Szpitale skarżą się na coraz większe braki kadrowe.

Na dobrą sprawę potrzeba lekarzy każdej specjalności – nie ukrywa Piotr Gołaszewski, dyrektor Śródmiejskiego Centrum Klinicznego. – Kłopoty dało się odczuć zwłaszcza przy tworzeniu szpitali covidowych – dodaje Edyta Hanszke-Lodzińska, rzeczniczka Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu. Wybuch pandemii pokazał, jak bardzo brakuje zakaźników, ale szpitale pilnie poszukują też anestezjologów, ratowników medycznych, radiologów czy internistów na oddziały chorób wewnętrznych.
– Problem widać szczególnie w szpitalach powiatowych, gdzie na tego rodzaju oddziały poszukiwane są całe zespoły specjalistów. Wiem, bo otrzymujemy telefony od takich placówek, by wspomóc je w zakresie kadrowym – mówi Kamil Szyszow z Miejskiego Centrum Medycznego w Łodzi, dodając, że zaczyna być też problem z chirurgami. – Ich średnia wieku to 50–60 lat, a nowa kadra napływa wolniej, niż starsi odchodzą na emeryturę – zauważa. Dlatego dyrektorzy placówek chwytają się każdej metody poszukiwania specjalistów. Do łask wróciły portale branżowe, ogłoszeniowe. Popularne zaczynają być też agencje pracy.
Trudną sytuację potwierdzają dane z Mapy potrzeb zdrowotnych, czyli analizy przygotowanej przez resort zdrowia. W wielu dziedzinach liczba specjalistów jest mniejsza niż rekomendowana przez konsultantów krajowych. Tak jest w 39 z 54 wymienionych specjalizacji. Największy deficyt dotyczy lekarzy chorób wewnętrznych. Różnica między ich liczbą a wskaźnikiem rekomendowanym przez konsultanta krajowego wynosi 37,5 lekarza na 100 tys. ludności. Według prognoz sytuacja nie poprawi się w najbliższym czasie. Za sześć lat 4,8 tys. specjalistów w tej dziedzinie osiągnie wiek emerytalny, a liczba lekarzy, którzy są w trakcie specjalizacji, wynosi tylko 2,5 tys. Na drugim miejscu znalazła się medycyna rodzinna, fatalna sytuacja jest też z psychiatrami.
Dostęp do lekarzy w Polsce