Resort zdrowia chce wyłączyć uniwersyteckie szpitale kliniczne spod działania ustawy, która każe uczelniom przekształcać je w spółki i pokrywać ich długi.

Uniwersytecki Szpital Kliniczny (USK) im. Barlickiego w Łodzi jeszcze w tym roku przekształci się w spółkę. Będzie pierwszą w Polsce skomercjalizowaną lecznicą podlegającą uczelni medycznej. I wszystko wskazuje na to, że na razie ostatnią.

Pozostałe czekają na specjalną ustawę o instytutach medycznych i szpitalach klinicznych, której powstanie zapowiedział minister zdrowia Bartosz Arłukowicz.

– Rektorzy liczą, że wyłączy ona ich placówki spod działania ustawy o działalności leczniczej, albo wprowadzi inne rozwiązania przynajmniej dla tych najbardziej zadłużonych – ujawnia Robert T. Krawczyk, dyrektor Samodzielnego Publicznego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Warszawie.

Specjalne wyłączenia

Zgodnie bowiem z ustawą z 15 kwietnia 2011 r. o działalności leczniczej (Dz.U. nr 112, poz. 654 z późn. zm.) rektorzy już w przyszłym roku musieliby przejąć na siebie odpowiedzialność za długi swoich szpitali (spłacić ich bieżące straty za 2012 rok lub pokryć część zobowiązań w przypadku przekształcenia ich w spółki). Uczelni na to nie stać.

– Zadłużenie wrocławskiego szpitala klinicznego nr 1 przekroczyło 160 mln zł. Gdybyśmy chcieli przekształcić go w spółkę, uczelnia musiałaby wyłożyć od 20 do 40 mln zł, a cały jej roczny budżet to 100 mln zł – mówi prof. Andrzej Boznański, członek senatu UM we Wrocławiu.

Rektorzy zabiegają więc u ministra zdrowia o specjalne uregulowania.

Rzecznicy prasowi wszystkich uczelni medycznych(UM), zapytani przez DGP o ich plany co do przyszłości szpitali, odpowiadają w podobny sposób.

– Rektor nie zamierza podejmować żadnych kroków w kierunku przekształcenia szpitali w spółki – zapewnia Lech Chyczewski, rzecznik UM w Białymstoku.

Kinga Brandys, rzeczniczka UM w Szczecinie, dodaje, że misją szpitali klinicznych jest leczenie, dydaktyka i nauka.

– Chcemy, aby tak było nadal – podkreśla.

Taktykę czekania na ustawę przyjęły zarówno te uczelnie, które nie mają zadłużonych szpitali (np. Pomorski UM w Szczecinie), jak i te nadzorujące największych dłużników w Polsce. Dług Uniwersyteckiego Centrum Medycznego (UCM) w Gdańsku wynosi już 276 mln zł, z czego 55 mln zł stanowią zobowiązania wykonalne, czyli te, które w każdej chwili mogą być poddane egzekucji komorniczej. Na koniec września tego roku szpital miał już 9,7 mln zł straty. Władze uczelni nie podejmują jednak żadnych kroków, mimo że ujemny wynik na koniec roku na pewno powiększy się. Niektórym klinikom szpitala już w październiku skończył się kontrakt.

– Nie mogą jednak odmówić przyjęcia pacjentów w stanie zagrożenia życia czy np. kobiet do porodu, a fundusz także takie świadczenia traktuje jako nadwykonania i za nie płaci – podkreśla Marek Langowski, kanclerz Gdańskiego UM.

Trudny rok

Z danych, które zebrał DGP wynika, że kondycja finansowa także innych zadłużonych klinik na koniec tego roku nie poprawi się. Ubiegły rok zakończyły ujemnym wynikiem finansowym 23 z 45 szpitali klinicznych Ich łączna strata wyniosła 244 mln zł.

Samodzielny Publiczny Centralny Szpital Kliniczny w Warszawie na koniec 2011 roku wygenerował 1,38 mln zł bieżącego deficytu. W połowie tego roku jego strata wynosiła już 17,1 mln zł. Inna warszawska lecznica – Szpital Kliniczny Dzieciątka Jezus – ubiegły rok zamknęła stratą 21 mln zł, a w połowie obecnego wygenerowała już nowe długi w wysokości 9,78 mln zł. Z siedmiu lecznic podlegających rektorowi UM w Katowicach zadłużają się trzy. Najgorsze wyniki osiąga SPSK nr 1 w Katowicach. W ubiegłym roku miał prawie 5 mln zł straty, do połowy tego roku niecałe 2 mln zł. W Lublinie ujemny wynik mają trzy z czterech szpitali podlegających rektorowi. Ich łączna strata za pierwsze półrocze tego roku wyniosła 24 mln zł, cała ubiegłoroczna to 194 mln zł. Nawet tym szpitalom, które wdrażały programy naprawcze, nie uda się wyjść na prostą. Samodzielny Publiczny Dziecięcy Szpital Kliniczny w Warszawie zwolnił w 2012 roku 100 pracowników, a i tak zamknie rok stratą kilkunastu milionów złotych.



