Niektóre obowiązki wynikające z nowych norm opieki okołoporodowej traktowane są niczym gorący kartofel.
Jedną z obowiązujących od 1 stycznia nowości jest zmiana w opiece po 40. tygodniu ciąży. Do tej pory w 41. tygodniu pacjentkę przymusowo hospitalizowano – teraz to decyzja lekarza. Ale w standardach jest zapis, że przysługuje jej USG. Kto ma je zrobić? Tego już nie sprecyzowano, a placówki umywają ręce. – Szpital nie zajmuje się działaniami planowymi. Zatem powinien to robić lekarz prowadzący ciążę. Tak samo jak KTG. Tyle teoria. W praktyce KTG planowe i USG po terminie są zmorą izb przyjęć. Nikt przy zdrowych zmysłach tych badań nie odmówi w obawie, że stanie się coś złego i na niego spadnie odpowiedzialność – mówi dyrektor jednego z warszawskich szpitali.
Nie jest to jednak regułą. – Przyszłam na początku 41. tygodnia i usłyszałam, że mam zrobić USG. Ale gdzie? Zapisanie się na cito, z dnia na dzień, jest właściwie niemożliwe – opowiada matka tygodniowej Wandzi. Lekarz na izbie przyjęć powiedział jej, że powinna je wykonać we własnym zakresie, bo on może tylko zobaczyć wagę, ułożenie i sprawdzić pracę serca płodu. – Jeżeli nie będą robić USG na izbie przyjęć razem z KTG, to pacjentki powinny z góry założyć, że ciąża potrwa ponad 40 tygodni, i wcześniej zapisać się na taka usługę – dodaje młoda matka.
Wiceminister zdrowia Józefa Szczurek-Żelazko przyznaje, że ta kwestia nie została doprecyzowana w rozporządzeniu. Ale jej zdaniem powinien je wykonać lekarz prowadzący. Kłopot polega na tym, że nie musi mieć on USG w swoim gabinecie.
Kolejną nowością jest ocena ryzyka wystąpienia objawów depresji. Powinna być przeprowadzona między 11. a 14. tygodniem ciąży, a następnie po porodzie. Pomysł zdaniem ekspertów świetny. Gorzej z wykonaniem. – Kto ma przeprowadzać taką ocenę? – zastanawia się Joanna Pietrusiewicz, prezes Fundacji Rodzić po Ludzku. Zdaniem psychiatrów ginekolodzy podchodzą do tej kwestii sceptycznie: ich interesują przede wszystkim liczba skurczy i pomiar ciśnienia. Do tego ze standardów zniknęło w ostatnim momencie narzędzie służące do pomiarów, czyli skala Becka. To specjalny kwestionariusz, który w zależności od odpowiedzi i uzyskanych w związku z tym punktów miałby pomóc ustalić, czy należy wysłać ciężarną lub młodą matkę do psychologa lub psychiatry.
Jak przekonuje prof. Piotr Gałecki, konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii, depresja to częsty problem kobiet w ciąży, który w Polsce bywa niezauważany. I nie chodzi tylko o baby blues, czyli obniżenie nastroju po porodzie, ale właśnie problemy emocjonalne i psychiczne w trakcie ciąży. – Bez szkoleń lekarze nie zaczną tego robić – podkreśla Joanna Pietrusiewicz. Z pieniędzy unijnych były na ten cel środki, jednak tylko w niektórych regionach.
– Takie wsparcie jest niezwykle potrzebne, tym bardziej że coraz częściej do szpitali trafiają ciężarne nie tylko w depresji, ale także w stanach psychotycznych. Wcześniej takie przypadki notowano raz na kilka lat, obecnie mamy nawet kilka rocznie – mówi psycholog, dr Jadwiga Łuczak-Wawrzyniak z ginekologiczno-położniczego szpitala klinicznego w Poznaniu.
W tej placówce od 2015 r. działa pilotażowy program, w którym diagnozuje się ciężarne pod kątem ewentualnych problemów psychicznych. – Nasze analizy potwierdziły, że pomocy wymaga 10–15 proc. kobiet – przyznaje psycholog. I dodaje, że kobiety, które miały wcześniejsze poronienia lub powikłania i ciężko przechodzą ciąże, tworzą grupę, która jest najbardziej narażona na ryzyko. Jak komentuje, dobrze, że nowe standardy zauważyły ten problem, jednak jej zdaniem są zbyt ogólne. Przede wszystkim nie wskazują, kto już po porodzie ma się zająć kobietą. Nie ma też odpowiedniego finansowania z NFZ.
Nowe standardy stawiają też na podmiotowość kobiety – zostało jasno zapisane, że położna między 21. a 26. tygodniem ciąży powinna przygotować kobietę do narodzin dziecka. Omówić z nią plan porodu, czyli oczekiwania, jakie ma ciężarna, styl życia w trakcie ciąży, sposób żywienia, a także udzielić wsparcia psychologicznego w razie problemów emocjonalnych. Ministerstwo dokładnie też opisało – pomimo sprzeciwu środowiska lekarskiego – jak ma się zachowywać osoba sprawująca opiekę nad rodzącą.
Jeżeli standardy nie będą przestrzegane, placówki może spotkać kara finansowa. To również nowość. Wiceminister Szczurek-Żelazko podkreśla, że nowe wytyczne to standard mierzalny. Obowiązujący i jednolity we wszystkich szpitalach. Można monitorować zarówno ich wyniki, jak i poziom przestrzegania. Wskaźniki te może analizować np. dyrektor, ordynator czy NFZ. Wywiązywanie się z nich to jeden z warunków realizacji kontraktu. A to oznacza, że pacjentka, która nie mogła wyegzekwować opisanych w standardach świadczeń, może poskarżyć się funduszowi. Co ważne, nowe wytyczne odnoszą się też do ciąży powikłanej, podczas gdy wcześniej w takich przypadkach odstępowano od standardów.