Jutro w Sejmie zaplanowano pierwsze czytanie nowelizacji ustawy z 8 czerwca 2017 r. o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 1473). Ma ona podwyższyć kwotę bazową służącą do wyliczania minimalnych płac z 3900 do 4200 zł. Projekt zawiera też wyliczenia dotyczące obecnych płac w placówkach leczniczych i tego, ile osób nie przekracza ustawowego minimum. I potwierdza to, o czym mówią związkowcy – że między pracownikami lecznic są duże nierówności.
DGP
Przypomnijmy, że zgodnie z ustawą minimalne płace to iloczyn wskaźnika przypisanego danym grupom zawodowym i kwoty bazowej. Do określonego w niej minimum dochodzi się stopniowo, co roku 1 lipca podwyższając płace poniżej tej kwoty. Docelowa wartość ma być osiągnięta w 2022 r. Do końca tego roku kwota bazowa miała być zamrożona na poziomie 3900 zł, a od przyszłego równa średniej krajowej. Jej podwyższenia domagali się związkowcy, argumentując, że drastycznie powiększyła się różnica między obowiązującą bazą a średnią płacą. Rząd na ten postulat przystał, choć z uchwaleniem ustawy przed 1 lipca się nie wyrobił. Pracownicy dostali więc podwyżki wyliczone od kwoty 3900 zł, a po nowelizacji mają otrzymać wyrównania.
Skutki tego ruchu odczują przede wszystkim te grupy zawodowe, które nie zawarły z ministrem zdrowia odrębnych porozumień płacowych. Jak informował resort, od 60 do 90 proc. przedstawicieli tych grup otrzymałoby podwyżki rzędu 130–320 zł. Wśród lekarzy jedynie ok. 5 proc. nie dostaje obecnie minimalnego wynagrodzenia wynikającego z ustawy, a wśród pielęgniarek – 1 proc. lub mniej.
Najmniej zarabiających poniżej ustawowej kwoty jest wśród pielęgniarek. Tu średnie wynagrodzenie jest wyższe nawet od minimum wyliczonego już na podstawie podwyższonej kwoty bazowej. Co jednak uderza, to duża różnica między średnią faktyczną a zarobkami tych, którzy nie osiągają najniższej obecnej minimalnej kwoty. Przekracza ona nawet 1700 zł. Jeszcze większe dysproporcje są wśród lekarzy, sięgają one prawie 3 tys. zł. Jednak średnie zarobki również w tej grupie są znacznie wyższe niż kwota przewidziana w ustawie.
Znacznie gorzej zarabiają farmaceuci, fizjoterapeuci, diagności, psychologowie i przedstawiciele innych zawodów medycznych. Średnia dla tych osób – z wyższym wykształceniem i specjalizacją – to 3065 zł. Znacznie mniej od ustawowego minimum, które po nowelizacji wyniesie 4410 zł. Najwięcej pracowników, którzy zarabiają mniej niż obecne i planowane minimum, jest wśród fizjoterapeutów i przedstawicieli innych zawodów wymagających średniego wykształcenia. Choć tu różnica między obecną średnią a kwotą po nowelizacji jest niewielka, liczba zarabiających za mało wynosi prawie 100 tys. W dużej mierze to pracownicy, którzy zatrudnieni są na etatach, nie pracują w systemie dyżurowym, dla których płaca zasadnicza stanowi przeważającą część zarobków.
Ustawą objętych jest ok. 478 tys. osób (tylu jest pracowników w jej rozumieniu). Minimum po nowelizacji nie będzie osiągało ok. 156 tys. To blisko jedna trzecia.
Przypomnijmy, że w przyszłym roku najniższa płaca pracowników medycznych ma być wyliczana na podstawie średniego wynagrodzenia (dziś to ok. 5 tys. zł brutto), więc znacząco wzrośnie.