40 proc. Polaków uważa, że antybiotyk zwalcza wirusy. Błąd. Po to lekarstwo sięgamy zbyt często.
Najnowsza analiza Komisji Europejskiej nie pozostawia wątpliwości: jeżeli nie zaczniemy ostrożniej sięgać po antybiotyki, liczba zgonów przez nie spowodowanych będzie rosnąć. Tylko w zeszłym roku antybiotykooporne bakterie zabiły 33 tys. osób. Jednym z powodów ich rozprzestrzeniania się jest to, że nauczyły się wygrywać z antybiotykami.
Problem jest spory, bo szwankuje nasza wiedza na temat tego rodzaju leków. I choć Polacy niezbyt odbiegają od średniej unijnej, to i tak wyniki opublikowanego kilka dni temu Eurobarometru nie świadczą o nas najlepiej. Tak wynika z raportu analizującego postawy mieszkańców UE dotyczące antybiotyków. Pierwszy i podstawowy błąd, który popełniają Polacy, to sięganie po te leki w przypadku grypy lub przeziębienia. Robi tak co czwarta osoba, a w całej Unii dotyczy to średnio 19 proc. mieszkańców. W większości przypadków – a na pewno w przypadku grypy – powodem choroby jest wirus, na który antybiotyk nie działa. Jednak niemal połowa Polaków błędnie uważa, że substancje bakteriostatyczne są skuteczne w walce z wirusami. 17 proc. osób jest mylnie przekonanych, że kurację nimi można przerwać, gdy tylko poczują się lepiej.
/>
Pocieszające, że w porównaniu z ubiegłymi latami wzrosła nasza wiedza na temat działania podobnych medykamentów. Przybywa osób, które zdają sobie sprawę, że niepotrzebne wykorzystywanie ich w terapii może doprowadzić do tego, że będą one nieskuteczne. Od 2016 r. odsetek takich osób zwiększył się o 5 p.p., co plasuje nas na wysokim miejscu na tle innych państw UE. Poza tym 72 proc. Polaków chciałoby wiedzieć więcej na temat działania antybiotyków.
Eksperci zauważają jednak, że zagrożenie ze strony bakterii opornych na tego typu leki wciąż rośnie. Innym powodem takiej sytuacji jest starzenie się społeczeństwa. Badania opublikowane w „Lancet Infectious Diseases” pokazują, że obciążenie związane z superbakteriami jest podobne do łącznego zagrożenia powodowanego przez HIV, grypę i gruźlicę w Europie. W badaniu stwierdzono, że prawie dwie trzecie infekcji miało miejsce w szpitalach i innych placówkach opieki zdrowotnej. W 2017 r. do organów Państwowej Inspekcji Sanitarnej w Polsce zgłoszono 678 ognisk epidemicznych zakażeń szpitalnych. To o ponad 27 proc. więcej niż w 2016 r., gdy zgłoszono 532 ogniska. Sanepid wyliczył też, że w ubiegłym roku zakażeniu uległo 4170 osób, o ponad 100 więcej niż w 2016 r.
Rosnąca antybiotyko oporność to nie tylko problem zdrowotny. To również wyzwanie dla gospodarki. Komisja Europejska szacuje, że z jej powodu UE wydaje 1,5 mld euro rocznie na pokrycie kosztów opieki zdrowotnej i spadku wydajności pracowników. Dlatego UE postanowiła zwiększyć nakłady na badania i rozwój oraz edukację dotyczącą ostrożniejszego korzystania z antybiotyków. – Skutecznym sposobem jest racjonalne nimi gospodarowanie i niedoprowadzanie do błędnego stosowania w leczeniu pacjentów. W tym celu przed ich podaniem powinien być zrobiony posiew, który wyjaśni, co wywołało infekcję u chorego – tłumaczy Paweł Grzesiowski z Centrum Medycyny Zapobiegawczej i Rehabilitacji.
Chyba że nie można czekać z leczeniem. Wówczas należy podać antybiotyk niezwłocznie, nie rezygnując jednak z weryfikacji zakażenia. Po otrzymaniu wyniku posiewu będzie można zmienić leczenie na prawidłowe, jeśli zajdzie taka potrzeba. Badania jednak wykonuje niewielu pacjentów. Jak zauważa Grzesiowski, nawet takie działania na niewiele się zdadzą, jeśli nie zostanie ograniczone używanie podobnych środków w hodowli. Eksperci zwracają uwagę, że zwierzęta spożywają 73 proc. wszystkich antybiotyków na świecie.
– Chodzi przede wszystkim o zakaz ich stosowania w leczeniu metafilaktycznym, czyli wówczas gdy w stadzie pojawiają się pierwsze chore zwierzęta i w celu niedopuszczenia do rozprzestrzenienia się choroby podaje się antybiotyk całemu stadu – tłumaczy lek. wet. Aleksandra Porada z Krajowej Rady Drobiarstwa – Izby Gospodarczej. W profilaktyce od dawna nie można ich już stosować. Zdaniem ekspertów to dobry kierunek. Nie do końca jednak się sprawdzi w czasach globalizacji. Zakaz będzie bowiem stosowany na terenie UE, a mięso może być importowane z całego świata. Choćby z Azji, gdzie takich obostrzeń już nie ma.