Już nie tylko Chiny i Rosja chcą coś zyskać dzięki dostawom preparatów przeciw COVID-19. Do gry o wpływy przyłączają się kolejni gracze.
Już nie tylko Chiny i Rosja chcą coś zyskać dzięki dostawom preparatów przeciw COVID-19. Do gry o wpływy przyłączają się kolejni gracze.
Doskonałym przykładem są Stany Zjednoczone, kraj dotychczas raczej nieobecny jeśli chodzi o dystrybucję szczepionek w państwach rozwijających się. To się jednak wkrótce zmieni: Kongres w budżecie na ten rok przewidział 2 mld dol. na zakup preparatów, które mają trafić do niezamożnych państw. Już w lutym Joe Biden zapowiedział, że chce zwiększyć tę kwotę do 4 mld dol. Niedawno zapowiedział też, że wyśle 4 mln dawek preparatu AstraZeneca do Meksyku.
Po okresie względnej ciszy państwa rozwinięte coraz częściej zaczynają głośno podkreślać swoje szczepionkowe zasługi dla świata. Robi to nawet Unia Europejska, gdzie akcja szczepień wciąż buksuje w miejscu. Przedstawiciele Komisji Europejskiej coraz częściej podkreślają, że Unia jak na razie wysyła w świat najwięcej szczepionek spośród państw rozwiniętych. Z europejskich fabryk do klientów poza Wspólnotą trafiło ok. 80 mln dawek. Coraz częściej będzie też słychać o 1 mld dol., jakie UE przeznaczyła na wsparcie inicjatywy COVAX – programu zapewnienia szczepień mieszkańcom państw niezamożnych.
Krajem o wyjątkowo dobrej pozycji do uprawiania dyplomacji szczepionkowej są Indie. Tutaj znajduje się 60 proc. globalnych mocy produkcyjnych, jeśli chodzi o tę klasę preparatów. Premier Narendra Modi, który widzi swój kraj w pierwszej lidze globalnych superpotęg, postanowił wykorzystać te atuty: już w styczniu ogłosił program „Vaccine Maitri”, czyli „szczepionkowa przyjaźń”.
W jego ramach do prawie 80 krajów trafiło już ponad 60 mln dawek różnych szczepionek. Wczoraj na przykład na lotnisko w Suwie, stolicy wyspiarskiego państwa Fidżi, dotarło 100 tys. dawek szczepionki AstryZeneki (koncern ma umowę na wytwarzanie swojego preparatu z największym producentem szczepionek na świecie, firmą Serum Institute of India). Resort dyplomacji do nagłośnienia wysiłków zaprzągł media społecznościowe, gdzie można zobaczyć filmy, na których zwykli ludzie (i politycy) dziękują Indiom za pomoc w dostarczeniu szczepionek.
W dyplomację szczepionkową zaangażowali się także mniejsi gracze, którzy przy okazji zwietrzyli możliwość poszerzenia swoich wpływów. I tak pierwszym krajem, który rozpoczął akcję szczepień w Afryce, były Seszele. Mieszkańcy otrzymali preparat chińskiej produkcji, który wyspiarskiemu państwu podarowały Zjednoczone Emiraty Arabskie (na Seszele trafiły też szczepionki z Indii).
Prawda jednak jest taka, że państwa – producenci szczepionki pozwalają sobie na szczodrość tylko wówczas, kiedy wiedzą, że mogą sobie na to pozwolić. Chiny chętnie wysyłają swoje preparaty w świat, bo pandemia jest u nich dalekim wspomnieniem, poza tym pracują nad zatarciem złego wrażenia, jakie pozostawiła po sobie dyplomacja maseczkowa z ub.r. W Rosji z kolei szczepionek nie brakuje, ale mało jest na nie chętnych.
Nie inaczej jest na Zachodzie czy w Indiach. Odstawiony ostatecznie na półkę przez UE pomysł wprowadzenia ograniczeń eksportowych dla szczepionek spotkał się z olbrzymią krytyką na całym świecie. Ale kiedy pandemia znów zaczęła przybierać na sile w Indiach, premier Narendra Modi nie miał najmniejszych skrupułów, żeby przykręcić kurek z dawkami. Uznał bowiem, że priorytet ma akcja szczepień nad Gangesem. Tempo podawania preparatów chroniących przed COVID-19 w kraju pozostawia bowiem wiele do życzenia.
W tym kontekście za symboliczny gest należy uznać również deklarację Joego Bidena o przekazaniu dawek preparatu AstraZeneca Meksykowi. Prawda jest taka, że 4 mln dawek sytuacji w USA – kraju, gdzie dziennie podaje się ich ponad 2,5 mln – dramatycznie nie zmieni, a darowizna obejmuje preparat, który nawet jeszcze nie otrzymał dopuszczenia na amerykańskim rynku. Jeśli Ameryka zacznie dzielić się na większą skalę swoimi dawkami, to prawdopodobnie dopiero w drugiej połowie roku, kiedy zaspokoi zapotrzebowanie wewnętrzne.
To oznacza, że w perspektywie paru miesięcy najmniej na dyplomacji szczepionkowej może ugrać Unia Europejska. Podczas gdy USA zaspokoją już własne potrzeby i zaczną wysyłać dawki w świat, państwa UE dopiero zaczną szczepić się na potęgę. Sytuacja – o ile pandemia nie przybierze gorszego obrotu – zmieni się dopiero w drugiej połowie roku, kiedy zaszczepiony będzie już duży odsetek populacji europejskiej. Unia bowiem także zakupiła na własne potrzeby więcej dawek, niż wynikałoby z liczby ludności.
SARS-CoV-2 najprawdopodobniej przeskoczył na człowieka z nietoperza za pośrednictwem innego zwierzęcia. Nie ma jednak pewności, że stało się to na rynku Huanan w mieście Wuhan, gdzie handlowano żywym inwentarzem. Takie są najważniejsze konkluzje raportu Światowej Organizacji Zdrowia dotyczącego początków pandemii.
Dokument nie jest jeszcze dostępny dla opinii publicznej; najważniejsze wnioski opublikowała wczoraj agencja Associated Press, której udało się dotrzeć do jego treści. Nie zawiera niespodzianek: teza o przeskoku na zwierzę-pośrednika, a następnie na człowieka dotychczas była najpowszechniej przyjmowana jako wytłumaczenie genezy pandemii. Ekspertom WHO nie udało się natomiast jednoznacznie wskazać, do jakiego gatunku należy „brakujące ogniwo”. Nie wykluczają wszakże, że SARS-CoV-2 na człowieka przeskoczył bezpośrednio z nietoperza.
Naukowcy doszli również do wniosku, że niemożliwe jest jednoznaczne stwierdzenie, że pandemia rozpoczęła się na feralnym rynku w mieście Wuhan. Wykluczyli za to tezę o ucieczce wirusa z laboratorium.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama