Nawet jeśli udział dzieci w ogólnej liczbie zakażonych SARS-CoV-2 wzrasta, to zagrożenie COVID-19 dla tej grupy wiekowej pozostaje niewielkie.

Z analizy statystyk gromadzonych przez Europejskie Centrum Zapobiegania i Prewencji Chorób (ECDC) – agencji odpowiedzialnej za nadzór epidemiologiczny w Unii Europejskiej – przeprowadzonej przez DGP wynika, że wrzesień nie zmienił znacząco pandemicznego położenia dzieci i młodzieży. Tylko w siedmiu krajach Unii średnie, dwutygodniowe wartości zakażeń wśród najmłodszych w wieku do 15 lat są najwyższe w całej pandemii. W pozostałych państwach jest widoczny trend spadkowy.
Wzrost ma po części związek z falą testowania z powodu powrotu dzieci do szkoły – tak jest w Irlandii. Ale już na Litwie, która znalazła się w siódemce, po prostu pogorszyła się ogólna sytuacja epidemiologiczna. Z kolejnymi falami zakażeń mierzą się również Rumunia i Słowenia. Jednak patrząc na całą Europę, widać, że mimo przetaczających się przez państwa kolejnych fal, dzieci nadal są raczej bezpieczne.
Od marca 2020 r. średnio co 10. chory to nastolatek. We Włoszech dzieci do 10. roku życia stanowią 5,7 proc. chorych, kolejne 10 proc. to nastolatki do 19. roku życia. W Czechach wykryto wirusa u 188 tys. dzieci do 14. roku życia, co stanowi ok. 11 proc. wszystkich wykrytych przypadków. Choć, jak wynika z analiz wykonanych na podstawie danych z ECDC, są okresy, kiedy udział dzieci wśród zakażonych wzrasta do ponad 20 proc., a są też państwa, jak Dania, w której w ostatnich tygodniach stanowiły one jedną trzecią przypadków. To jednak, jak wskazują eksperci, nie musi oznaczać, że ich liczba rośnie. Ponieważ chorują głównie osoby niezaszczepione, a tych jest więcej wśród młodzieży, to w naturalny sposób również ich odsetek w grupie chorych jest wyższy. Stąd, zdaniem ekspertów, wzrost wskazuje nie na rozprzestrzenienie się choroby wśród najmłodszych, ale raczej na skuteczność szczepień. Tym bardziej że nie rosną zgony w grupie dzieci. Z ostatnich danych Amerykańskiego Towarzystwa Pediatrycznego (z 16 września 2021 r.) wynika, że w siedmiu stanach nie zanotowano ani jednego przypadku śmiertelnego, a wskaźnik dla całych Stanów to ok. 0,03 proc.
Jak to wygląda w Polsce? Analiza jest dość trudna ze względu na małą wiarygodność danych. Jak podkreśla samo ECDC, istotnym elementem pozwalającym na rzetelną analizę sytuacji epidemicznej jest liczba testów. A ta jest w Polsce – w przeliczeniu na liczbę mieszkańców – wyjątkowo niska. Z tych danych, które są, wynika, że dzieci do 15. roku życia z COVID-19 stanowią niewiele ponad 3 proc. wszystkich przypadków. Lekarze podkreślają jednak, że kłopot w tym, iż u dzieci, które chorują, przebieg choroby może być bardzo ciężki, a jej efekty długofalowe. Coraz więcej jest przekonujących dowodów na to, że są to jednak bardzo rzadkie przypadki.
Naukowcy z londyńskiego King’s College opublikowali w tym tygodniu wyniki swoich badań na łamach renomowanego czasopisma „Lancet Child and Adolescent Health”. Badacze wzięli pod lupę grupę 1,7 tys. dzieci w wieku od 5 do 17 lat, u których zdiagnozowano COVID-19 między wrześniem 2020 r. a lutym 2021 r. Wyszło im, że symptomy COVID-19 utrzymują się dłużej niż cztery tygodnie u 4 proc. dzieci, a dłużej niż osiem tygodni u 2 proc.
Naukowcy wciąż starają się wytłumaczyć nietypowy związek między najmłodszymi a COVID-19. I wskazują m.in. na sposób, w jaki działa układ odpornościowy u dzieci. Dla przykładu u najmłodszych, którzy niedawno zakazili się koronawirusem, wykryto wyższe niż u dorosłych poziomy neutrofili – komórek wchłaniających wirusy, zanim te ostatnie zaczną wyrządzać szkody. Skuteczność neutrofili zmniejsza się z wiekiem. Co więcej, wiele wskazuje na to, że dziecięcy układ odpornościowy szybciej mobilizuje się do walki z wirusem. – U dzieci odpowiedź na infekcję koronawirusem od początku jest tak silna, jak u dorosłych średnio po dwóch dniach – tłumaczył niedawno na łamach magazynu „Nature” Roland Eils z Berlińskiego Instytutu Zdrowia. – To opóźnienie decyduje o różnicy między dorosłymi a dziećmi – podsumowywał naukowiec.
Do końca miesiąca Pfizer i BioNTech chcą przedstawić wyniki badań klinicznych nad szczepionką przeciw COVID-19 w grupie wiekowej 5–11 lat. Na razie firmy poinformowały, że preparat powoduje u najmłodszych silną odpowiedź immunologiczną. Do zatwierdzenia potrzebne są jeszcze dane o skuteczności. Jeśli Pfizer faktycznie zdąży z nimi przed końcem września, preparat może zostać dopuszczony do użytku w USA pod koniec września lub na początku października. Wkrótce potem można spodziewać się podobnej decyzji europejskiego nadzoru, czyli Europejskiej Agencji Leków.