Duże ośrodki mają czuwać nad leczeniem raka. Pacjenci i mniejsze placówki boją się jednak centralizacji. Sieć onkologiczna wzbudza emocje jeszcze przed wejściem w życie.
Pilotaż sieci onkologicznej miał ruszyć 1 grudnia. Już wiemy, że nieco się opóźni, między innymi dlatego, że pomysł budzi wiele emocji. Jak będzie wyglądał nowy system?
Sławomir Gadomski: Najważniejsza zmiana polega na tym, że opieka ma być koordynowana, a pieczę nad nią mają sprawować wyznaczone ośrodki centralne w każdym województwie.
Zaplanowaliśmy, by pilotaż, który pozwoli sprawdzić wypracowane rozwiązania, odbywał się w dwóch województwach: dolnośląskim i świętokrzyskim. W 2019 r. chcemy włączyć kolejne dwa.
Liczba placówek w sieci zależy od wielkości województwa: w świętokrzyskim będą cztery, w dolnośląskim 17. Duże znaczenie ma udział ośrodka koordynującego w realizacji świadczeń na danym terenie. W przypadku świętokrzyskiego można śmiało powiedzieć, że ten obszar jest prawie zmonopolizowany przez Świętokrzyskie Centrum Onkologii, bo udziela ono ponad 90 proc. świadczeń onkologicznych w regionie. Natomiast w województwie dolnośląskim już tak nie jest, liczba świadczeniodawców realizujących procedury onkologiczne jest bardziej podzielona. Docelowy kształt sieci będzie się ustalać w trakcie pilotażu. Nie jest tak, że już wiadomo, kto będzie się do niej zaliczał.
Ośrodki, które mają wejść do sieci, zarówno na poziomie pilotażu, jak i późniejszych ustawowych przepisów, będą musiały spełniać określone kryteria. Chodzi przede wszystkim o to, aby w sieci onkologicznej znalazły się tylko te placówki, które mają duże doświadczenie. W rozporządzeniu o pilotażu jako warunek wejścia do sieci zapisaliśmy przeprowadzanie łącznie minimum 36 zabiegów operacyjnych rocznie w pięciu grupach najczęstszych nowotworów objętych pilotażem. Są to: rak jelita grubego z odbytnicą, rak piersi, rak płuca, rak jajnika i rak prostaty. Drugim kryterium jest liczba pacjentów poddawanych chemioterapii, określona na minimum 130 rocznie. Takie ustaliliśmy warunki wejścia na pierwszy poziom. Do tego dochodzą wymogi dotyczące posiadania określonych struktur, np. oddziałów chirurgii onkologicznej czy onkologii klinicznej. Dla drugiego poziomu referencyjnego wyznaczyliśmy już nieco wyższe limity (m.in. 120 zabiegów operacyjnych w tych pięciu grupach nowotworów).
A jaka jest obecnie średnia liczba takich zabiegów dla szpitali?
Sławomir Gadomski: Są jednostki, które wykonują po kilka zabiegów rocznie, ale są i takie, które mają ich znacznie więcej niż obecne kryterium wejścia do sieci.
Czy to oznacza, że te, które ich wykonują najmniej, w ogóle przestaną to robić, gdy sieć już obejmie cały kraj? Przestaną leczyć pacjentów onkologicznych?
Sławomir Gadomski: Sieć w kształcie docelowym rozróżnia więcej ośrodków niż tylko te pierwszego i drugiego poziomu. Mówimy także o centrach doskonałości, centrach kompetencyjnych, ośrodkach współpracujących. Wyobrażam sobie, że niektóre placówki mogą wyspecjalizować się w jakiejś określonej dziedzinie, np. w nowotworach piersi, i będą mogły wejść do sieci jako ośrodek współpracujący.
