Z pieniędzy, które przekazano szpitalom – m.in. na podwyżki dla pracowników – może skorzystać zaledwie 8 proc. fizjoterapeutów, do ryczałtu nie wchodzą bowiem świadczenia rehabilitacyjne – przypomina Krajowa Izba Fizjoterapeutów (KIF).
Od tygodnia trwa protest fizjoterapeutów i diagnostów laboratoryjnych. W środę planowane jest kolejne spotkanie z ministrem zdrowia. Jak informuje Ogólnopolski Związek Zawodowy Pracowników Fizjoterapii, w razie braku porozumienia możliwa jest głodówka.
Podwyżki dla tych grup zawodowych obiecano już na początku roku, ale nie przekazano na ten cel odrębnych środków. Dyrektorzy mają je sfinansować ze wzrostu wyceny świadczeń i podwyższonych ryczałtów. Nie wszyscy jednak to zrobili.
W sprawie głos zabrał samorząd fizjoterapeutów. Odnosząc się do słów ministra zdrowia, że tylko w tym roku do szpitali przekazano już blisko 1 mld zł – wypowiadanych w kontekście postulatów protestujących – KIF zauważa, że kwota ta dotyczy ryczałtu w ramach sieci szpitali. – Stawiamy retoryczne pytanie: czy ktoś sprawdził, jaki procent stanowią fizjoterapeuci pracujący w ramach świadczeń w ryczałcie? My sprawdziliśmy. Stanowią 8 proc., co wynika z faktu, że do ryczałtu nie wchodzą świadczenia rehabilitacyjne. A zatem z kwoty, o której mowa, może skorzystać zaledwie 2869 z 36 870 fizjoterapeutów wskazanych do realizacji świadczeń gwarantowanych we wszystkich zakresach – pisze prezes KIF Maciej Krawczyk w liście do ministra Łukasza Szumowskiego.
I pyta o konkrety, m.in. o liczbę podwyżek, ich wysokość i podstawy, na jakich zostały wyliczone. Podobne informacje resort miał przygotować na prośbę protestujących.