12 z 13 państw odpowiedziało już Komisji Europejskiej na jej list w sprawie regulacji dla branży turystycznej. Wśród nich jest także i Polska.
Oficjalne pisma KE wysłała w połowie maja, o czym pisaliśmy na łamach DGP. Dotyczyły rozliczeń z konsumentami za odwołane wakacje i miały zagwarantować, że legislacja krajowa zapewni poszanowanie praw pasażerów korzystających z połączonych usług i imprez turystycznych. Nie było to formalne wszczęcie procedury naruszeniowej, ale unijni decydenci wyraźnie wskazali, że nie zawahają się jej wdrożyć, jeśli państwa-adresaci nie dostosują sprawnie swoich przepisów do regulacji UE.
Jednocześnie komisja wydała również wytyczne dotyczące stosowania przez biura voucherów. Wynika z nich, że samo zastępowanie zwrotów w gotówce bonami na przyszłe usługi turystyczne nie jest problemem, a co więcej, jest nawet przez komisję wskazane jako pożądane. Duży nacisk położono natomiast na zapewnienie, że w razie niewykorzystania vouchera w terminie klient może liczyć na zwrot jego wartości w gotówce. Taka możliwość, zdaniem komisji, powinna przysługiwać już po roku od wydania dokumentu (nawet jeśli byłby on ważny dłużej). Co więcej, organizatorzy i przewoźnicy powinni rozważyć możliwość refundacji bonów po krótszym czasie.
Te rozwiązania miałyby zwiększyć atrakcyjność voucherów, a przez to sprawić, że więcej klientów zdecydowałoby się na tę opcję (bowiem bony mogą być wydawane jedynie za zgodą podróżnych). Komisja wskazuje też, że państwa powinny rozważyć zagwarantowanie zwrotu wartości vouchera w przypadku bankructwa organizatora turystyki. Bez tego może się okazać, że klient, który dziś zdecydował się na voucher, nie zdąży z niego skorzystać, bo za kilka miesięcy biuro – wystawca dokumentu ‒ przestanie istnieć. Na poszerzenie funduszu gwarancyjnego także na zwroty pieniędzy za odwołane z powodu pandemii wycieczki zdecydowała się np. Dania.
Do chwili zamknięcia tego numeru Ministerstwo Rozwoju nie odpowiedziało na nasze pytania, co zawiera polska odpowiedź dla Komisji Europejskiej. Z nieoficjalnych informacji wynika, że nasz kraj wskazał, iż inne państwa znacznie bardziej naruszają dyrektywę, jako przykład podając Belgię.
Polskie regulacje przyjęte w jednej z tarcz antykryzysowych (Dz.U. z 2020 r. poz. 568) wydłużyły o 180 dni okres, po którym skuteczne staje się wypowiedzenie lub rozwiązanie umowy o usługi turystyczne, a zatem także okres, po którym organizator turystyki musi zwrócić klientom pieniądze (wcześniej podróżny otrzymywał zwrot po 14 dniach). Alternatywnie, za ich zgodą, może też przyznać im bon o wartości nie mniejszej niż odwołana impreza, ważny przez rok od daty jej planowanego rozpoczęcia. Przepisy nie przewidują możliwości zamiany bonu na gotówkę (po wydaniu vouchera wypowiedzenie umowy nie jest skuteczne, nie ma więc podstaw do zwrotu), a sam bon jest ważny rok od daty planowanej wycieczki (a nie od jego wydania klientowi).
Na razie korespondencja dyplomatyczna między Polską a KE nie zmienia nic w sytuacji osób, które „straciły” wakacje. – Klient, domagając się zwrotu pieniędzy, może powołać się na unijną dyrektywę, ale decyzja o zwrocie wpłaconych środków będzie zależeć od organizatora turystyki. A ten może odmówić, powołując się na polskie przepisy specustawy z 31 marca br. ‒ mówi radca prawny Marta Kruk z kancelarii VenaGroup. ‒ W takim wypadku spór będzie rozstrzygał sąd powszechny, który co najwyżej może zadać pytanie prejudycjalne do TSUE. Dyrektywa bowiem, w odróżnieniu od rozporządzenia unijnego, nie może być stosowana wprost, ale w oparciu o implementujące ją przepisy krajowe. Należy się spodziewać, że polski rząd będzie stał na stanowisku, że została ona właściwie implementowana ‒ tłumaczy ekspertka.
I dodaje, że nawet jeśli komisja rozpocznie postępowanie w sprawie naruszenia dyrektywy przez Polskę, to bez zmiany przepisów przez ustawodawcę krajowego wciąż nie będzie podstaw do wcześniejszego zwrotu pieniędzy. Sąd mógłby odstąpić od stosowania krajowych przepisów jedynie, jeśli Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej stwierdziłby, że są one niezgodne z prawem unijnym, ale nawet wówczas takie rozstrzygnięcie byłoby wiążące tylko w tej konkretnej sprawie.