Adam Niedzielski: Długo rozmawialiśmy na temat wielkości progowych dopuszczających jednostki do poszczególnych poziomów i uznaliśmy, że nie stawiamy kryteriów, które są bardzo restrykcyjne. Zamysł jest taki, że będziemy je z czasem zaostrzali. Pierwotną intencją pilotażu było to, żeby zebrać odpowiednie dane, które się pojawią w trakcie realizacji, i to dopiero będzie stanowić podstawę do podejmowania dalszych decyzji. A więc to pytanie jest przedwczesne, bo pilotaż jest między innymi tym narzędziem, dzięki któremu uzyskamy na nie odpowiedź.
Co sieć zmieni dla pacjentów?
Sławomir Gadomski: Najważniejszym elementem jest koordynacja ścieżki pacjenta. Temu służyć będzie wprowadzenie osoby koordynatora leczenia oraz infolinii ułatwiającej kontakt z placówką. Pacjent, który trafi do jednostki w sieci – niezależnie od jej poziomu – po pierwsze powinien zostać przekierowany na właściwy dla niego poziom. Jeżeli będzie to skomplikowany przypadek, to bez straty czasu powinien trafić do ośrodka referencyjnego najwyższego stopnia. Ale z drugiej strony przypadki niewymagające kompleksowego leczenia, które będą trafiały do centrów koordynujących lub jednostek drugiego poziomu, w ramach sieci będą kierowane na niższy poziom. Wojewódzkie ośrodki koordynujące będą musiały wziąć współodpowiedzialność za pacjenta. Między innymi przez to, że „urealnimy” konsylia lekarskie, które dzisiaj czasem są w niektórych jednostkach wirtualne. Ośrodek koordynujący będzie miał za zadanie uczestniczyć w tych konsyliach i będzie za nie odpowiedzialny.
Ale to przecież było już w pakiecie onkologicznym i z jakichś powodów nie zadziałało. Dlaczego tym razem ma się sprawdzić?
Piotr Czauderna: Problem leży w tym, że konsylia zostały wprowadzone jako powszechna reguła. Prawda jest taka, że nie w każdym przypadku są one konieczne, bo są przypadki typowe, których leczenie następuje według ściśle określonych reguł. Dlatego konsylium – w niektórych jednostkach – stało się fikcją, zbieraniem pieczątek, ze szkodą dla pacjentów, którzy rzeczywiście go wymagają. Nam chodzi o to, żeby się przekonać, na ile ten wymóg jest realny, żeby spróbować go zorganizować również ze wsparciem nowoczesnych technologii, bo konieczność fizycznego spotkania na konsylium przy obecnym braku czasu jest dużym utrudnieniem, szczególnie gdy mają w nim uczestniczyć specjaliści z różnych szpitali. Do tego są potrzebne nowoczesne narzędzia, jak platforma internetowa, która umożliwi konsultowanie przypadku, zdalne przesyłanie badań – obrazowych czy histopatologicznych – itd.
Wojciech Wiśniewski Fundacja Alivia / Dziennik Gazeta Prawna
Powiedzmy sobie szczerze – sieć jest narzędziem, a nie celem. Narzędziem do tego, żeby zbudować współpracę między ośrodkami, żeby ujednolicić ścieżki pacjentów – zarówno w górę, jak i w dół. Pacjent, który zacznie leczenie w ośrodku wysokospecjalistycznym, może je kontynuować gdzieś niżej, bliżej miejsca zamieszkania, ale to będzie to samo leczenie, w oparciu o ustaloną ścieżkę. Jednocześnie sieć pozwoli zebrać parametry jakościowe. Oczywiście najlepiej byłoby stworzyć sieć opartą na jakości, ale tych danych na dziś nie mamy, bo nikt ich systematycznie nie zbiera. Danych bardzo odległych, jak przeżycia 5-letnie, prędko nie zdążymy zebrać, ale dane krótkoterminowe, typu śmiertelność pooperacyjna 30-dniowa, odsetek powikłań, liczba usuniętych i zbadanych węzłów chłonnych w raku jelita grubego itp., uda się zgromadzić w ramach sieci. Placówki, które do niej wchodzą, godzą się na przekazywanie danych do ośrodka koordynującego, który będzie je analizował. I potem to wszystko zostanie przedstawione ministerstwu do oceny.
