Rząd rozważa, czy osoby po sześćdziesiątce będą mogły otrzymać kolejny zastrzyk szczepienia przeciw COVID-19. Rada Medyczna już postanowiła

Stanowisko Rady Medycznej w kwestii szczepień dawką przypominającą jest jasne: możliwość taka powinna objąć wszystkie osoby po 60. roku życia. Rada decyzję w tej kwestii podjęła pod koniec ubiegłego tygodnia, ale oficjalna rekomendacja nie trafiła jeszcze na strony kancelarii premiera. Ma to się stać niebawem.
– Członkowie rady są zgodni, że trzecia dawka powinna być dostępna dla wszystkich, którzy chcą ją przyjąć i mają ukończone 60 lat, a także dla przedstawicieli środowiska medycznego – mówi w rozmowie z DGP prof. Robert Flisiak, członek Rady Medycznej. Dodaje, że rada rekomenduje także zniesienie – jego zdaniem absurdalnego – zapisu o tym, że w Polsce kolejną dawkę mogą otrzymać tylko osoby, które zaszczepiły się preparatami genetycznymi. Obecnie z kolejnej rundy szczepień wykluczone są osoby, które dostały preparaty wektorowe (czyli szczepionki AstryZeneki czy Johnson & Johnson). Teraz ma się to zmienić.
Wczoraj Adam Niedzielski, szef resortu zdrowia, zapowiedział, że poszerzy grupę uprawnionych do kolejnej dawki, ale o szczegółach poinformuje w najbliższych dniach. W kwestii seniorów minister przekonywał, że sprawa jest jeszcze dyskutowana, nie wykluczył jednak objęcia trzecią dawką także tej grupy. Niedzielski wskazywał, że najlepiej byłoby poczekać z decyzją na rekomendację europejskiego regulatora (EMA), który jest w trakcie oceny badań na skuteczność trzeciej dawki. Decyzji można się spodziewać na początku października.
W piątek zielone światło na podawanie dawki dodatkowej osobom po 65. roku życia dał amerykański regulator, czyli FDA. Jednocześnie eksperci agencji doszli do wniosku, że na tym etapie pandemii nie ma potrzeby udostępniania trzeciego szczepienia całej populacji, ponieważ dotychczasowe zapewniają osobom młodszym wystarczającą ochronę przed ciężkim przebiegiem COVID-19 i wynikającymi z tego zgonami.
W Polsce – jak również innych krajach – trzecia dawka dostępna jest na razie dla osób z obniżoną odpornością (np. po przeszczepach). W tym wypadku chodzi o to, żeby „podciągnąć” odpowiedź immunologiczną do poziomu notowanego u osób bez problemów z odpornością. W Polsce takim osobom wystawiono 220 tys. skierowań na szczepienia. Na razie, jak wynika z informacji resortu zdrowia, z możliwości tej skorzystało 8 tys. osób (dane na koniec poprzedniego tygodnia).
Minister zdrowia podkreślił, że większym kłopotem w walce z pandemią jest niski odsetek osób po szczepieniach podstawowych. W pełni zabezpieczona jest na razie połowa Polaków. Tymczasem w regionach, gdzie ten wskaźnik jest najniższy – czyli w Lubelskiem, Podlaskiem czy Podkarpackiem – zapadalność na COVID-19 wynosi obecnie (kolejno) 5, 2,7 i 2,1 na 100 tys. mieszkańców. To najwyższe wskaźniki w Polsce. Kolejnym dowodem na skuteczność szczepień jest fakt, że grupa 70+ jest chroniona w największym stopniu, odpowiada obecnie tylko za 12 proc. nowych zakażeń.
Niedzielski na wczorajszej konferencji prasowej poinformował też, że wartość wskaźnika R wynosi 1,26, co oznacza, że pandemia nad Wisłą będzie się rozpędzać (epidemia wygasa, kiedy R jest mniejsze niż 1). Obecnie średnia tygodniowa liczba zakażeń przekroczyła 600; tydzień temu było to 450, a jeszcze niedawno 200–300. Minister przestrzegł, że jeszcze w tym tygodniu liczba dziennie wykrywanych przypadków może przekroczyć barierę tysiąca.