Eksperci i senatorowie wskazywali też, że epidemia wyklucza dzieci i zaostrza zaburzenia psychiczne, a nauczyciele nie są przygotowani, by im pomóc.
"W Polsce około 1,5 mln osób korzysta z opieki psychiatrycznej. Jest to duża liczba. W tym momencie możemy szacować, że ta liczba wzrośnie około 0,5 mln z uwagi na skutki psychologiczne pandemii. System opieki psychiatrycznej i opieki związanej ze świadczeniami zdrowotnymi, który dzisiaj jest może nie być na tyle sprawny, by wchłonąć i zapewnić opiekę nad tymi, którzy będą tej pomocy potrzebować" - ostrzegł w poniedziałek prof. Heitzman podczas dyskusji poświęconej świadczeniom w psychiatrii w czasie pandemii.
Profesor zwrócił też uwagę na problem niedofinansowania psychiatrii, z którym mierzy się ona od kilkudziesięciu lat. "W Polsce zwracanie uwagi na problemy zdrowia psychicznego zawsze było na odległym miejscu, a to przenosiło się bezpośrednio na system finansowania psychiatrii" - podkreślił. Dodał, że ze zdrowiem psychicznym ściśle związane są problemy medyczne np. zwały, udary. Przytoczył statystyki mówiące o tym, że w Polsce mamy 90 psychiatrów na 1 mln mieszkańców, co plasuje nas na przedostatnim miejscu w Europie.
"Opieka nie może być skoncentrowana na psychiatrach. Zdrowiem psychicznym musi zajmować się podstawowa opieka zdrowotna. Kwestia COVID to nie tylko konsekwencje zdrowotne w wymiarze zaburzeń lękowych, depresyjnych, zespołu stresu pourazowego, ale ma też wymiar społeczny o charakterze zaburzeń psychologicznych, które obniżają jakość życia, zmniejszają zasoby ekonomiczne (...) i rozwalają tak naprawdę nasze spokojne myślenie o rodzinie, szkole, o relacjach, o pracy" - wymieniał.
Senatorowie w czasie dyskusji wskazywali na zagrożenie dla uczniów płynące z godzin przesiedzianych przed komputerem w zdalnej nauce, co ma swoje psychiczne konsekwencje, wykluczenie i "znikanie" uczniów z systemu nauki z powodu pandemii oraz brak współpracy resortów w tym obszarze. Jak mówiła senator Ewa Matecka (KO), to właśnie Rzecznik Praw Dziecka powinien domagać się praw dziecka, szczególnie w okresie pandemii. "Dzieci znikają w systemie, są wykluczone, zmuszone do przebywania w rodzinie dysfunkcyjnej" - wyliczała senator. Profesor Heitzman przyznał, że szkoła sobie z tym nie poradzi, jeśli nie będzie się szkolić nauczycieli. "Dobry nauczyciel powinien być dobrym psychologiem. Dzisiaj niestety tak się nie dzieje. Stąd mamy te znikające dzieci" - stwierdził profesor. Zwracał uwagę też na to, że spłycają się relacje międzyludzkie, zanika wsparcie rówieśnicze, pogłębia się izolacja, "hamuje się naturalny proces rozwiązywania sytuacji trudnych, który dokonuje się w grupie".
"I tutaj szkoła w żaden sposób nie pomagam, bo ona realizuje podstawę programową. Ja postuluję, aby zamiast jednej godziny wychowawczej, były trzy godziny wychowawcze. To nie chodzi o to, by ktoś miał większą wiedzę z biologii, geografii, ale żeby umiał rozwiązywać problemy codziennego życia. Żeby nauczyciel mógł rozmawiać z dzieckiem o trudnościach, relacjach, emocjach. A to niestety się nie dzieje" - powiedział.
Podobny obraz nakreślił dyrektor Środowiskowego Centrum Zdrowia Psychicznego na warszawskich Bielanach, dr Tomasz Rowiński. "Mnóstwo dzieciaków wypada z systemu nauki. Powrót będzie trudny" - mówił. Równocześnie stwierdził, że kluczowa teraz jest współpraca międzyresortowa w tej kwestii oraz stworzenie przestrzeni do współpracy między np. I poziomem i II poziomem referencyjności placówek. Model takiego podziału funkcjonowania założono w reformie psychiatrii. Przewodnicząca senackiej komisji Beata Małecka-Libera (KO) dopytywała co zmieniło się w opiece psychiatrycznej w ciągu ostatnich pięciu lat. Studziła też zbytni optymizm mówiąc, że "o sukcesie (reformy - PAP) będziemy mówić, kiedy liczba schorzeń i zaburzeń psychicznych będzie nam się zmniejszała". "Na razie jesteśmy na początku" - zauważyła.