Przekazywanie danych będzie obowiązkiem? Czy będą one dostępne dla pacjentów?
Piotr Czauderna: Publikowanie danych będzie obowiązkowe dla tych ośrodków, które znajdą się w sieci. Ale – uwaga – uczestnictwo w niej jest dobrowolne. To nie jest żaden przymus. Nie będzie tak, że NFZ przestanie płacić ośrodkom, które nie są w sieci. Natomiast te, które do niej wejdą, będą miały pewien bonus finansowy z racji tego, że będą one obciążone większą pracą, bo będą musiały zbierać dane, raportować itd.
Sławomir Gadomski: Warto wspomnieć, że ośrodki koordynujące mają też pełnić rolę edukacyjną. Powinny wydawać pewne wytyczne, chociażby co do tego, jakie dokumenty trafiają na konsylium, jaka ma być ich jakość. Być może w środowisku dużych szpitali onkologicznych te rzeczy wydają się naturalne, jednak chociażby liczba powtarzanych badań pokazuje, że ten problem niestety jest powszechny. Chcielibyśmy, żeby tych błędów nie było i dlatego jednym z zadań dla ośrodków w sieci będzie aktywna edukacja.
Wróćmy jeszcze do konsyliów. Co to znaczy, że będzie za to odpowiedzialny ośrodek koordynujący?
Adam Maciejczyk: Odpowiedzialność spoczywa zawsze na lekarzu, jednak chodzi o to, żeby ktoś przyglądał się temu, w jaki sposób prowadzone są konsylia. Rzeczywiście czasem w onkologii dorosłych są one niepotrzebne, jednak teraz w Polsce coraz częściej mamy do czynienia z pacjentami w zaawansowanym stadium raka, a im bardziej zaawansowana choroba nowotworowa, tym częściej konsylia są konieczne. Są też takie nowotwory, jak chociażby rak piersi, gdzie zawsze są potrzebne. Więc trzeba tego przypilnować i zadbać o to, żeby się odbywały, a ich wyniki były właściwie sprawozdawane. Bo teraz karta DiLO (diagnostyki i leczenia onkologicznego, tzw. zielona karta zakładana pacjentom leczonym w ramach pakietu onkologicznego – red.) jest często po prostu niewypełniana. Mamy zatem przepis, który nie jest respektowany. Teraz chcemy stworzyć narzędzia do sprawdzenia, jak jest realizowany – dzięki koordynacji.
Prof. Piotr Czauderna Narodowa Rada Rozwoju / Dziennik Gazeta Prawna
Ale – co wymaga podkreślenia – porównujemy wzorcową ścieżkę prowadzenia procesu diagnostyki i leczenia pacjentów z tą, którą mamy w realu, po to, by wskazać, gdzie jest problem, i sprawdzić, co można usprawnić, a nie po to, by kogoś oceniać.
Piotr Czauderna: Obecnie w Polsce nie ma żadnej kontroli jakości. Nikt nie sprawdza np., czy badanie TK zostało wykonane dobrze, czy niedobrze z punktu widzenia jego jakości. Efekt jest taki, że niejednokrotnie zdarza się, że gdy pacjent przychodzi na poziom specjalistyczny z badaniem, które zostało zrobione w ośrodku na poziomie podstawowym, to okazuje się, że ono jest niewiele warte i trzeba je powtarzać. A za każde badanie NFZ płaci. To są zjawiska, które generują absolutnie nieuzasadnione koszty w systemie.
I to się zmieni po wprowadzeniu sieci?
Piotr Czauderna: Po pierwsze będzie wiadomo, gdzie jakie typy badań należy wykonać. Jeżeli mamy badanie specjalistyczne czy obarczone szczególnymi wymogami albo mamy do czynienia z rzadkim nowotworem, to pacjent nie powinien być badany w ośrodku, który nie ma żadnego doświadczenia w tym zakresie. I to już będzie zmiana.
