W naszej ocenie sprawnie działająca kontrola to gwarancja tego, że dobrze wydajemy pieniądze, a wydajemy ich przecież bardzo dużo - mówi w wywiadzie dla DGP wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński.
W nowej ustawie resort zapowiada m.in. utworzenie korpusu kontrolerskiego, zwiększenie liczby kontrolowanych podmiotów, mniej biurokracji i zmniejszenie uciążliwości dla placówek. Szykuje się rewolucja w kontrolach przeprowadzanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia?
Przede wszystkim razem z wiceprezesem Adamem Niedzielskim zmieniamy nieco sposób działania służb kontrolnych NFZ, żeby usprawnić ich działania i żeby stanowiły one mniejsze obciążenie dla świadczeniodawców. W tym celu zamierzamy w znaczącym stopniu wdrożyć narzędzia elektroniczne, chcemy też wprowadzić uproszczony tryb kontroli. Z naszych analiz wynika, że jest duży potencjał podniesienia ich efektywności. Chcemy zmienić też podejście i przeprowadzać więcej analiz w oparciu o dostępne nam dane. Na przykład w przypadku recept od stycznia będziemy mieli wszystkie – również te papierowe – ewidencjonowane na platformie P1. Nie będzie więc potrzeby, żeby angażować w kontrole farmaceutów, tylko można będzie je sprawdzać bezpośrednio z poziomu systemu.
Jaki efekt ma to przynieść?
Kontrole mają być krótsze, chcemy realizować ich więcej, ale nie angażując w tak dużym stopniu, jak to jest obecnie, podmiotu kontrolowanego. Chcemy je prowadzić w oparciu o analizy ryzyka uprawdopodabniające typowanie – to najważniejszy element. Nie ma sensu kontrolować każdej placówki. Ale warto prowadzić działania, trafiające tam, gdzie istnieje podejrzenie, że może coś się wydarzyć, gdzie np. pacjenci zgłaszają, że coś jest nie tak, gdzie jest ryzyko nieefektywnego wydawania środków publicznych na dużą skalę.
Teraz kontrole nie zawsze trafiają tam, gdzie powinny?
Jak się teraz patrzy np. na kary nałożone w wyniku kontroli na apteki, to widać, że wiele z nich opiewa na bardzo niską kwotę i prawdopodobnie koszt ich przeprowadzenia był wyższy niż korzyści. Kontrole profilaktyczne czy prewencyjne to nie jest w naszej ocenie racjonalna strategia. Dlatego, jeśli chcemy coś sprawdzać, powinniśmy stosować uproszczone postępowanie, po którym będziemy wysyłać ewentualne zalecenia, i jeśli podmiot się do nich zastosuje, to dużej kontroli nie będziemy robić.
W ten sposób odciążymy też kadrę kontrolerską. Teraz mamy 35 tys. umów, a prowadzimy niespełna 2 tys. kontroli rocznie, czyli średnio co 17–18 lat możemy rzeczywiście efektywnie skontrolować realizację umowy.
W projekcie zapowiedziane jest utworzenie korpusu kontrolerskiego. Czy to oznacza, że będzie więcej osób, które będą się tym zajmować?
Liczby ludzi nie zwiększamy, ale zamierzamy powołać scentralizowany korpus. Bo dziś pracownicy z zespołów kontrolnych, są rozproszeni w oddziałach, podlegają dyrektorom oddziałów. Chcemy, żeby ten korpus, tak jak to jest np. w ZUS, podlegał bezpośrednio prezesowi NFZ. Mamy zamiar też wprowadzić aplikację kontrolerską – żeby zostać kontrolerem, trzeba będzie zdać egzamin. Z odpowiednimi przepisami przejściowymi dla obecnych pracowników.
Proponowane zmiany w ustawie
Niewystarczająca liczba i mała skuteczność kontroli prowadzonych przez Narodowy Fundusz Zdrowia, długotrwałe i skomplikowane procedury kontrolne uciążliwe dla sprawdzanych podmiotów – to problemy, z którymi resort zdrowia chce się rozprawić w przygotowywanym projekcie ustawy o zmianie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz niektórych innych ustaw. W tym tygodniu trafił on do wykazu prac legislacyjnych Rady Ministrów; zgodnie z zapowiedziami ma zostać uchwalony w ostatnim kwartale tego roku. Ważnymi elementami reformy będzie uproszczenie procedur i zwiększenie udziału działań przedkontrolnych, polegających na zdalnym (korespondencyjnym) wyjaśnianiu przez świadczeniodawców zdarzeń stanowiących podstawę ich weryfikacji przez NFZ w takim trybie. Same kontrole mają być poprzedzone odpowiednią analizą. Personel je przeprowadzający zyska nowe kompetencje.