Pełnomocniczka ministra zdrowia ds. reformy w psychiatrii dzieci i młodzieży prof. Małgorzata Janas-Kozik przypomniała, że w modelu chodzi o odwrócenie piramidy udzielania świadczeń. Na samym jej wierzchołku znajduje się opieka szpitalna (III poziom referencyjności), następnie dzienna opieka w poradniach zdrowia psychicznego (II poziom), a na samym dole poradnie środowiskowe (I poziom), które są aktualnie tworzone.
"Dzieci nie leżą w szpitalach, ale przenoszone są do środowiska (...) To, co tworzymy, a czego nie mamy, to są poradnie psychologiczno-psychoterapeutyczne" - wyjaśniła profesor główne założenia reformy psychiatrii.
Ponadto wskazywała, że chodzi też o to, by wyrównać dostęp do świadczeń. Zlikwidować puste plamy na mapie, czyli sprawić, by dostępność do specjalistów była taka sama w każdym miejscu Polski. Równolegle kształci się specjalistów m.in. psychiatrów dziecięcych, psychoterapeutów, terapeutów środowiskowych. Jak zaznaczyła dalej profesor zmiana modelu nie dokona się z roku na rok. To proces, na który potrzeba 5-7 lat. Zwróciła uwagę na znaczenie jakie odgrywa współpraca placówek ze szkołą. "Nie ma opieki dziecka, jeśli nie ma współpracy ze szkołą" - podkreśliła.
Jeśli chodzi kwestie finansowanie reformy, to profesor powiedziała, że udało się wypracować opiekę pakietową. "Walczymy o to, by obniżyć liczbę porad do 300 miesięcznie z 412 proponowanych przez NFZ". Dodała, że w tych porad 25 proc. powinny stanowić te w środowisku. "Im więcej porad środowiskowych, tym lepsze płacenie" - stwierdziła Janas-Kozik.
Praktyczny aspekt reformy przedstawił dr Rowiński przedstawiając efekty działania placówki na Bielanach. Zaznaczył, że na początku jej funkcjonowania, czyli dwa lata temu, specjaliści z poradni zajmowali się osobami w ostrym kryzysie rodzinnym, często przed próbami samobójczymi. Obecnie "przy wysiłku pasjonatów" i woli ze strony samorządu, dyrektorów placówek "udało się nad tym ostrym kryzysem na Bielanach zapanować". Stwierdził też, że jest szansa, żeby do takich poradni trafiały dzieci, które są na początku zaburzeń, by efektywnie im pomagać. Pokreślił też, że aktualnie program jest "skalowany" na inne części Polski.
Kierownik Biura do spraw Pilotażu Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego dr Marek Balicki podkreślił, że w całej Polsce obecnie działa 33 centrów zdrowia psychicznego w ramach pilotażu, czyli testowania modelu. Rozpoczął się on w połowie 2018 roku i ma potrwać do końca 2022 roku. Balicki wskazał, że nowością, która zdaje dobrze egzamin, są punkty zgłoszeniowo-koordynacyjne, do których mogą zgłaszać się osoby w kryzysie psychicznym lub osoby im bliskie.
Zdaniem Balickiego dzięki takiemu rozwiązaniu zdjęto barierę dostępu do świadczeń. Wskazał, że łącznie pilotażem objęto już 3,8 mln (12 proc.) osób w kraju. W pierwszym pełnym roku funkcjonowania centrów, czyli w 2019 roku, dostępność do opieki psychiatrycznej zwiększyła się o 25 proc., a liczba osób objętych terapią środowiskową wzrosła o 27 proc. Zmniejszyła się też liczba skarg dotyczących opieki psychiatrycznej. Do Rzecznika Praw Pacjenta w zeszłym roku wpłynęło zaledwie 5 skarg. Przewiduje się, że reforma psychiatrii zakończy się w 2027 roku.