Robert Zawadzki: Ale żeby to zmienić, trzeba odejść od koncepcji „kolejkowania”, którą musimy stosować, realizując kontrakty z NFZ. Jeżeli mielibyśmy – w takim ośrodku onkologicznym, jaki ja reprezentuję – skoncentrować się na diagnostyce, to z kolejki muszą zniknąć pacjenci, którzy są nieonkologiczni. A ja tego nie mogę zrobić, bo obowiązujące przepisy mówią, że jak ktoś zapisał się do kolejki, to badanie musi być wykonane w kolejności zapisów.
Wróćmy jeszcze do różnic w stosunku do pakietu onkologicznego, który również wiele obiecywał. Między innymi nielimitowane finansowanie. Co się zmieni w pilotażu?
Adam Maciejczyk: Pakiet odpowiada za wąski wycinek opieki onkologicznej – tylko za diagnostykę. I tutaj spełnił swoją rolę – przyspieszył ten etap. Mimo że towarzyszy mu dokument nazwany „karta diagnostyki i leczenia”, pakiet nie uregulował etapu leczenia, nie wprowadził żadnych podstawowych standardów. Tutaj z pomocą ma przyjść pilotaż.
Adam Niedzielski: Pilotaż między innymi eksponuje te wątki, które są w pakiecie, ale dodaje również nowe – ważne z punktu widzenia pacjenta. Miałem przyjemność być w placówkach, które będą realizować pilotaż, gdzie miałem okazje przyjrzeć się, jak działają konsylia, jak działa instytucja koordynatora, który ma prowadzić pacjenta, i jak dużą wartość ma ta koordynacja. Koordynator pilnuje kolejnych kroków w procesie leczenia i umawia wizyty. Czym innym bowiem jest, gdy do ośrodka dzwoni koordynator i z nim bezpośrednio ustala terminy zgodne ze standardami czasowymi zdefiniowanymi w programie, a czym innym, gdy pacjent każdorazowo musi dzwonić na recepcję, gdzie jest postrzegany jako kolejna osoba w kolejce. To niby mała rzecz, a z punktu widzenia chorego to potężna wartość. Diagnoza nowotworu to zawsze dla pacjenta niewyobrażalnie trudna sytuacja i jeżeli nie ma osoby, która pomoże i przeprowadzi przez proces leczenia, to jest trudno.
Druga rzecz to call center. To jest naprawdę fundamentalnie ważna sprawa, bo nie tylko przeorganizuje proces leczenia, ale także zmieni sposób myślenia.
Piotr Czauderna: Przetestowanie specjalnej infolinii onkologicznej, która pozwoli na rejestrowanie się na badania i kolejne wizyty, wyjaśnienie wątpliwości czy uzyskanie pomocy to moim zdaniem bardzo ważny element pilotażu.
Sławomir Gadomski: Nowością jest także to, że ośrodki koordynujące mają prowadzić badania satysfakcji pacjenta na początku procesu leczenia i na wyjściu.
Ale co z finansowaniem? Nikt bez dodatkowych pieniędzy, dla samej idei tego robił nie będzie.
Adam Niedzielski: Na pilotaż przewidziane jest dla dwóch województw 48 mln zł na okres półtora roku. Już w tym roku będzie to prawie 3 mln zł. Premiujemy nie tylko ośrodki koordynujące, ale i te współpracujące z nimi, z różnego poziomu. Dla tych z pierwszego poziomu wskaźnik korygujący wynosi 1,05, co oznacza 5 proc. premii, ale tylko w zakresach objętych pilotażem, bez kosztów leków, bez badań.
Robert Zawadzki Magodent – Szpital Elbląska / Dziennik Gazeta Prawna
Dla placówek z drugiego poziomu współczynnik wynosi 1,175. Natomiast w przypadku ośrodków koordynujących zdecydowaliśmy się na zróżnicowanie, ze względu na skalę działania, województw dolnośląskiego (1,35) i świętokrzyskiego (1,3).
