Rozważania dotyczące kształtu funduszu wstrzymały prace nad rozporządzeniami koszykowymi - mówi dr Małgorzata Gałązka-Sobotka, członek Rady NFZ, dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego w Warszawie.
Sejm w ekspresowym tempie, bo zaledwie trzech dni, uchwalił nowelizację ustawy o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych. Czy to oznacza, że nie będzie kontraktowania świadczeń zdrowotnych na przyszły rok?
Nie sadzę, aby mogło być przeprowadzone w tak krótkim czasie. Na tę chwilę pożądany scenariusz to właśnie przyjęcie nowelizacji ustawy o świadczeniach umożliwiającej dyrektorom oddziałów wojewódzkich NFZ aneksowanie umów długoterminowych ze świadczeniodawcami, które właśnie się kończą. W mojej opinii ten wariant w tych warunkach finansowych i na tym etapie roku kalendarzowego jest optymalny.
Ale nawet szybkie tempo prac sejmowych nad nowelą nie zmienia faktu, że czasu na uzgodnienia warunków aneksowania z placówkami medycznymi i tak jest wyjątkowo mało?
Procedura aneksowania, choć też nie prosta, jest jednak mniej czasochłonna niż konkursy. Nawet jeżeliby nie udałoby się tego zrobić do końca grudnia, to umowy ze świadczeniodawcami wygasają z końcem lutego następnego roku. Fundusz zyskuje więc jeszcze dodatkowy czas na aneksowanie. Ich negocjowanie może więc toczyć się nawet na początku przyszłego roku. I sądzę, że do takiego trybu działania wojewódzkie oddziały funduszu są przygotowane.
Rozumiem, że dużo większym problemem jest brak rozporządzeń koszykowych, czyli tych, które określają wykazy procedur, za które płaci NFZ.
Tak. To blokuje możliwość przygotowania zarządzeń prezesa NFZ, na podstawie których dyrektorzy oddziałów funduszu przygotowują ogłoszenia konkursowe dla placówek zdrowia.
Obecnie w życie weszły pojedyńcze rozporządzenia np. z zakresu leczenia uzdrowiskowego oraz ratownictwa medycznego. Brakuje pozostałych. Szczególnie tych z zakresu lecznictwa szpitalnego i ambulatoryjnej opieki specjalistycznej.
Zakresy te są bardzo ważne, bo to one wyznaczają warunki prowadzenia działalności dla najszerszej grupy podmiotów leczniczych – szpitali, przychodni, poradni, ambulatoriów.
W poprzednich latach było tak, że rozporządzenia koszykowe były znane już w czerwcu.
Żeby można mówić o optymalnym kalendarzu kontraktowania świadczeń na kolejny rok, który pozwoliłby na ogłoszenie konkursów, przesłanie ofert, przeprowadzenie rokowań i rozpatrzenie odwołań, to rozporządzenia koszykowe powinny być publikowane w czerwcu. W konsekwencji konkursy mogą być ogłoszone w połowie września, tak aby cała procedura zakończyła się z końcem roku, a w styczniu wszyscy byli przygotowani do udzielania świadczeń. Pamiętajmy, że konkursy to nie tylko ich ogłoszenie. To również zmiany w przepisach, które mają odzwierciedlenie w zarządzeniach prezesa NFZ, ale również w całym systemie informatycznym płatnika. Pamiętajmy też o ogromnym obciążeniu w tej sferze samych świadczeniodawców zobligowanych do dostosowania swoich systemów rozliczeniowych do nowych wymagań funduszu.
Co jest powodem, że resort nie publikuje brakujących rozporządzeń koszykowych?
To nie jest pytanie do mnie. Faktem jest, że w ustawie refundacyjnej, która weszła w życie w 2011 r., jest wskazana data, kiedy wygasają obowiązujące koszyki.
Stanie się tak z końcem tego roku. Resort o tym wie, co nie zmienia faktu, że części rozporządzeń brakuje.
Nie znam obiektywnych przesłanek opóźnień w tym zakresie. Z punktu widzenia stabilności systemu nieracjonalne wydaje się jednak w tym momencie rozwlekanie przyczyn tego stanu. Jako obywatel i pacjent oczekuję jednoznacznych wskazań, jak zagwarantowana będzie ciągłość świadczeń w styczniu 2014 r. i jaki tryb wyłonienia świadczeniodawców zostanie przyjęty.
Tylko, że resort wysyła mylne sygnały. Z jednej strony ustami wiceministrów jest mówione, że wykaz procedur finansowanych wymaga zmian. Z drugiej słyszymy, że żądanych rewolucji nie będzie.
Jeżeli żadnych zmian nie będzie, to tym bardziej niezrozumiałe jest to, co powstrzymuje resort przed wydaniem rozporządzeń koszykowych.
A czy powodem opóźnień może być konflikt między NFZ a resortem zdrowia?
Ja takiego konfliktu absolutnie nie widzę. Uważam, że historycznie patrząc, te relacje od dawna nie były tak poprawne jak teraz. Jedyne, co przychodzi mi na myśl, to tylko to, że pewne rozważania dotyczące docelowego kształtu NFZ wstrzymywały prace nad rozporządzeniami koszykowymi. Tyle że kalendarz jest nieubłagalny. Niezależnie od tego, kiedy zmiany organizacyjnie w funduszu miałyby wejść w życie, czy 1 stycznia, czy w kolejnym roku, to i tak świadczenia finansowane ze środków publicznych muszą być pacjentom zagwarantowane.
Pytanie, jak w takiej sytuacji zachowają się świadczeniodawcy. Czy spodziewa się pani protestów i grożenia niepodpisaniem kontraktów?
Jestem zdania, że większość udziałowców tego rynku opowiada się za formułą aneksowania. Jest to spowodowane nie tylko presją czasową, ale również sytuacją finansową płatnika. Ograniczenia w spływie składki zdrowotnej dopiero teraz uświadomiły nam, że wcale nie musi być tak, że z roku na rok pieniędzy na ochronę zdrowia jest coraz więcej. W 2014 r. po raz pierwszy od wielu lat przychody NFZ nie wzrosną. Nie ma więc realnych możliwości, żeby zwiększyć pulę środków przeznaczonych na opiekę zdrowotną czy zrealizować oczekiwania wszystkich świadczeniodawców w zakresie zwiększonych kontraktów i sfinansowania wszystkich nowych inicjatyw zdrowotnych zrealizowanych przez obecne już na rynku lub zupełnie nowe podmioty lecznicze.
Czyli nowi świadczeniodawcy również nie mogą liczyć na kontrakty z NFZ?
To też nie jest tak do końca. Będą zakresy, w których są deficyty, i tam będą ogłaszane nowe konkursy. NFZ systematycznie robi to w tych obszarach, gdzie brakuje świadczeniodawców oferujących konkretne świadczenia.