Aptekarze płacą słone kary za łamanie niejasnych przepisów ustawy refundacyjnej. Rząd obiecywał ich złagodzenie. Ale obiecać przecież nie grzech.
Liczba aptek w Polsce / Dziennik Gazeta Prawna
Rada Ministrów ma niebawem rozpatrywać założenia do nowelizacji ustawy refundacyjnej. Farmaceuci liczyli, że zostaną złagodzone zasady zakazu reklamy aptek. Do ostatniej chwili zapewniano ich, że rząd się tym zajmie. Na finiszu okazało się, że interesujące aptekarzy zapisy zniknęły.
Awantura o reklamy w aptekach trwa już od ponad półtora roku. Całkowity zakaz wszedł na początku 2012 r. Apteki słono płacą za reklamę, a raczej za jej zakaz. Jak twierdzi część z nich, nie jest jasna definicja promocji działalności. W efekcie w zeszłym roku nałożono na apteki ponad 100 kar finansowych. Kwoty wahały się od 600 zł do blisko 50 tys. zł. Toczą się też setki postępowań. Tylko wojewódzkie inspektoraty farmaceutyczne w zeszłym roku wydały 185 decyzji „zaprzestania prowadzenia niezgodnej z prawem reklamy apteki”.
Niektóre kary są uzasadnione. Część jednak wynika z niejasności w interpretacji przepisów. Jeden z inspektoratów farmaceutycznych zakazał np. umieszczania w aptece informacji o możliwości płacenia konkretnymi kartami płatniczymi. Za niedozwoloną reklamę zostały uznane również informacje o honorowaniu bonów Sodexo – tymczasem są to bony rozdawane przez pracodawców np. w ramach prezentów. Inny inspektorat uznał, że powiadomienie klientów na stronie internetowej apteki, że pomimo protestu (do którego doszło po wprowadzeniu ustawy na początku 2012 r.) będą oni normalnie realizować recepty z pieczątką protestacyjną.
Za reklamę uznawane jest też realizowanie kart ubezpieczenia lekowego wspólnie z PZU (pozwala ono na tańsze kupowanie leków, bo część aptece płaci ubezpieczyciel).
Polska Izba Ubezpieczeń razem z Lewiatanem, Związek Pracodawców Aptecznych PharmaNet, Centrum Adama Smitha oraz Federacja Pacjentów Polskich w piątek wysłały list do Ministerstwa Zdrowia, w którym zaapelowały, by resort powrócił do debaty o reklamie. Ich zdaniem brak doprecyzowania i niejednoznaczne interpretacje działają szkodliwie na rynek aptekarski. Podkreślają także, że do tej pory ministerstwo konsekwentnie podtrzymywało konieczność uregulowania tej kwestii.
Jednak okazuje się, że sami aptekarze nie są jednomyślni. Naczelna Izba Aptekarska stoi na stanowisku, że sprzedaż leków nie powinna być w żadnej formie reklamowana. Zaś minister Igor Radziewicz-Winnicki tłumaczy, że sprawę wycofano, bo jest za wcześnie, by podsumowywać efekty zakazu reklamy.