Robert Zawadzki: Bez poprawy płynności finansowania te zapisy nic nie zmienią. Jeżeli zapis księgowy będzie odroczony w czasie do kilkunastu miesięcy, to wskaźnik korygujący podniesie tylko wartość nadwykonań. Tak jak w przypadku świadczeń nielimitowanych z pakietu onkologicznego, gdzie zatory finansowe są ciągłym problemem.
A jak pacjenci, którzy mają być głównymi beneficjentami, oceniają sieć?
Wojciech Wiśniewski: Co do diagnozy, między wszystkimi panuje pełna zgoda. Problemem jest rozproszenie zabiegów chirurgicznych po różnych ośrodkach, kłopoty z dostępnością leczenia. To także kwestia pogodzenia zupełnie różnych perspektyw: pacjentów i ośrodków onkologicznych. Oczekiwaniem pacjenta jest uzyskanie jak najlepszego efektu zdrowotnego, który w takiej sytuacji może być zupełnie rozbieżny z tym, że ośrodek de facto dostaje pieniądze za leczenie, a nie za jego wyniki czy jakość. Muszę jednak przyznać, że mam wrażenie déjà vu, bo kiedy pan minister zdrowia Łukasz Szumowski mówił o tym, że pacjenci wreszcie będą prowadzeni za rękę, przypomniał mi się minister Bartosz Arłukowicz, który wprowadzając pakiet onkologiczny, mówił z grubsza to samo. Dlatego nasuwa się pytanie, czy nie wykonujemy tej samej pracy raz jeszcze, dlatego że wcześniej nie wykonaliśmy jej rzetelnie.
Prof. Adam Maciejczyk Dolnośląskie Centrum Onkologii / Dziennik Gazeta Prawna
Wypisałem sobie korzyści dla pacjentów. Po pierwsze, koordynacja ścieżek chorego – ale to samo jest zapisane w ustawie dotyczącej pakietu onkologicznego. Druga rzecz to efektywność. Taki zapis jest w tej samej ustawie, tyle że do dzisiaj nie opublikowano wskaźników dla wszystkich wskazań. Trzecia rzecz – kryteria wyłaniania ośrodków koordynujących. Z jednej strony czytamy, że wiele krajowych i zagranicznych dowodów naukowych wskazuje na wyraźny związek między większym chirurgicznym doświadczeniem i liczbą operowanych przypadków a wynikami leczenia. Jednocześnie wśród kryteriów dla wojewódzkich ośrodków koordynujących jest posiadanie szczegółowej informacji epidemiologicznej w województwie i obowiązek prowadzenia ewidencji swojej efektywności. Jeżeli porównamy jedno zestawienie z drugim, to na 16 ośrodków jest najwyżej siedem, które spełniają oba te kryteria.
Mamy w końcu jakieś pieniądze na rejestry i bardzo nas cieszy to, że będzie mierzona satysfakcja pacjenta. Tylko pytanie, czy my przypadkiem nie dublujemy przepisów. Czy nie możemy tego robić już w ramach obowiązujących ram prawnych i w efekcie konsekwentnego wdrażania tych rozwiązań osiągnąć efekt, jakiego oczekujemy, niezależnie od tego, czy ktoś jest wojewódzkim ośrodkiem koordynującym czy nie?
Prof. Stanisław Góźdź Świętokrzyskie Centrum Onkologii / Dziennik Gazeta Prawna
Sławomir Gadomski: Założenia pilotażu oraz sieci onkologicznej stwarzają nam narzędzia, dzięki którym ta koordynacja będzie faktem. System monitorowania, nadzór ze strony ośrodków koordynujących, badania satysfakcji – tego przecież nie było w pakiecie.
