Określenie wysokości kosztów leczenia nadal będzie zależne od Ministerstwa Zdrowia - mówi Agnieszka Pachciarz, była prezes Narodowego Funduszu Zdrowia.

Resort zapowiada przeniesienie wyceny z NFZ do Agencji Oceny Technologii Medycznych. Po co?

Miałoby to większy sens, gdyby wycenę prowadziła instytucja niezależna nie tylko od płatnika, ale i od Ministerstwa Zdrowia, czyli podmiot apolityczny. Gdyby w Polsce istniało wielu płatników, wówczas musiałaby istnieć osobna instytucja, która zajmuje się tylko wyceną. Na przykład w Niemczech, gdzie działa trzech dużych płatników i ponad 100 mniejszych, istnieje podmiot, którego udziałowcami są reprezentanci świadczeniodawców, organizacji pacjentów i płatników. Przy Agencji Oceny Technologii Medycznych ma powstać ciało opiniodawczo-doradcze, w którego skład wejdzie 10 członków powoływanych przez ministra zdrowia. Przy czym trzy osoby będą przedstawicielami świadczeniodawców, dwie – płatnika, a reszta – ministra. Oznacza to nieuzasadnione zróżnicowanie wpływów w tym gremium.

Ministerstwo twierdzi, że obecnie dochodzi do konfliktu interesów – ta sama instytucja prawą ręką rozdziela pieniądze, a lewą – kontrakty.

Tyle że nowa instytucja będzie nadal pod nadzorem resortu, więc wciąż nie można mówić o jakiejś autonomii czy braku ryzyka ulegania chwilowym potrzebom politycznym. Postanowienia projektu przewidują, że plan działania agencji będzie zatwierdzał minister zdrowia. Jeśli ma on zawierać zakres prac nad wyceną na dany rok, to w ten sposób bardzo łatwo będzie można wpływać na tę instytucję. A wycena powinna przecież polegać na zobiektywizowanym i systematycznym opracowaniu, niezależnie od siły lub popularności konkretnych dziedzin medycyny. Ponadto warto pamiętać, że NFZ ma ograniczony budżet i w jego ramach trzeba będzie planować liczbę świadczeń. Więc i tak nie ma w tym zakresie dużego pola do manewru.

W jaki sposób są obecnie wyceniane świadczenia?

To zadanie należało do Narodowego Funduszu Zdrowia. W przeszłości zasady i procedury mocno się różniły, także w przypadku wycen, które NFZ zostały przekazane przez Ministerstwo Zdrowia, np. w zakresie radioterapii i innych wysokospecjalistycznych świadczeń. Mogę przybliżyć zmianę wycen w II połowie 2012 oraz 2013 r., kiedy podjęliśmy się pionierskiej pracy. Trzema różnymi metodami: przychodową, kosztów normatywnych i nową – podwójnej rekomendacji, dokonano analizy wycen większości świadczeń w pediatrii. Na tej podstawie dokonaliśmy wielu zmian, w tym także w wycenach zabiegów usunięcia zaćmy, części zabiegów w kardiologii, wielu świadczeń szpitalnych, a zwłaszcza tych w poradniach. Nie były to łatwe ani popularne zmiany, choć w efekcie doprowadziliśmy do zwiększenia liczby świadczeń zabiegowych w poradniach. Mam nadzieję, że samo przeniesienie wyceny do innej instytucji tych prac nie zahamuje.

Ile pieniędzy w budżecie NFZ było przeznaczone na wycenę?

Nie było odrębnej pozycji w budżecie. Dla konkretnych zadań, np. weryfikacji świadczeń szpitalnych, czy kardiologii inwazyjnej, zostały powołane małe grupy robocze spośród pracowników centrali. To było ich dodatkowe zadanie. W skład takich grup wchodzili analitycy, a także lekarze. Mimo że był to jeden z moich priorytetów, do realizacji tego celu udało się utworzyć tylko trzy etaty. Nie do przecenienia było też wsparcie części środowiska lekarskiego, niektórych konsultantów, którzy pracowali zwłaszcza przy analizie ponad 500 grup szpitalnych, na które składały się tysiące rozpoznań. Sumując, nie było żadnych odrębnych pieniędzy na ten cel, jedynie nowe zadania dla dotychczasowych pracowników i tylko wspomniane trzy dodatkowe osoby.

Ministerstwo chce odebrać NFZ ok. 50 mln zł i przekazać je na 60-osobowy zespół, który zajmie się wspomnianym zadaniem w AOTM.

Z projektu wynika, że płatnik ma przeznaczyć 0,07 proc. planowanych należnych przychodów z tytułu składek za ten rok obrotowy. Ta kwota ma być miesięcznie przekazywana agencji. To niedobry precedens, gdy jedna instytucja publiczna ma łożyć na utrzymanie drugiej. Jeśli przygotowywane jest w ten sposób wejście innych płatników na rynek, dofinansowanie tego zadania z pieniędzy ubezpieczonych jest niepoprawne. Zwłaszcza że pieniędzy w systemie jest znacznie za mało. Tym bardziej należałoby je wydać na leczenie pacjentów, a nie inne zadania.