Liczba infekcji SARS-CoV-2 w Bułgarii przekroczyła 12 tys. Aktywnych jest 5071 przypadków, 404 chorych zmarło, a 6684 wyzdrowiało. Systematycznie wzrasta liczba hospitalizowanych pacjentów, obecnie wynosi 823, z czego 43 leczonych jest na oddziałach intensywnej terapii. Zakaziło się ogółem 701 pracowników medycznych.
Najwięcej nowych infekcji odnotowano w Sofii (51), Warnie (42) i Dobriczu na północnym wschodzie kraju (19). W tym ostatnim mieście we wtorek zamknięto ubojnię drobiu, a wszystkich jej pracowników przebadano na obecność koronawirusa; na razie nie są znane wyniki tych testów.
Najbardziej niepokojąca jest sytuacja w domie seniorów "Św. Georgi" w Warnie - zarażone są tam 104 osoby, cztery zmarły, a sześć jest hospitalizowanych. Jak wynika z informacji szefa regionalnej administracji Stojana Pasewa w domu opieki praktycznie nie ma personelu medycznego. Obecnie władze regionu starają się zapewnić dyżury lekarzy i pielęgniarek z innych placówek oraz wolontariuszy Czerwonego Krzyża.
W wywiadzie telewizyjnym prof. Iwa Christowa z Krajowego Centrum Chorób Zakaźnych i Parazytologii zaznaczyła, że obserwuje się wzrost liczby zakażonych młodych ludzi. „Młodość nie chroni przed chorobą” – powiedziała. W maju w wieku poniżej 40 lat było w Bułgarii 10 proc. zakażonych, w czerwcu – 16 proc., w lipcu – 25 proc.
Główny inspektor sanitarny kraju Angeł Kunczew przestrzegł, że jeżeli sytuacja będzie rozwijać się jak w ostatnich tygodniach, to wystąpią trudności w zapewnieniu pomocy medycznej wszystkim potrzebującym.
„Nie wykluczony jest włoski scenariusz, jeżeli ludzie nie zdadzą sobie sprawy z wagi problemu. Tymczasem 40 proc. Bułgarów nie wierzy w koronawirusa. Dodatkowe zamieszanie wnoszą lekarze, przekonujący, że chodzi o zwykłą grypę” – powiedział Kunczew.