Im więcej placówek na rynku, tym większe kłopoty. A im większy udział sieci aptecznych w rynku, tym gorzej dla pacjentów. Tak można w największym skrócie streścić opublikowany wczoraj raport Związku Aptekarzy Pracodawców Polskich Aptek (ZAPPA).
Autorzy opracowania stwierdzają wprost: liczba aptek w Polsce, czyli ponad 14 tys. placówek, jest zbyt duża. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego na jedną taką placówkę przypada średnio w Polsce 2628 osób, w poszczególnych województwach liczba ta waha się od 2341 do 2986 mieszkańców. Tymczasem średnia dla Unii Europejskiej wynosi ok. 4350 mieszkańców na aptekę.
„Liczba aptek w Polsce na poziomie 10-11 tys. jest optymalna z punktu widzenia efektywnej dystrybucji leków oraz racjonalizacji kosztów całego systemu. Zbyt duża liczba aptek to niepotrzebne koszty lokalowe oraz w przypadku aptek sieciowych – osobowe (zbędne struktury organizacyjne, zarządy, działy zakupowe, księgowe itp.). Ograniczenie tych kosztów może doprowadzić do obniżenia marż na całym rynku, a zatem także do spadku cen leków” – przekonuje ZAPPA.
W raporcie zwraca się uwagę na brak farmaceutów. Jak wielokrotnie pisaliśmy na łamach DGP, w niektórych województwach statystycznie nie sposób, by w aptece zawsze był wykwalifikowany personel. Nie da się tego przecież osiągnąć, gdy w województwie na jedną placówkę przypada jeden aptekarz. Średnio jest to zaś 1,8 farmaceuty na aptekę.
„Przyjmując za wzór średnią krajów Unii Europejskiej (2,4 farmaceuty na aptekę), przy obecnej liczbie 27 tys. pracujących farmaceutów, istniejące zasoby kadrowe w Polsce zapewniają odpowiednią obsadę dla 11250 aptek” – wyjaśnia ZAPPA. Organizacja ta ewidentnie popiera właścicieli aptek indywidualnych. Wiele zła widzi w rozroście sieci aptecznych. Przykładem na to jest pokazanie korelacji między wzrostem liczby aptek sieciowych i wartości rynku suplementów diety. Jaki to ma związek?
„Ponieważ marża na leki refundowane jest za niska, apteki – aby sfinansować dystrybucję leków refundowanych i zredukować stratę – są zmuszone sprzedawać towar wysokomarżowy (np. suplementy diety). Ustalenie marży urzędowej na zbyt niskim poziomie prowadzi więc do większej sprzedaży i konsumpcji preparatów, które pacjentom nie są potrzebne, a dodatkowo zwiększają ryzyko działań niepożądanych i interakcji z lekami” - wskazuje ZAPPA. A tych najbardziej nastawionych na zysk przedsiębiorców widzi właśnie w sieciówkach.
Zupełnie inny ogląd rynku mają sieci apteczne. Skupiająca ich organizacja – PharmaNET – wielokrotnie przekonywała, że najgorsze dla rynku byłoby jego reglamentowanie i zamykanie aptek.
– Pogląd, że zmniejszenie liczby aptek spowodowałoby spadek cen leków, jest oryginalny, by nie rzec, że ekonomicznie brawurowy – komentuje prezes PharmaNET-u Marcin Piskorski. I dodaje, że warto pozwolić, aby to rynek sam zweryfikował, ile placówek potrzebują Polacy.
– Tym bardziej że przytaczanie statystyk przez ZAPPA ma się nijak do realiów. To, że zagęszczenie aptek w niektórych województwach jest spore, nie oznacza, że obywatele mają do nich swobodny dostęp. Na terenach wiejskich nadal jest kiepsko – wskazuje Piskorski.
Dyskusja o liczbie aptek wpisuje się w temat działań inspekcji farmaceutycznej. Indywidualni aptekarze uważają, że powinna ona rygorystycznie interpretować przepisy prawa farmaceutycznego. Gdy zaś zacznie to robić, ich zdaniem kilka tysięcy aptek będzie należało zamknąć za nieprzestrzeganie przepisów.