Dla coraz większej grupy chorych nawet zaawansowany rak płuca staje się chorobą przewlekłą – ocenili w czwartek eksperci podczas warsztatów dziennikarskich w Centrum Onkologii w Warszawie.

Z danych przedstawionych podczas spotkania wynika, że rak płuca co roku wykrywany jest w naszym kraju u około 22 tys. osób, głównie u mężczyzn (ponad 14,6 tys. przypadków). Coraz częściej chorują również Polki (ponad 7,3 tys. zachorowań rocznie), które z powodu tego nowotworu umierają już częściej aniżeli na raka piersi. W 90 proc. przypadków u mężczyzn i w 80 proc. u kobiet jest on związany z paleniem tytoniu.

Rak płuca jest jednym z najbardziej śmiertelnych nowotworów złośliwych na świecie. Głównie jest to spowodowane tym, że jest on późno wykrywany. „Jedynie u 17 proc. chorych guz płuca można usunąć, u pozostałych pacjentów z tym nowotworem operacja nie jest już możliwa” – powiedział dr Adam Płużański z Kliniki Nowotworów Płuca i Klatki Piersiowej warszawskiego Centrum Onkologii.

U pozostałych chorych również możliwe jest leczenie. Głównie stosowana jest chemioterapia i radioterapia w zależności od typu tego nowotworu. W 80 proc. przypadków jest to niedrobnokomórkowy rak płuca (NDRP), który dzieli się jeszcze na trzy rodzaje: płaskonabłonkowy (40 proc. przypadków), gruczołowy (30 proc.) i wielokomórkowy (10 proc.). Pozostałe 20 proc. zachorowań to tzw. drobnokomórkowy rak płuca.

„W przypadku NDRP chemioterapia pozwala wydłużyć życie chorego z zaawansowanym rakiem płuca do 10-12 miesięcy” – powiedział dr Płużański. U niektórych pacjentów można zastosować jeszcze terapię celowaną, która wydłuża życie chorego do 20-30 miesięcy, czyli dwukrotnie. Jednak mimo to śmiertelność raka płuca jest kilkakrotnie większa w porównaniu do raka piersi.

Leczenie celowane u chorych z rakiem płuca możliwe jest jedynie u pacjentów z określonymi zaburzeniami genetycznymi w komórkach nowotworowych, takimi jak mutacje genu EGFR oraz rearanżacja genu ALK. Kierownik Zakładu Patologii i Diagnostyki Laboratoryjnej Centrum Onkologii w Warszawie prof. Monika Prochorec-Sobieszek ocenia, że w Polsce takie zaburzenia występują u 10 proc. pacjentów z rakiem płuca.

„U części z tych pacjentów, u których można zastosować terapię celowaną, uzyskujemy nawet wieloletnie przeżycia sięgające 6-7 lat” – powiedział dr Płużański.

Nową nadzieją dla niektórych chorych z zawansowanym rakiem płuca jest immunoterapia (można ją stosować u tych pacjentów, u których nie ma żadnych zaburzeń genetycznych i nie kwalifikują się do terapii celowanej). Jej działanie polega na tym, że odblokowuje ona układ immunologiczny chorego, by lepiej rozpoznawał i zwalczał komórki nowotworowe. Nowotwór ukrywa się przed komórkami odpornościowymi chorego i blokuje je, inaczej nie mógłby się rozwijać.

Prof. Prochorec-Sobieszek powiedziała, że na świecie są już zarejestrowane cztery leki o takim działaniu. W Polsce nie są jeszcze stosowane w szerszym zakresie, bo nie są wciąż refundowane (trwają w tej sprawie rozmowy z firmami farmaceutycznymi – przyp. PAP). Niektóre z nich są dostępne jedynie dla pacjentów uczestniczących w badaniach klinicznych.

Immunoterapia może zahamować rozwój raka płuca, a nawet doprowadzić do jego wyleczenia, jednak z danych przedstawionych podczas warsztatów wynika, że zdarza się to u zaledwie 5 proc. chorych. U niektórych pacjentów może być skuteczna nawet wtedy, kiedy wcześniej nie pomogła chemioterapia.

Dla niektórych pacjentów leczonych terapią celowaną lub immunoterapią zaawansowany rak płuca jest już chorobą przewlekłą. „Jest to jednak wciąż mała grupa, stanowiąca 10-15 proc. wszystkich chorych z zaawansowanym rakiem płuca” – podkreślił dr Płużański.

Dr n. med. Piotr Wiśniewski z Zakładu Patologii i Diagnostyki Laboratoryjnej warszawskiego Centrum Onkologii zwrócił uwagę, że immunoterapia podobnie jak terapia celowana nie może być stosowana u wszystkich pacjentów z rakiem płuca. Dodał, że kwalifikują się do niej jedynie ci, którzy w komórkach nowotworowych wykazują odpowiednią ekspresję cząsteczki PD-1/PD-L1 (niezależnie od mutacji EGFR lub rearanżacji ALK – przyp. PAP).

Nowoczesna patomorfologia decyduje o wykryciu nowotworu złośliwego, co jest warunkiem rozpoczęcia leczenia, oraz o tym, jaki wybrać rodzaj terapii. „Bez dobrego rozpoznania patomorfologicznego nie ma możliwości dobrania właściwego leczenia. Dopóki nie ma dokładnego wyniku histopatologicznego żaden lekarz nie poda pacjentowi chemioterapii ani nie wytnie mu narządu” – podkreśliła prof. Prochorec-Sobieszek.