Brak regulacji wykonywania zawodu terapeuty nie sprzyja ani samym terapeutom, ani ich pacjentom. Sytuację wykorzystują niektóre poradnie, zmuszając swoich pracowników do postępowania niezgodnego z etyką.

Terapeuta zobowiązuje się, że będzie prowadził psychoterapię przez określoną liczbę spotkań (niezależnie od wskazań merytorycznych); nie ma prawa po zakończeniu pracy w danym ośrodku kontynuować terapii pacjenta gdzie indziej, a nawet nie może podać informacji, gdzie będzie pracował; nie może skierować pacjenta na dodatkową konsultację poza ośrodkiem, nawet jeśli uznaje, że merytorycznie jest to wskazane; rozwiązując umowę, musi przekazać niezakończone procesy terapeutyczne innym terapeutom w ramach lojalności z ośrodkiem, a nie kierując się dobrem lub wyborem pacjenta – to przykłady klauzul, które wpisywane są do umów z niektórymi placówkami. Za niedotrzymanie którejś z nich terapeuta musi płacić kary umowne (zazwyczaj w formie realizacji weksla wystawionego in blanco), nie może też o tych zasadach informować pacjentów – także w sprawach, które bezpośrednio ich dotyczą.
Na problem zwróciła uwagę sekcja psychoterapii Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego (PTP), apelując do swoich członków, by podpisując umowy, pamiętali o etyce zawodowej i w razie dylematu powoływali się na kodeks etyczny.
Sytuację komplikuje jednak fakt, że nie wszyscy psychoterapeuci są psychiatrami, duża część z nich to psycholodzy, a ten zawód wciąż jest w praktyce nieuregulowany. Nie ma samorządu, którego rolą jest interweniowanie w takich wypadkach, ani rzecznika odpowiedzialności zawodowej.
Podpisywać czy nie?
– Na pewno te zapisy są niezgodne z kodeksem etycznym psychoterapeutów PTP oraz w ogóle z etycznymi aspektami prowadzenia psychoterapii – mówi Katarzyna Sarnicka, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Psychologów (OZZP). I przekonuje, że psychoterapeuta powinien unikać sytuacji, które ograniczą jego bezstronność, mogą powodować konflikt interesów i naruszać dobro pacjenta. – W przytoczonych zapisach ewidentnie jest nacisk na procesy długoterminowe i współpracę z konkretnym ośrodkiem. Nie biorą one pod uwagę autonomii pacjenta i jego wolnej woli – dodaje. I podkreśla, że zgodnie z kodeksem etycznym w przypadku konfliktu interesów własnych lub instytucji zatrudniającej psychoterapeutę z dobrem pacjenta obowiązuje zasada: dobro pacjenta jest najwyższym prawem.
Również zdaniem prawników przedstawione klauzule są co najmniej nieetyczne. – Żadna umowa wiążąca terapeutę nie może naruszać obowiązku działania wobec pacjenta zgodnie z najlepszą wiedzą. Jeśli umowa zawiera takie zobowiązania, to jest nieważna, bo stoi w sprzeczności z podstawowym obowiązkiem terapeuty – mówi Rafał Janiszewski, właściciel kancelarii doradzającej placówkom medycznym.
Karolina Podsiadły-Gęsikowska, adwokat z kancelarii adwokacko-radcowskiej Podsiadły-Gęsikowska, Powierża Sp.p., zwraca uwagę, że wymuszanie na pacjencie opłat za usługi, które nie są mu potrzebne, może spełniać przesłanki do uznania, iż mamy do czynienia z przestępstwem z art. 286 k.k., czyli oszustwem. – Terapeuta, zobowiązując się – bez wywiadu z daną osobą – iż przeprowadzi z nią z góry określoną liczbę spotkań (co wiąże się z dodatkowym kosztem), narusza swoim działaniem ten artykuł. Nie można przecież bez spotkania z pacjentem określić czasu potrzebnego do przeprowadzenia terapii. To tak, jakby mechanik samochodowy bez obejrzenia pojazdu czy też przeprowadzenia rozmowy z jego posiadaczem z góry określił, ile godzin poświęci na naprawę – wskazuje. I dodaje, że z tego samego artykułu odpowiedzialność może ponosić również przedstawiciel poradni, który zobowiązuje terapeutę, aby postępował w nieuczciwy sposób.
