Państwowa Inspekcja Sanitarna nałożyła ponad 14 mln zł kar na handlarzy tymi substancjami. Tylko na papierze. Ściągnąć udało się zaledwie 318 tys. zł. Resztą egzekucji mają się zająć skarbówki.
To może być jednak niewykonalne zadanie: „firmy” zamykają się z dnia na dzień i nie ma jak od nich wyegzekwować należności.
Od sześciu lat policja i inspektorzy oraz Ministerstwo Zdrowia próbują wygrać z handlarzami dopalaczy. W tym roku inspektorzy odwiedzili 893 punkty sprzedaży i wystawili 393 decyzje czasowego wycofania towaru z obrotu oraz 340 kary – średnia kwota wynosiła ok. 40 tys. zł.
Przy okazji zabezpieczono 38,6 tys. sztuk produktów. To blisko połowę mniej niż w 2015 r. (73,3 tys.).
Wprawdzie liczba zatruć spadła, ale nadal ofiarą tych środków odurzających pada 4,3 tys. osób. Tyle przypadków zgłosiły szpitale do bazy prowadzonej przez prof. Piotra Burdę, konsultanta krajowego w dziedzinie toksykologii. Trzy osoby zmarły. Rzecznik GIS Jan Bondar szacuje, że zanim jesienią 2010 r. wprowadzono zakaz obrotu dopalaczami, dochodziło do ok. 500 zatruć miesięcznie.
Najgorsza sytuacja jest w województwie łódzkim (średnio na 100 tys. osób zatruło się 57,7) i na Śląsku (21,4 na 100 tys.). W obu przeprowadzono też najwięcej kontroli w ubiegłym roku, bo w tych regionach najbardziej aktywni są sprzedawcy.
– Odkąd pojawił się rynek dopalaczy, Łódzkie było uważane za kolebkę sprzedaży. Tu było najwięcej handlarzy, dlatego wdrożono tak intensywne działania – mówi prof. Piotr Burda.
Eksperci wskazują, że kontrole i kary finansowe mogą jedynie na jakiś czas przestraszyć dystrybutorów, nie zlikwidują jednak problemu. Handel przenosi się do internetu, gdzie trudniej nadzorować sprzedawców. Przykładem może być województwo pomorskie, w którym od 2014 r. nie są prowadzone żadne kontrole ze względu na to, że brak jest stacjonarnych punktów sprzedaży dopalaczy. Tymczasem liczba zatruć tymi środkami w tym regionie jest bardzo wysoka – wskaźnik 11,3 przypadku zatruć na 100 tys. mieszkańców daje czwarte miejsce w Polsce.
Najmniej odurzonych dopalaczami było w województwie opolskim (0,6 przypadku na 100 tys. mieszkańców).
Ekspertów najbardziej niepokoi to, że rośnie liczba nowych psychoaktywnych substancji.
W ubiegłym roku w próbkach 1222 materiałów przesłanych do badań laboratoryjnych zidentyfikowano m.in. syntetyczne kannabinoidy, katynony, tryptamin. Występowały one w różnej postaci, np. suszu roślinnego, proszku oraz kapsułek.
– Zatrucia może są rzadziej wykrywane, ale są coraz bardziej niebezpieczne dla zdrowia, bowiem ciągle dochodzą nowe substancje – potwierdza prof. Piotra Burda.
Dlatego, jak zauważa, powinien istnieć dobry system informatyczny, który rejestrowałby nie tylko przypadki zatruć dopalaczami (obecnie szpitale zgłaszają je drogą e-mailową), lecz także innymi substancjami chemicznymi. Taki system nadal nie istnieje.
Eksperci zwracają też uwagę, że dopalaczom rośnie konkurent, do tego łatwiej dostępny, bo sprzedawany w każdej aptece czy nawet sklepie osiedlowym. Mowa o paracetamolu, który zyskał popularność zwłaszcza wśród dziewczynek w wieku 13–15 lat. Jak alarmują lekarze, liczba zatruć tym środkiem z każdym rokiem rośnie.