Tomasz Prystacki, członek zarządu Związku Pracodawców Medycyny Prywatnej, przekonywał, że dwa systemy – publiczny i niepubliczny – są komplementarne. Jego zdaniem bez sektora prywatnego państwo nie spełniłoby konstytucyjnego obowiązku zabezpieczenia zdrowotnego Polaków. – Skala inwestycji sektora prywatnego jest ogromna. Publiczny system mógłby lepiej korzystać z jego potencjału – przekonywał Prystacki. Prowadząca panel Anna Rulkiewicz, prezes Związku Pracodawców Medycyny Prywatnej i prezes grupy LUX MED, zwróciła uwagę, że we wszystkich rankingach oceniających system służby zdrowia znajdujemy się bardzo nisko. Przykładem jest choćby ostatni indeks EHCI, w którym zawsze byliśmy na szarym końcu, a teraz spadliśmy jeszcze niżej w zestawieniu. – Bez prywatnego sektora ten obraz mógłby być jeszcze gorszy – podkreślała.
Istotnym zagadnieniami poruszanymi w dyskusji były nie tylko jakość opieki zdrowotnej świadczona przez oba sektory, ale także rozwój nowych technologii. Adam Rozwadowski, założyciel i wieloletni prezes ENEL-MED oraz wiceprezes Pracodawców Medycyny Prywatnej, podkreślał, że sektor prywatny rozwija się w tym obszarze zdecydowanie bardziej dynamicznie, będąc nośnikiem innowacji w medycynie. Jak wskazywał, chodzi m.in. o wprowadzanie zaawansowanych rozwiązań technologicznych. – Od dawna w wielu placówkach prywatnych są wszystkie e-rozwiązania, które Ministerstwo Zdrowia chciałoby wprowadzić do publicznej służby zdrowia. Mamy indywidualne konta pacjentów, pacjenci mogą sprawdzić wyniki badań online, umówić się na wizytę przez internet, odwołać wizytę z domu. To już jest podstawa – mówił Rozwadowski. Podkreślił, że prywatna służba zdrowia była pionierem nie tylko we wdrażaniu rozwiązań e-zdrowia, lecz także wprowadzaniu zaawansowanych metod leczenia, takich jak chociażby pierwszy cyberknife czy gamma knife w nieinwazyjnym leczeniu onkologicznym.
– Nowe rozwiązania są także w teleradiologii, działają konsultacje telemedyczne. Do zdalnych konsultacji już teraz ma dostęp 2,5 mln pacjentów – mówił Rozwadowski. Wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński, odpowiedzialny za informatyzację zdrowia, przyznał, że resort z uwagą przygląda się doświadczeniom rynku prywatnego i współpracuje z nim w zakresie testowania nowych rozwiązań. Przedstawiciele rynku medycznego mówili też o kolejnym polu współpracy obu sektorów – o outsourcingu. Jakub Swadźba, członek zarządu Pracodawców Medycyny Prywatnej i prezes spółki DIAGNOSTYKA, wskazał, że są to często tańsze rozwiązania dla sektora publicznego. Jak wyliczał, 70 proc. decyzji jest opartych na wynikach laboratoryjnych. – Sektor prywatny może oferować różnego rodzaju badania, które nie są tak łatwo wprowadzane przez placówki publiczne – dodał Swadźba. Bonusem jego zdaniem jest to, że placówki publiczne nie muszą dzięki temu inwestować, nie muszą utrzymywać sprzętu, mogą więcej wydać na leczenie pacjentów, a nie mrozić pieniądze w aparaturze.
Tymczasem w związku z nowym sposobem finansowania szpitali – tzw. sieci, szpitale korzystające z outsourcingu otrzymują o 3 proc. niższy kontrakt. Jego zdaniem to nielogiczne, tym bardziej że np. w publicznej służbie zdrowia większość placówek korzysta z outsourcingu. Dyrektor szpitala Bielańskiego w Warszawie Dorota Gałczyńska-Zych przyznała, że od 20 lat korzysta z takich rozwiązań. – Byliśmy prekursorem w korzystaniu z diagnostyki wykonywanej poza szpitalem – mówiła Zych. Jej zdaniem takie rozwiązanie świetnie się sprawdza. – Outsourcing może być dla szpitala odpowiedzią na problem zakupu i wymiany drogiej aparatury medycznej. Same szpitale, które u siebie mają sprzęt, oszczędzają i często tego nie robią – mówiła dyrektor. – Nie jest ważne, czy prywatne, czy publiczne. Ważne, żeby poziom był wysoki. Dlatego obniżenie kontraktu z tego powodu o 2–3 proc. było bardzo dotkliwe. Poza tym powiększyło przepaść między prywatnym i publicznym sektorem, zniechęcając do współpracy – mówiła Gałczyńska-Zych.
Według wiceministra zdrowia Sławomira Gadomskiego współpraca jest dobra i z doświadczeń sektora prywatnego można skorzystać. Jako przykłady wskazał wysoką jakość, a także nastawienie na zadowolenie pacjentów, czego nadal brakuje w szerokim wymiarze w publicznych placówkach. Problemem jego zdaniem jest czysto rynkowe nastawienie sektora prywatnego.– Zrozumiałe jest, że nikomu nie zależy na marnowaniu środków – odpowiadał Prystacki. I wskazywał, że choć wycena jest taka sama dla placówek publicznych i prywatnych, to bardzo często jakość opieki i zadowolenie pacjenta są wyższe w placówkach prywatnych. – Zmiana mogłaby polegać na tym, żeby kupować świadczenia w trybie procesowym: nie poszczególne procedury, ale kompleksowe terapie nastawione na osiągnięcie konkretnego efektu leczenia – podpowiadał Adam Kozierkiewicz, ekspert ochrony zdrowia. – Moglibyśmy wówczas uzyskać naturalną tendencję do zwiększania rentowności, a jednocześnie poprawić wyniki leczenia – tłumaczył.
Wszyscy też zgodnie podkreślali, że wzorem rozwiązań z Wielkiej Brytanii należałoby postawić i wzmocnić współpracę publiczno-prywatną. – Brak korzystania z takich rozwiązań to stracona szansa – mówił Krzysztof Przyśliwski, dyrektor ds. jakości ze szpitala Medicover. W jego ocenie, zamiast podnosić składki, warto szukać rozwiązań, w których łączy się zarządzanie infrastrukturą i świadczenie usług medycznych we współpracy publiczno-prywatnej. Zwłaszcza że zapowiadany wzrost środków na ochronę zdrowia, co już dziś widać, nie będzie wystarczającą odpowiedzią na wyzwania systemowe, jakie stoją przed nami: rosnących kosztów usług, starzenia się społeczeństwa i niedoboru kadr medycznych.