Jakie jest pole do finansowania innowacyjnych terapii, komu i jakie leki się należą, jak rozwijać badania nowych terapii w Polsce – między innymi takie kwestie mają być określone w dokumencie Polityka lekowa. Od lat trwają nad nim dyskusje, powstały nawet wersje robocze, ale teraz prace ruszają na nowo.



Wiceminister zdrowia Marcin Czech podkreśla, że zależy mu, by dokument wypracować ze wszystkimi interesariuszami i by nie był on martwy. Dlatego chce, by po powstaniu Polityki Lekowej rozpowszechnić jej zapisy nie tylko wśród pracowników medycznych, ale też zwykłych Polaków, by wiedzieli, skąd biorą się np. decyzje refundacyjne. – Powinniśmy określić, w jaki sposób zapewniamy sprawiedliwy dostęp do leków i w jaki sposób racjonalnie korzystać z posiadanych środków finansowych – podkreśla wiceminister.
Podobne dokumenty, tworzące ramy i wskazujące kierunki działań w polityce lekowej, ma wiele państw. Określają w nich np. poziom wydatków na leki, ogólne zasady doboru tych, które trafiają do refundacji, zasady współpracy z branżą farmaceutyczną i wspierania jej w celu zapewnienia bezpieczeństwa pacjentom, ale też, by tworzyć nowe miejsca pracy.
W Polsce też mieliśmy taką regulację, ale na lata 2004–2008 i dawno się zdezaktualizowała, zwłaszcza po 2012 r., gdy nowa ustawa refundacyjna wywróciła rynek.
O tym, jak przygotowywany będzie ten dokument, wiceminister Czech mówił wczoraj na konferencji zorganizowanej przez kancelarię Domański Zakrzewski Palinka oraz firmę doradczą PEX PharmaSequence. Prace podzielił na osiem kroków. Jednym z ważniejszych jest jego zdaniem zdobycie politycznego poparcia. Dlatego liczy na to, że Polityka lekowa nie będzie ministerialnym dokumentem, ale przyjmie go rząd lub parlament. I tu pojawia się kluczowa kwestia: skąd wziąć pieniądze na to, by Polacy mieli lepszy dostęp do leków.
Na razie refundacja medykamentów, poza dopłatami dla osób w wieku 75 plus, jest finansowana z NFZ. Przed laty ustalono, że trafiać na nią będzie nie więcej niż 17 proc. pieniędzy funduszu. Teraz – jak podkreślał Jan Staniłko, wicedyrektor departamentu innowacji w resorcie rozwoju – trafia o ok. 3 proc. mniej. Resztę fundusz wydaje na zakup świadczeń. Stąd zdaniem Staniłko powinno się rozważyć wydzielenie tych 17 proc., by nie wykorzystywano ich na inne cele. Zwłaszcza że jeśli chodzi o publiczne wydatki na leki Polska plasuje się w regionie na szarym końcu. Mniej wydają tylko Łotwa i Bośnia i Hercegowina.
W perspektywie długofalowej trzeba myśleć o dodatkowych źródłach finansowania. I tu dyskutuje się o różnych rozwiązaniach, które można wskazać w Polityce lekowej.
– Wydatki na leki będą zawsze konkurować ze świadczeniami, wynagrodzeniami lekarzy czy pielęgniarek – podkreślał dr Stefan Bogusławski, prezes firmy doradczo-badawczej PEX PharmaSequence. Dodał jednak, że wzrost płac dla pracowników medycznych jest niezbędny.
Podczas konferencji wymieniano m.in. możliwość utworzenia funduszu finansującego kosztowne terapie onkologiczne z akcyzy na papierosy czy opodatkowania tzw. śmieciowego jedzenia i napojów, a także dodatkowe ubezpieczenia lekowe. Wspominano także, że pieniądze jakie trafiają do NFZ od firm farmaceutycznych, m.in. w ramach mechanizmu dzielenia ryzyka, powinny trafiać na leki. Chodzi m.in. o pay back, czyli zwrot części kosztów poniesionych przez NFZ na refundację, albo instrumenty oparte na ocenie efektów klinicznych terapii.
Ważnym elementem Polityki lekowej ma być ewaluacja dokumentu m.in. poprzez monitorowanie wybranych wskaźników skuteczności działań państwa w tym obszarze. Zdaniem ekspertów, ale i ministra Czecha, jest szansa, że dzięki poprawie w tym zakresie korzyści odniesie np. gospodarka (jeżeli udałoby się zmniejszyć liczbę absencji w pracy z powodu chorób lub skrócić ich czas).
– Czekamy teraz na szczegóły tych propozycji, cieszy jednak to, że minister przedstawił jasny, realny plan przygotowania tego dokumentu i zmian legislacyjnych, jakie mogą z niego wynikać – mówi Marcin Pieklak z kancelarii Domański Zakrzewski Palinka.