Polacy szykują się na drugą falę COVID-19. Już nie tylko maseczki i jednorazowe rękawiczki są towarem niezbędnym. Dołączyły do nich również termometry bezdotykowe oraz szczepionka na pneumokoki.
Eksperci nie mają wątpliwości: popyt na kolejne produkty to efekt nowych zaleceń wydanych przez Ministerstwo Zdrowia i Główny Inspektorat Sanitarny. Zgodnie z wytycznymi urzędów placówki oświatowe powinny wyposażyć się przed nowym rokiem szkolnym w termometry bezdotykowe. Cel jest jeden: weryfikowanie stanu zdrowia przychodzących do przedszkoli, szkół czy na uczelnie dzieci i młodzieży.
– Na odzew nie trzeba było długo czekać. W sierpniu statystyczna apteka w Polsce zanotowała miesięczny obrót w kategorii termometrów na poziomie 750 zł. Dla porównania w lipcu było to 418 zł, w czerwcu nieco ponad 300 zł, podobnie jak w kwietniu – wynika z danych opracowanych przez portal Gdziepolek.pl.
Zdaniem ekspertów we wrześniu ten trend powinien się utrzymać, szczególnie że dochodzą nowi klienci. Aptekarze spodziewają się też, że wielu dotychczasowych wróci do nich. Oczekują tego zwłaszcza po żłobkach, przedszkolach czy szkołach, które w pierwszych dniach września przetestują, ile faktycznie urządzeń potrzebują i czy posiadana przez nich liczba jest wystarczająca.
– Po dzisiejszym rozpoczęciu roku szkolnego już wiemy, że konieczny będzie jeszcze jeden termometr na stanie. Usprawni to wpuszczanie dzieci do szkoły. Dziś przebiegało to zdecydowanie za wolno – mówi dyrektor szkoły podstawowej na warszawskiej Woli.
Podobne głosy słychać z wielu szkół, które także zapowiadają dodatkowy zakup. Powodem jest też chęć posiadania osobnego termometru do pomiaru temperatury osób wchodzących do placówki i osobnego do badania dzieci i nauczycieli przebywających w placówce.
– Termometr bezdotykowy staje się takim „must have” na nadchodzącą jesień. Pytają o niego zarówno osoby prywatne, które kupują go na własny użytek, jak i przedstawiciele firm, które wyposażają w niego swój zakład pracy. Z moich rozmów z klientami wynika, że jest wśród nich wielu właścicieli salonów fryzjerskich czy gabinetów kosmetycznych – mówi pracownik jednej z aptek na warszawskim Mokotowie.
Termometry znikają nie tylko z półek aptek, ale też stacjonarnych czy internetowych sklepów. – W ostatnich tygodniach zauważyliśmy większe zakupy termometrów elektronicznych na Allegro. W sierpniu sprzedaż wzrosła o 39 proc. w porównaniu do lipca tego roku, a porównując sierpień 2020 i 2019, wzrost wyniósł ponad 280 proc. – informuje Michał Bonarowski, rzecznik prasowy Allegro.pl
Joanna Tomczak, specjalista w Nielsen Connect dodaje, że ostatnie tygodnie przyniosły dynamiczny wzrost sprzedaży w całej kategorii opieka zdrowotna, która obok termometrów obejmuje też m.in. opatrunki, rękawiczki diagnostyczne, maseczki, ciśnieniomierze, preparaty i środki zdrowotne.
– Sprzedaż tej grupy produktów bardzo dynamicznie rośnie od 16. tygodnia tego roku. W 16. i 17. tygodniu jej sprzedaż wzrosła 5-krotnie w ujęciu rocznym. W kolejnych tygodniach, mimo że dynamika sprzedaży nieco słabnie, wciąż utrzymuje się jej 3-cyfrowy wzrost – wylicza Joanna Tomczak.
Na razie problemu z dostępem do termometrów nie ma. Inaczej sytuacja wygląda ze szczepionką na pneumokoki, która również została zalecona przez resort zdrowia i GIS przed nadejściem drugiej fali epidemii. Chodzi o osoby dorosłe z grupy ryzyka, czyli te po 60. roku życia i przewlekle chore. Jak tłumaczą eksperci, przewlekłe choroby płuc, układu krążenia, nowotwory, cukrzyca, niewydolność nerek i zaburzenia odporności sprzyjają zachorowaniom na zapalenie płuc. Efekt jest taki, że z każdym tygodniem dostęp do szczepionki na rynku spada. Popyt na preparat rośnie, mimo że jest kosztowny – trzeba za niego zapłacić 250 zł. Na darmowe szczepienie mogą liczyć dzieci urodzone po 31 grudnia 2016 r. oraz przed tą datą, ale z grup ryzyka.
Jak wynika z danych portalu Gdziepolek.pl, obecnie w aptekach dostępność szczepionki na pneumokoki wynosi średnio 7 proc. Dla porównania w połowie sierpnia było to 43 proc. Do tego stała się ona jednym z najczęściej poszukiwanych towarów. Wcześniej, jak mówią przedstawiciele portalu, nie miało to miejsca. Co więcej są już apteki, podobnie zresztą jak przychodnie, w których preparatu brak.
– Otrzymuję informacje, że w niektórych lokalizacjach w kraju ze względu na wzmożony popyt szczepionka jest już niedostępna. Ja sama zadecydowałam, że w tym roku się zaszczepię. Zarezerwowałam sobie jednak szczepionkę w przychodni z wyprzedzeniem. Teraz tylko oczekuję na wizytę – tłumaczy Olga Sierpniowska z portalu Gdziepolek.pl.
Zdaniem aptekarzy deficyt będzie z każdym dniem pogłębiał się i może dojść do sytuacji, że produkt w ogóle nie będzie dostępny. Portal Gdziepolek.pl informuje jednak, że nowa dostawa szczepionki jest zapowiadana w połowie września. A Pfizer, producent szczepionki, zapewnia, że chce dostarczyć preparat w zapowiadanym terminie.
Eksperci zwracają uwagę, że popyt na szczepionkę generują też samorządy. Wiele z nich swój zdrowotny program profilaktyczny oparty przede wszystkim o szczepienie na grypę czy HPV postanowiło wzbogacić m.in. o szczepienie na pneumokoki. Ma to miejsce m.in. w Toruniu, Bydgoszczy i Sopocie. Ostatnie z miast zamierza z nim zadebiutować właśnie jesienią. W innych często jest to kontynuacja działań prowadzonych już w poprzednim roku. – Wzorem lat ubiegłych realizujemy program szczepień przeciw grypie i pneumokokom dla mieszkańców w wieku 65 plus. Oczekujemy, że na grypę zaszczepimy 2,4 tys. osób, a na pneumokoki 250 osób – wyjaśnia Marta Stachowiak, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Bydgoszczy, dodając, że programy co roku obejmują te same grupy mieszkańców. Planowane jest też ich utrzymanie w następnych latach.