Bez porozumienia zakończyło się piątkowe spotkanie fizjoterapeutów i diagnostów z przedstawicielami resortu zdrowia i NFZ. – Doszliśmy do ściany – podsumował Tomasz Dybek, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Fizjoterapii.
Jak dodaje, wciąż ok. 30–40 proc. fizjoterapeutów nie dostało obiecanych podwyżek. W podobnej sytuacji są diagności laboratoryjni. Podkreśla, że ci dyrektorzy, którzy chcieli podwyższyć wynagrodzenia, zrobili to. Tych, którzy nie chcą, nie ma jak zmusić. Środki na ten cel bowiem nie są przekazywane odrębnym strumieniem – szefowie lecznic mieli wygospodarować ze swoich budżetów, zwiększanych w zeszłym roku m.in. z przeznaczeniem na ten cel.
W tych okolicznościach związkowcy nie widzą innego wyjścia niż protest – głodowy albo stacjonowany w formie tzw. miasteczka. – Do końca lutego wchodzimy w spory zbiorowe. Strajku można spodziewać się pewnie wiosną – zapowiada Tomasz Dybek. I przekonuje, że to jedyna skuteczna metoda, by walczyć o swoje postulaty.
Rozgoryczenie fizjoterapeutów i diagnostów jest tym większe, że również w piątek z ministrem spotkały się pielęgniarki. Efekt był zgoła inny – poinformowano je m.in. o tym, że rozpoczęto prace związane z „trwałą gwarantowaną kontynuacją wypłaty środków przeznaczonych dla pielęgniarek po 31 marca 2020 r.”. Chodzi o dodatek, który na mocy obecnych przepisów zapewniony jest do końca marca.