłaszano do sanepidu. Całymi dniami czekali oni na weryfikację ze strony służb, zaś osoby z ich kontaktu przez ten czas w ogóle nie były monitorowane. Długo na decyzje administracyjne służb czekali także pacjenci z kontaktu epidemicznego, którzy co do zasady powinni być obłożeni kwarantanną” – pisali autorzy.
Prezydent Andrzej Duda, rozpoczynając wczorajsze posiedzenie Rady ds. Ochrony Zdrowia, przekonywał – jeszcze przed omówieniem raportu – że świetnie sobie poradziliśmy w trakcie pandemii. Wskazał jedynie na problem niedoboru kadr. – Czy jesteśmy w stanie sobie z nim poradzić? Fajnie, że mamy dobrze wyposażone szpitale, tylko najważniejszego i absolutnie niezastępowanego elementu nie będziemy mieli, czyli czynnika ludzkiego. Pytanie, co zrobić, jakie środki powinniśmy już dzisiaj podjąć, żeby się przed tym nieuchronnym zjawiskiem ratować? To na pewno bardzo ważne zagadnienie – mówił prezydent.
Autorzy raportu nie ograniczają się do wskazywania błędów. Przedstawiają też swoje rekomendacje dla rządu, które w ich ocenie mają zabezpieczyć kraj i ludność na wypadek sytuacji kryzysowych i zdarzeń nadzwyczajnych. Mowa w nich o powołaniu 12-osobowego zespołu ds. medycznych przy prezesie rady ministrów, który opracuje mapę ryzyka i scenariusze rozwoju zagrożeń, oraz pełnomocnika ds. bezpieczeństwa lekowego. Konieczne jest też utworzenie Funduszu Rezerwy Bezpieczeństwa na finansowanie wydatków nadzwyczajnych oraz wypracowanie i wdrożenie wytycznych operacyjnych w poszczególnych obszarach systemu ochrony zdrowia. Nie obędzie się też bez reformy organizacyjnej stacji sanitarno-epidemiologicznych w zakresie zmiany struktury podległości pod GIS.
Wąskim gardłem okazały się m.in. możliwości szpitalnych izb przyjęć