Piotr Czauderna: Myślę, że trudno robić zarzut z tego, że chce się poprawić coś, co się nie sprawdziło. A dlaczego się nie sprawdziło? W mojej opinii w dużej mierze dlatego, że było to myślenie życzeniowe. Nie było mechanizmów, które by stymulowały zmiany – czy to finansowych, czy jakichkolwiek innych. Jeśli na przykład chcemy, żeby były dobrze wykonywane badania tomografii komputerowej czy rezonansu magnetycznego, to w przyszłości trzeba będzie pewnie pomyśleć o zróżnicowaniu stawki za nie, zależnie o dokładnego typu i celu badania. Startujemy z pewnego punktu wyjścia, gdzie nie mamy danych jakościowych. Ja się zgadzam, że idealnie byłoby zebrać takie dane, przygotować „cancer plan” i potem, za parę lat zacząć tworzyć sieć, wytyczyć ośrodki. Ale moim zdaniem nie mamy na to wszystko czasu, pacjenci go nie mają. Dlatego zaczynamy już teraz.
Adam Niedzielski wiceprezes NFZ / Dziennik Gazeta Prawna
Jeżeli chodzi o ośrodki koordynujące, nie będzie tak, że każdy musi skupiać w sobie wszystko w najwyższej jakości, wykonywać pełne spektrum zabiegów ze wszystkich dziedzin. Po to wprowadzono ideę centrum kompetencji oraz centrów doskonałości, aby pewne procedury realizować właśnie w nich, zwłaszcza że już dziś mają one w tym doświadczenie. Nie ma sensu zaczynać wszystkiego od nowa. Takich ośrodków dla określonych przypadków nowotworowych na początku pewnie będzie mniej, ale z czasem z pewnością będą dochodzić nowe. Kryteria pewnie też będą się zmieniać. Zastanawialiśmy się, jak je ustawić, ale wyśrubowanie ich na samym początku spowodowałoby, że wykluczylibyśmy mnóstwo ośrodków. Muszą też być zobiektywizowane i ustalone w przyszłości wspólnie z przedstawicielami określonych środowisk. No i trzeba się przekonać, jakie będą różnice w jakości między tymi bardziej i mniej zaawansowanymi. Między innymi po to jest pilotaż, żeby to wszystko sprawdzić.
Jak to wygląda z perspektywy zarządzających ośrodkami onkologicznymi? To przecież kolejny już pomysł na zmianę, czy jest realny?
Stanisław Góźdź: Chciałbym odnieść się do uwag, że przeżywamy déjà vu, bo akurat przy przygotowywaniu pakietu onkologicznego też uczestniczyliśmy. I prosiliśmy o pilotaż. Gdyby pakiet wszedł w ten sposób, nie mielibyśmy takiej zapaści, wyłapalibyśmy błędy i zdążyli je naprawić. Cieszymy się, że teraz minister wykazuje pokorę i nie od razu wprowadza to, co przelał na papier.
Adam Maciejczyk: Teraz jest zasadnicza zmiana, bo mamy narzędzia do analizy, zapewniono nas, że dostaniemy wsparcie Narodowego Funduszu Zdrowia i pokażemy ten problem w sposób klarowny. Mówimy o tym, że zwiększają się fundusze na onkologię – tak samo jak na całą służbę zdrowia – ale trzeba mieć świadomość, że tych środków i tak nie jest dużo. I dlatego trzeba je racjonalnie wydawać. Jeśli środowisko onkologiczne będzie cały czas mówiło, że chce więcej, a nie pokaże, w jaki sposób chce wydać te pieniądze, to ich po prostu nie dostanie. Mam nadzieję, że jak najszybciej skończy się pilotaż, a zacznie działać właściwa sieć, która będzie w realny sposób gromadziła dane. Pozwolą nam one na to, żebyśmy nie błądzili w systemie, nie kalkulowali i nie opierali się na raportach pojedynczych osób, tylko pokazali konkretne liczby.
Robert Zawadzki: Moim zdaniem ważne jest też przeanalizowanie wydolności poszczególnych ośrodków. Bo ja się boję, że jeżeli ustawimy piramidę referencyjności, gdzie ośrodki z najwyższego poziomu mają się zajmować najtrudniejszymi pacjentami, to bardzo szybko stracą one wydolność. Nie mają możliwości przyjąć tylu pacjentów.