Wyceny bez zmian

Szpitale argumentują, że płacą rachunki za kosztowną działalność naukową i dydaktyczną. Kształcą np. lekarzy, którzy zdobywają specjalizację. Wykonują też najbardziej kosztowne wysokospecjalistyczne procedury, które są niedoszacowane przez NFZ.

Robert T. Krawczyk tłumaczy, że przyczyną słabej kondycji finansowej jego placówki jest lawinowy wzrost kosztów funkcjonowania, za którym nie poszło odpowiednie finansowanie NFZ.

– W ciągu ostatnich czterech lat wycena punktu w lecznictwie szpitalnym praktycznie się nie zmieniła, z wyjątkiem kosmetycznej korekty z 51 zł na 52 zł, a w tym czasie cena benzyny wzrosła prawie dwukrotnie, składka OC dla szpitala piętnastokrotnie (ze 100 tys. zł do 1,5 mln zł), VAT został podniesiony o procent, a płaca minimalna, którą szpital wypłaca kilkudziesięciu pracownikom, zwiększyła się do 1500 zł – wylicza.

Włodzimierz Matusiak, rzecznik UM w Lublinie, dodaje, że gdyby NFZ sfinansował wszystkie świadczenia, które ponad wartość kontraktów zrealizowały szpitale, te bilansowały przychody i koszty. W 2011 roku ich nadwykonania wyniosły 13 mln zł, a ich łączna strata – 9,8 mln zł. Podobnie jest z Uniwersyteckim Szpitalem Klinicznym w Gdańsku. Gdyby odzyskał od NFZ wszystkie niezapłacone świadczenia (17,9 mln zł), na koniec roku pewnie by się zbilansował.

Decyduje dyrektor

Jest też jednak druga strona medalu. Nie wszystkie placówki podlegające rektorom zadłużają się. Około 20 z nich jest w stanie bilansować swoją działalność, mimo że działają w takich samych warunkach, jak te, które mają zobowiązania. Zdaniem Macieja Zabelskiego, wiceprezesa A.M.G. Finanse, wiele zależy od umiejętności zarządzania szpitalem przez jego dyrektora oraz polityki władz uczelni.

Te placówki, które jak USK im. Barlickiego w Łodzi są rządzone żelazną ręką menedżera, są w stanie dostosować koszty do osiąganych przychodów.

– Trudna sytuacja pozostałych wynika często z wewnętrznego oporu, na który napotykają ich dyrektorzy, gdy próbują restrukturyzować swoje placówki. W klinikach zatrudnionych jest wiele osób z tytułami naukowymi, o dużym dorobku, którym czasem trudno jest zaakceptować zmiany, gdy polegają one na oszczędnościach – podkreśla Maciej Zabelski.

Gra na zwłokę nie popłaca

Zdaniem ekspertów odwlekanie w czasie decyzji co do przyszłości tych najbardziej zadłużonych placówek może odwrócić się przeciwko nim, ponieważ będą zadłużać się jeszcze bardziej. Już teraz sama obsługa ich długu kosztuje rocznie około 100 mln zł. Resort zdrowia rozważa różne scenariusze, ale żadnego nie uda mu się wprowadzić szybko.

– Zamierzeniem resortu zdrowia jest, aby zarówno medyczne instytuty badawcze, jak i szpitale kliniczne stanowiły jednostki strategiczne resortu. Ich działalność związana ze świadczeniem usług zdrowotnych finansowanych przez NFZ byłaby wyraźnie oddzielona od części badawczej, naukowej i dydaktycznej – podkreśla Krzysztof Bąk, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia.

Dodaje jednak, że takie zmiany systemowe będzie można wprowadzić dopiero od 2014 roku. Zgodnie z obecnym stanem prawnym kluczowe decyzje dotyczące szpitali musiałyby zapaść wcześniej – w drugiej połowie przyszłego roku. Dlatego, jak DGP ustalił nieoficjalnie, najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest szybka nowelizacja ustawy o działalności leczniczej, która wyłączy kliniki spod jej działania, i przygotowanie specjalnych przepisów, które zmienią status klinik w 2014 roku.