Zbyt rozbudowane, za szczegółowe i posługujące się niezrozumiałą terminologią – to główne zarzuty w stosunku do ankiety kwalifikującej do programu „Profilaktyka 40+”.

Program, który ruszył 1 lipca, ma zachęcać pacjentów do zgłaszania się na badania profilaktyczne. Zainteresowanie zdaniem resortu zdrowia jest zadowalające – w ubiegłym tygodniu informowano, że do 7 lipca 80 tys. osób wygenerowało potrzebne e-skierowanie.
Niemniej zaczynają pojawiać się wątpliwości co do sposobu sformułowania ankiety kwalifikującej do programu. Tomasz Zieliński, wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego, wskazuje, że jest ona dosyć długa i zwyczajnie zniechęcająca. – Ankiety nie powinny być rozbudowane – można prowokować pacjentów, by wypełniali je częściej, ale wtedy powinny być one krótsze. W innym wypadku pacjentom się odechciewa – tym bardziej że koniec końców otrzymują pakiet badań, który mogą uzyskać po jednej wizycie u lekarza – podkreśla.
Rzeczywiście – ankieta składa się kolejno z siedmiu części, każda po około siedem punktów, w sumie 46 pytań. Kolejne pozycje różnią się stopniem ogólności – od tych z prośbą o podanie wzrostu, przez wskazanie nawyków żywieniowych i informacji o śmierci z powodu nowotworów w najbliższej rodzinie, do częstotliwości picia alkoholu. Znajdują się tam również pytania o kwestie stricte medyczne – obecność nadciśnienia tętniczego, chorób serca czy cukrzycy.
Tomasz Zieliński wskazuje, że jeśli twórcom zależało na uzyskaniu takiej liczby danych, należało je przenieść do etapu realizacji programu. Wtedy wypełnienie ankiety miałoby miejsce już z pacjentem, który zdecydował się np. na pobranie krwi. – A tutaj możemy ludzi stracić już na starcie lub nic nie zyskać – pacjenci mogą bowiem wciskać „dalej”, nie uzupełniając żadnych danych, a i tak uzyskają skierowanie – wskazuje ekspert.
A jakie doświadczenia z ankietą programu mają sami pacjenci? Z informacji rzecznika praw pacjenta wynika, że do tej pory zarejestrowano 20 zgłoszeń w tej sprawie, jednak – jak wskazuje rzecznik – problem może mieć większy zasięg.
Wśród sygnalizowanych problemów można wyróżnić dwa rodzaje – z jednej strony dotyczące technicznego przygotowania ankiety (m.in. wykorzystanie niezrozumiałej, specjalistycznej terminologii czy brak możliwości ponownej rejestracji, jeśli przerwało się wypełnianie ankiety), z drugiej – kwestie merytoryczne. Pacjenci podnoszą brak w programie badań, które chcieliby wykonać (np. tarczycy), dużej odległości do najbliższego podmiotu biorącego udział w programie czy niedostosowania do potrzeb osób niepełnosprawnych (badań nie można wykonać w domu). – RPP przygotowuje wystąpienie do Ministerstwa Zdrowia z informacją o uwagach zgłaszanych przez pacjentów i prośbą o rozważenie wprowadzenia instrukcji wypełniania ankiety, która będzie wyjaśniała terminologię i zostanie napisana prostym językiem – zapowiadał rzecznik w przesłanym nam stanowisku, a pod koniec zeszłego tygodnia zwrócił się do ministra z prośbą o ponowną analizę zastosowanych w ankiecie sformułowań.
Pojawiły się również wątpliwości co do sygnalizowania zwiększonego prawdopodobieństwa zachorowania na nowotwór – w przypadku gdy algorytm je wykryje, system wyświetla komunikat wraz z pouczeniem skontaktowania się ze swoim lekarzem. Biuro RPP podkreśla, że jednym z podstawowych celów programu jest przystąpienie do niego jak największej liczby osób, przeprowadzenie diagnostyki i skłonienie do podjęcia leczenia, jeśli jest taka konieczność. I taka jest też funkcja tych komunikatów. Jednak zdaniem niektórych organizacji pacjentów nie jest to prawidłowy sposób informowania o niebezpieczeństwie.
Anna Kupiecka, prezes fundacji OnkoCafe, wskazuje, że dialog z pacjentem na temat jego zdrowia, szczególnie w obszarze tak ważnym, wymaga dużej rozwagi. Zawsze musi również charakteryzować go indywidualne podejście. – Szczególnie trudnym momentem jest ten, w którym pacjent otrzymuje informację o możliwości choroby – w takiej chwili nikt nie powinien być sam, otrzymanie tej informacji w formie lakonicznego komunikatu na ekranie komputera z pewnością nie jest dobrym sposobem – wskazuje ekspertka, podkreślając również potrzebę zabezpieczenia dla pacjenta możliwości kontaktu z ekspertem lub psychologiem za pośrednictwem e-maila, a najlepiej telefonu.
Zaś Joanna Frątczak-Kazana z Fundacji Onkologicznej Alivia wskazuje, że w przypadku ankiety mamy do czynienia z komunikacją negatywną. – Pacjent, zamiast zostać zachęconym do kontaktu z lekarzem, może wpaść w panikę i nawet zrezygnować z badań, szczególnie że komunikat mówi o „niezwłocznym” kontakcie – podkreśla. Zwraca przy tym uwagę, że błędy w komunikacji są jednym z czynników ograniczających zgłaszalność na badania profilaktyczne, w ich wyniku wiele osób uruchamia mechanizmy obronne, takie jak wyparcie. – Dlatego zachęcamy twórców ankiety do analizy treści oraz ich konsultacji ze specjalistami z zakresu komunikacji medycznej – kończy ekspertka. ©℗