Sławomir Gadomski wiceminister zdrowia / Dziennik Gazeta Prawna
Adam Niedzielski: Dlatego tworzymy mechanizmy koordynacji – będzie można przekazać pacjentów do różnych ośrodków. Zdajemy sobie sprawę, że mamy coraz większą grupę pacjentów 65 plus i zmniejszoną podaż zasobów, czyli i lekarzy, i pielęgniarek. Bez mechanizmów koordynacji nie odejdziemy od dotychczasowego modelu funkcjonowania autonomicznych ośrodków, które działają wyspowo, realizując nawet na wysokim poziomie swoje świadczenia. To jest ogromna zaleta pilotażu, że wprowadza silną koordynację i nadzór, bo w inny sposób nie odpowiemy na wyzwania, które stoją przed systemem.
Stanisław Góźdź: Istotną zmianą będą rejestry onkologiczne, ale mam wrażenie, że panuje potężna niewiedza, czym one są. Powiem tak: nie wybudowałbym centrum onkologii w Kielcach, jeżeli bym nie zaczął od rejestru. Dla mnie bardzo ważnym elementem Świętokrzyskiego Centrum Onkologii (ŚCO) jest zakład epidemiologii i walki z rakiem. Tam pracuje zespół analityków, dzięki którym wiemy, jak wygląda sytuacja w województwie, którzy analizują na przykład liczby przedwczesnych zgonów z powodu nowotworu w poszczególnych gminach, to, jak wyglądają przeżycia itd.
Czy może pan podać konkretny przykład, jak takie analizy przełożyły się na zmiany?
Stanisław Góźdź: Na przykład wiedząc, jak wygląda sytuacja w poszczególnych nowotworach, wprowadzamy programy badań i działań profilaktycznych. Pracuje nad tym sztab ludzi na terenie całego województwa, poczynając od przedszkoli i szkół. Bo trzeba zdawać sobie sprawę, że nie poprawimy naszych statystyk, jeżeli nie będzie zmiany świadomości. A to jest najtrudniejsze zadanie. Bo wybudować centrum onkologii to jest w tej chwili łatwe, ale nie będzie poprawy wyników leczenia, jeżeli nasze społeczeństwo nie będzie aktywnym partnerem.
Druga rzecz to konieczność współpracy z innymi ośrodkami. Mamy potencjał w szpitalach powiatowych, ale żeby urealnić tę współpracę, uznałem, że ŚCO powinno trafić do powiatu i w takich szpitalach mam swoje poradnie. To się nazywa punkt konsultacyjny. Tam przyjeżdża mój onkolog, który rozmawia z tamtejszymi lekarzami, konsultuje, ci lekarze nawzajem się edukują w bardzo praktyczny sposób, nawiązując relacje interpersonalne. A zatem przede wszystkim edukacja – zarówno personelu, jak i społeczeństwa.
A jak działa infolinia?
Adam Maciejczyk: U nas jest jeden numer. Pacjent dzwoni, zgłasza, że ma problem, mówi, czy ma kartę DiLO, czy nie, jeśli nie ma, to ją w razie potrzeby zakładamy. Zapraszamy na wizytę do tzw. lekarza pierwszorazowego. Chodzi przede wszystkim o to, żeby pacjent w trakcie tej rozmowy uzyskał informację, która go trochę uspokoi, i konkretne wskazówki, gdzie się ma zgłosić i kiedy. Bardzo często jest tak, że zostawia swoje namiary i dzwoni do niego później koordynator. Jest tak szczególnie w przypadku raka piersi, gdzie koordynator wkracza od początku, nawet przed diagnostyką, żeby te pacjentki jak najszybciej wprowadzić w proces leczenia. Ja u siebie mam też bramkę internetową – nie trzeba dzwonić, wystarczy wejść, wpisać imię i nazwisko i zadzwoni koordynatorka.
Macie dostęp do grafików innych placówek i możecie tam umawiać wizyty?