Jej zdaniem groźna – zarówno dla terapeuty, jak i pacjenta – jest również klauzula, która zabrania konsultowania pacjenta poza poradnią. Może narazić np. na odpowiedzialność cywilną za zwiększenie rozstroju zdrowia u pacjenta.
W ustawowej luce
Karolina Podsiadły-Gęsikowska podkreśla, że stosując się do tego typu klauzul, terapeuta będący lekarzem naraża się również na odpowiedzialność zawodową, gdyż narusza kodeks etyki lekarskiej.
– Terapeuta będący psychologiem również co do zasady narusza normy postępowania wynikające z ustawy o zawodzie psychologa i samorządzie zawodowym psychologów, za co grozi odpowiedzialność zawodowa. Niemniej wobec braku ustanowienia samorządu psychologów nie ma organu, który egzekwowałby tego typu naruszenia. Pozostali terapeuci, niebędący lekarzami czy też psychologami, mogą liczyć się z sankcjami wynikającymi z faktu, iż są członkami któregoś ze stowarzyszeń. Ponieważ nie ma uregulowań w prawie, terapeuci zrzeszają się i samodzielnie kontrolują przestrzeganie ustanowionych norm etycznych – wskazuje.
– Psychoterapeuci nie mają w ogóle swojej ustawy, a dobrze, by ich zawód też był uregulowany. Psycholodzy są w o tyle lepszej sytuacji, że istnieje ustawa o zawodzie psychologa z 2001 r. – co prawda nie funkcjonuje w pełni, ale nie została uchylona ani znowelizowana, więc prawnicy i sądy się na nią powołują, szczególnie na zapisy dotyczące tajemnicy zawodowej. Ustawa jest w systemie prawnym, ale nie powstał samorząd – potwierdza Katarzyna Sarnicka.
Dlatego psycholodzy od lat walczą o nowe regulacje. – Opisana sytuacja pokazuje dobitnie, że w przypadku psychologów, jak i innych zawodów zaufania publicznego samorząd jest bardzo potrzebny, choćby dlatego, że jednym z jego najważniejszych zadań jest pilnowanie standardów. Łatwiej wówczas byłoby ich przestrzegać, reagować na nadużycia, a także na takie właśnie przypadki – gdy nie mamy do czynienia z łamaniem prawa, ale działaniem wbrew kodeksowi etycznemu. Samorząd jest od tego, aby udzielać pomocy psychologom czy psychoterapeutom postawionym w takiej problematycznej sytuacji przez pracodawcę, gdy mamy ewidentny konflikt interesów – przekonuje szefowa OZZP.
Teraz jest na to szansa, ponieważ stosowny projekt przygotował Parlamentarny Zespół ds. Ustawowego Uregulowania Zawodu Psychologa (patrz infografika). W zeszłym tygodniu zakończyły się konsultacje ze środowiskiem. Dopiero po uwzględnieniu zagłoszonych w ich trakcie uwag ma być on oficjalnie złożony w Sejmie.
Pacjent nie całkiem bezradny
Czy to oznacza, że w tej chwili pacjenci nie mają jak walczyć z nieuczciwymi praktykami? Zdaniem Rafała Janiszewskiego – niekoniecznie. Przypomina, że jeśli podmiot prowadził działalność leczniczą – a w przypadku udzielania takich świadczeń jak terapia czy psychoterapia tak być powinno – to on ponosi odpowiedzialność. Choć przyznaje, że placówki niekiedy starają się ten wymóg omijać i nie rejestrować działalności leczniczej (tylko np. indywidualną praktykę albo jakieś formy poradnictwa).
Poszkodowana osoba może też zwrócić się do rzecznika praw pacjenta – nawet w sytuacji wątpliwej z formalnego punktu widzenia (rzecznika bowiem wiążą przepisy, w ramach których może działać). – Jestem jednak przekonany, że rzecznik podejmie interwencję i każdy taki przypadek sprawdzi. Moim zdaniem każdy, kto korzystał z jakichś usług i w związku z tym czuł się pacjentem, może się do RPP zgłosić – konkluduje.
Nowa ustawa o zawodzie psychologa - wybrane zapisy