Tarcia zaczęły się, kiedy Europejska Agencja Leków dopuściła do użycia pod koniec stycznia preparat szwedzko-brytyjskiego koncernu AstraZeneca. Okazało się, że producent nie będzie mógł zrealizować zapowiadanych dostaw, bo – jak sam tłumaczył – ma problemy z produkcją. W Brukseli szybko zorientowano się, że takich trudności koncern nie ma w dostawach na Wyspy.

Dlatego Komisja Europejska wprowadziła rejestr eksportu, zmuszając wszystkie firmy produkujące szczepionki na terenie UE do meldowania, ile szczepionek wywożą do krajów trzecich. Przy okazji pojawił się pomysł, by przywrócić kontrolę na granicy północnoirlandzkiej, co podniosło ciśnienie w Londynie (KE szybko się z tego wycofała).
Rejestr szczepionek od początku wzbudzał kontrowersje. Posunięcie skrytykowała WHO – Światowa Organizacja Zdrowia. Podkreślała, że „szczepionkowy nacjonalizm” może doprowadzić do przedłużenia pandemii. Bruksela odpowiadała, że mechanizm nie służy do blokowania wywozu, ale ma dać wiedzę na temat tego, ile szczepionek jest wywożonych poza granice UE.
W zeszłym tygodniu okazało się, że przynajmniej po części intencje co do zastosowania rejestru zostały odczytane słusznie. Zablokowano bowiem wywóz ponad 250 tys. dawek do Australii. Nie zrobiła tego jednak KE, lecz Włochy. Włoski resort spraw zagranicznych swoją decyzję uzasadniał m.in. tym, że Australia nie jest tzw. krajem wrażliwym w świetle europejskich zasad. Canberra podpisała kontrakt z AstrąZeneką na blisko 54 mln dawek, z czego 50 mln powstanie w zakładzie produkcyjnym w Melbourne.
Rząd australijski nie wydawał się specjalnie przejęty decyzją Rzymu. Premier Scott Morrison przyznał, że we Włoszech umiera codziennie 300 osób i że pandemia jest tam trudna do opanowania. – Sytuacja w Australii jest zupełnie inna – stwierdził. Zapewniał, że zablokowana dostawa nie zaburzy programu szczepień.
O takim zrozumieniu nie ma mowy, jeśli chodzi o UE i Wielką Brytanię. W zeszłym tygodniu przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel odpierając zarzuty o „szczepionkowy nacjonalizm”, napisał, że Wielka Brytania i Stany Zjednoczone wprost wprowadziły zakaz eksportu szczepionek i ich komponentów. Michelowi odpowiedział brytyjski premier Boris Johnson, przemawiając w Westminsterze: „Nie zablokowaliśmy wywozu ani jednej dawki”.
Londyn zaczął się domagać wyjaśnień od Michela. Ale sam do tej pory nie odpowiedział na pytania o wielkość eksportu szczepionek do krajów trzecich. Wiadomo jedynie, że z Wysp do UE trafia komponent niezbędny do produkcji szczepionki koncernów Pfizer i BioNTech.
W lutym z UE na Wyspy trafiło 8 mln dawek AstryZeneki. W minionym miesiącu Wielka Brytania użyła 11 mln szczepionek tej firmy, co oznacza, że większość dawek, które dostali Brytyjczycy, została wyprodukowana w UE. Natomiast do Wspólnoty w całym I kwartale miało trafić 80 mln dawek, ale koncern już trzykrotnie zmniejszał zapowiadane dostawy. Według Reutersa ostatecznie zgodnie z dokumentem, który otrzymała Komisja Europejska, w tym kwartale koncern dostarczy zaledwie 30 mln preparatów. Jest jasne, że AstraZeneca skupia się na realizowaniu umowy podpisanej z Wielką Brytanią, a dostawy dla UE są dla niej drugorzędne. Jako przyczynę wskazuje się to, jak w obu kontraktach sformułowano zobowiązania koncernu. Portal Politico podkreśla też, że brytyjskie prawo w takich sytuacjach bardziej dosłownie interpretuje zapisy kontraktów niż belgijskie, które obowiązuje w przypadku umowy z Unią Europejską.
W UE narastają przy tym wątpliwości wokół użycia preparatu AstryZeneki. Najnowsze mają związek z zakrzepami krwi, które miały się pojawić u osób zaszczepionych pewną partią szczepionki. Europejska Agencja Leków w piątek podała, że nie ma dowodów na to, by te objawy były spowodowane podaniem szczepionki i zaleciła dalsze jej stosowanie. Wcześniejsze wątpliwości miały związek z tym, jak na szczepionkę reagują osoby starsze.
Przyczyn opóźnień dostaw coraz częściej upatruje się za Atlantykiem. AstraZeneca liczyła, że będzie zaopatrywać UE szczepionkami wyprodukowanymi w zakładach w Stanach Zjednoczonych. Waszyngton się jednak na to nie zgodził. W zeszłym tygodniu odpowiedział Brukseli, że w najbliższej przyszłości nie jest przewidywany eksport preparatów. Teraz trwa wyścig o zapewnienie dostaw kolejnej szczepionki dopuszczonej do użycia koncernu Johnson & Johnson. – Zamierzamy zadbać o Amerykanów w pierwszej kolejności. Ale potem postaramy się pomóc reszcie świata – powiedział prezydent USA Joe Biden, informując o zabezpieczeniu dodatkowych 100 mln dawek preparatu Johnson & Johnson.
Według Światowej Organizacji Zdrowia „szczepionkowy nacjonalizm” może doprowadzić do przedłużenia pandemii