Adam Maciejczyk: Docelowo system ma być połączony. Placówki, które się decydują na udział w pilotażu, muszą udostępnić grafiki albo przynajmniej zadeklarować zablokowanie terminów w danym przedziale czasowym. Ale zacznijmy od tego, że przed pierwszą konsultacją z lekarzem żadnych badań nie umawiamy. Bo bardzo często się zdarza, że pacjenci mówią, że mają jakieś badanie, a potem okazuje się, że chodzi o coś zupełnie innego. Zatem nie załatwiamy takich rzeczy przez telefon, bo to jest decyzja lekarza. A później chory jest już prowadzony przez koordynatora. Dla pacjenta bardzo ważne jest, żeby miał konkretną osobę do kontaktu. Rola koordynatorów jest też o tyle istotna, że pilnują terminów badań, przyspieszają je, jeżeli jest jakiś zator, itd.
Czy robicie badania satysfakcji w swoich ośrodkach? O tym mówi się już od lat, ale nadal to nie działa.
Adam Maciejczyk: Tak, ale te próby nie są takie, jakie bym chciał. Chcielibyśmy robić je w większym zakresie, chętnie we współpracy z organizacjami pacjentów.
Wojciech Wiśniewski: Bardzo chętnie się tego podejmiemy. Natomiast bardzo ważna jest kwestia metodologii, np. żeby ankiety nie były wypełniane w ośrodku albo bezpośrednio po ostatniej wizycie.
Sławomir Gadomski: Chciałbym podkreślić, że mówimy o pilotażu. Przez półtora roku jego trwania będziemy mogli pewnych rzeczy się nauczyć. Mam nadzieję, że ten docelowy obraz – wynikający i z pilotażu, i innych zmian w onkologii, m.in. opracowania „cancer planu” – będzie zupełnie inny, niż mamy obecnie.
Piotr Czauderna: Warto w tym miejscu podkreślić, że projekt ustawy w sprawie „cancer planu”, przygotowany w Kancelarii Prezydenta, jest praktycznie gotowy. Sam plan nie jest jej elementem, chodzi o to, żeby stworzyć mechanizm jego tworzenia, mechanizm raportowania, uchwalania itd. Jeśli te prace się zaczną jak najszybciej, to jest szansa, że mniej więcej równo z planowaniem sieci będzie gotowy „cancer plan”. Będzie więc można jeszcze się do niego odnieść i ewentualnie zmodyfikować jakieś zapisy. Na pewno punktem wyjścia będzie dokument, który w swoim czasie opracowało Polskie Towarzystwo Onkologiczne. Jednak czasy trochę się zmieniły i też inaczej się patrzy dzisiaj na takie dokumenty niż 10 lat temu. Nie muszą one obejmować całej rzeczywistości. Dzisiejsze plany pisze się tak, że się wytycza powiedzmy pięć celów głównych, 20 szczegółowych, jest perspektywa średniookresowa, maksimum 5-letnia, raportowanie wykonania i potem następny dokument, który bierze na warsztat kolejne rzeczy.
Co zyskamy dzięki sieci
Koordynator prowadzący chorego przez proces leczenia, infolinia, dzięki której pacjent może uzyskać informacje i umówić wizytę, sieć współpracujących ze sobą placówek o różnym stopniu referencyjności, wymiana i zbieranie danych o efektywności terapii – to najważniejsze elementy pilotażu, który ma przetestować rozwiązania służące utworzeniu Krajowej Sieci Onkologicznej. Docelowo ma ona objąć cały kraj. Najważniejszym elementem nowego systemu jest koordynacja – pacjent ma być prowadzony za rękę, a ośrodek sprawujący nadzór nad leczeniem ma monitorować jego przebieg.
Pilotaż miał rozpocząć się 1 grudnia, jednak wciąż nie opublikowano rozporządzenia w tej sprawie, a w najnowszej jego wersji ramy czasowe określono na 18 miesięcy od dnia następującego po dniu podpisania nowej umowy z NFZ przez placówki w nim uczestniczące.
Sieć testowana będzie w woj. dolnośląskim i świętokrzyskim, a ośrodkami koordynującymi w ramach pilotażu będą Dolnośląskie Centrum Onkologii we Wrocławiu i Świętokrzyskie Centrum Onkologii w Kielcach.