Lekarze są przeciwni ograniczaniu koszyka, czyli dostępu do leczenia, gwarantowanego w ramach składki zdrowotnej – taki wniosek płynie z sondy przeprowadzonej przez DGP wśród konsultantów krajowych odpowiadających za różne dziedziny medycyny.
Lekarze są przeciwni ograniczaniu koszyka, czyli dostępu do leczenia, gwarantowanego w ramach składki zdrowotnej – taki wniosek płynie z sondy przeprowadzonej przez DGP wśród konsultantów krajowych odpowiadających za różne dziedziny medycyny.
Chcieliśmy wiedzieć, co myślą o ostatnich pomysłach resortu zdrowia, czyli zmniejszeniu koszyka i dodatkowych ubezpieczeniach zdrowotnych. Zmiany zapowiedział wiceminister zdrowia Sławomir Neumann.
O tym, co miałoby zniknąć z koszyka i przejść w gestię dodatkowych ubezpieczeń, zdecydowano by na drodze konsultacji ze środowiskiem medycznym. Ale gdyby dziś ministerstwo spytało lekarzy, do jakiego leczenia można ograniczyć dostęp, zostałoby bez odpowiedzi.
Wiesław Jędrzejczak, konsultant w dziedzinie hematologii, trzy lata pracował w USA i obserwował system dodatkowych ubezpieczeń.
– Dla takich jak ja: bardzo dobrze wykształconych i utalentowanych profesorów medycyny i na razie zdrowych, to system lepszy, gdyż daje większe zarobki. Ale dla wszystkich innych to jest system dramatycznie gorszy. Również dla mnie, gdybym zachorował – ocenia lekarz. Dodaje, że pieniądze robi się na biednych, którzy nie byli w stanie wykupić dodatkowych ubezpieczeń, przy czym w danym momencie ich życie zależy od świadczenia objętego takim właśnie ubezpieczeniem. – I to ich można, jak mawia się w Chicago, „czardżować”, czyli obciążać opłatą – opowiada Jędrzejczak. Podkreśla, że z jego dziedziny nic nie można by wyrzucić z koszyka. A także żadnego świadczenia onkologicznego.
Lekarze są również zgodni co do tego, że zdecydowanie nie można ruszać żadnych świadczeń dla dzieci oraz osób starszych. Jednak sami przyznają, że obecnie w ramach systemu ochrony zdrowia pacjentowi zapewnia się wszystko. Ale tylko teoretycznie, bo w praktyce okazuje się to fikcją. – W sferze deklaratywnej zapewniamy wiele, w rzeczywistości pacjent ma problemy z dostępnością do wielu świadczeń – ocenia prof. Adam Windak, konsultant krajowy w dziedzinie medycyny rodzinnej.
Jest jednak wąska grupa lekarzy, którzy uważają, że być może są takie procedury, które mogłyby się znaleźć poza koszykiem. Nikt jednak nie odważył się wskazać, o które dokładnie świadczenia im chodzi. Zdaniem prezesa Naczelnej Izby Lekarskiej Macieja Hamankiewicza nie może być tak, że wprowadzenie dobrowolnego ubezpieczenia stanie się pretekstem do maksymalnego ograniczenia koszyka świadczeń i pozostawienia ich w gestii ubezpieczenia dodatkowego. Ale jednocześnie zwraca on uwagę, że dodatkowe ubezpieczenia są konieczne, a minister powinien wskazać te świadczenia, na które państwa polskiego nie stać.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama