Wczorajszy dzień dowiódł, że zmiany wprowadzane są z powodów ideologicznych, a nie z chęci rzeczywistej naprawy systemu. Nie wynikają one z żadnej znanej nam diagnozy problemów systemu ochrony zdrowia, a na które miałaby odpowiadać obecna reforma.
Nasz brak zgody wynika przede wszystkim z tego, że zupełnie nie rozumiemy, dlaczego celem Ministra Zdrowia jest zniszczenie wszystkie co udało się w ostatnich 18 latach wypracować w ochronie zdrowia – zarówno tego co dobre jak i tego co złe. Uważamy, że każda zmiana powinna być poprzedzona analizą, a kluczem do sukcesu jest umiejętne eliminowanie tego co się nie udało, a wspieranie tego, co pozytywnie oceniamy.
W trakcie debaty w RDS partnerzy zostali potraktowani jak zwykle - jak piąte koło u wozu. Po co bowiem robić dyskusje nad kierunkami zmian, jeśli wcześniej podjęło się decyzję w tym obszarze i ogłosiło ją już na konferencji prasowej. Przyzwoitość wymagała opóźnienia przeglądu z udziałem Ministra Zdrowia o jeden dzień, aby ogłosić decyzje po, a nie przed dyskusją. Ale czy tak ma wyglądać dialog ?
Tymczasem zastrzeżenia do reformy są bardzo duże. W trakcie dyskusji na forum RDS Pan Andrzej Mądrala, Wiceprezydent Pracodawców RP zwrócił uwagę, że przejście na system budżetowy spowoduje, że będziemy jedynym Państwem na świecie, które w ciągu 20 lat dwukrotnie dokonało kluczowej i fundamentalnej zmiany ustrojowej systemu ochrony zdrowia. Zdaniem Pracodawców RP w systemie zabezpieczeniowym – który proponuje ministerstwo - jest trudniej o efektywność, a system ten sprawdza się tylko w najbogatszych państwach. Dowodem na to są ostatnie doniesienia z Wielkiej Brytanii, także w kontekście braku lekarzy. Mimo dokładania kolejnych dziesiątków miliardów funtów lekarze emigrują do Nowej Zelandii, Kanady czy Australii, a kolejki do lekarzy rosną. Cieszymy się, że Polska aspiruje do grona Państw najbogatszych, szkoda, że robi to z jednym z najniższych budżetów na zdrowie w Europie.
Proponowane zmiany wyeliminują efektywne kosztowo tryby leczenia – czyli np. leczenie jednodniowe – podkreślił Andrzej Mądrala. Czy Polskę na to na pewno stać? Szpitale funkcjonujące w systemie ryczałtowym będą przecież wybierały tryb leczenia najlepszy – finansowo - dla nich, a nie optymalny dla pacjenta.
Symptomatyczne jest to, że mówiąc o zmianach nie mówimy o kluczowych problemach dzisiejszej ochrony zdrowia – czyli o braku mierników jakości (odsuwamy to w przyszłość), o radyklanym dofinansowaniu systemu (odkładamy to w przyszłość), a skupiamy się na zwiększeniu roli sektora publicznego kosztem prywatnego. Czyli powracamy do podziału na szpital publiczny/prywatny a nie dobry i zły. To zły podział i zła reforma systemu zdrowia.