Od ponad roku obowiązują przepisy uniemożliwiające multiplikowanie kar za przejazd bez opłaty. A tych jest coraz więcej. Niesprawiedliwe przepisy obowiązywały od lipca 2011 r. do 1 stycznia 2015 r. Główny inspektorat transportu drogowego mógł nakładać na kierowców surowe kary (3 tys. zł) za minięcie każdej bramki do elektronicznego poboru opłat. Za brak kilkudziesięciozłotowej opłaty za jednorazowy przejazd drogą płatną można było więc dostać karę w wysokości kilkudziesięciu tysięcy.
Po złagodzeniu polityki karania sankcjonowano już tylko za przejazd pod bramkami kontrolnymi, tj. wyposażonymi w kamerę. Nadal jednak możliwa była sytuacja, że za jeden przejazd drogą płatną nałożono kilka grzywien. Zmieniła to dopiero nowelizacja ustawy o drogach publicznych, która weszła w życie 2 stycznia 2015 r. (Dz.U. z 2014 r. poz. 1310). Wprowadziła ona zasadę jedna doba – jedna kara. Po zmianach liczba kar powinna więc spaść. Ale nie spada.
Abolicja i więcej aut
Do końca 2014 r., a więc przez 3,5 roku GITD wydał łącznie 17 667 decyzji o nałożeniu kary, czyli nieco ponad 5 tys. kar rocznie. Tymczasem w pierwszym roku działania nowych przepisów wydano aż 6687 decyzji. W roku 2016 może być jeszcze więcej, bo do końca pierwszego kwartału wydano ponad 3 tys. decyzji o nałożeniu grzywny. Jak to możliwe?
Pierwszym wyjaśnieniem jest większa liczba pojazdów zarejestrowanych w systemie. O ile na starcie systemu viaTOLL zarejestrowanych było 308 tys. pojazdów, o tyle dziś jest ich już 965 tys. Wzrost liczby kar nie ma natomiast związku z rozszerzaniem sieci dróg płatnych, znacznie bowiem spadł odsetek kar za wjazd na taką drogę bez urządzenia do pobierania opłat. O ile w początkowym okresie opłat wymierzanych z tego tytułu było 25 proc., o tyle dziś jedynie 7 proc. Ale rolę gra i to, że kar za brak e-myta pod rządami starych przepisów byłoby więcej, gdyby nie abolicja uwzględniona w przepisach przejściowych: zakończono w ten sposób ponad 3,5 tys. postępowań.
Jak tłumaczy GITD, większa liczba grzywien za przejazd bez opłaty nie wynika z tego, że jest więcej naruszeń; natomiast więcej naruszeń może być podstawą wszczęcia przez nas postępowania.
– W latach 2013–14 wiele takich spraw kończyło się wydaniem decyzji o umorzeniu z uwagi na to, że skala błędów w zapisach ewidencyjnych przekazywanych do nas przez operatora systemu była znacznie większa. Poza tym od jakiegoś czasu, jeszcze przed zmianą przepisów, szliśmy w duchu stanowiska RPO i w przypadku stwierdzenia kilku naruszeń wydawaliśmy decyzję o nałożeniu kary w stosunku do jednego, a do pozostałych decyzję o umorzeniu – słyszymy w GITD.
Brak opłaty z winy wiatru
Ale choć od uruchomienia systemu niebawem minie pięć lat, to nadal nie rozwiązano problemu zalewania GITD informacjami o naruszeniach, które nie mogą się stać podstawą wszczęcia postępowania. Każdego miesiąca takich zapisów ewidencyjnych kierowanych do GITD jest 30–40 proc. Chodzi głównie o sytuacje, gdy opłata nie została pobrana, choć środki na koncie były.
Nie można więc zakładać, że brak komunikacji pomiędzy urządzeniem mobilnym a bramownicą wynika z winy użytkownika, bo przyczyną mogą być nawet warunki atmosferyczne, np. silny wiatr, albo awaria bramownicy czy urządzenia pokładowego. W takich sytuacjach sprawie nie jest nadawany bieg.
Jak tłumaczy Jan Krynicki, rzecznik prasowy GDDKiA, firma Kapsch będąca operatorem systemu viaTOLL została zobowiązana do przekazywania każdego zapisu ewidencyjnego wskazującego na nieuiszczenie opłaty. I to niezależnie od powodu zdarzenia.
ikona lupy />
Zasady karania / Dziennik Gazeta Prawna
– Operator nie został uprawniony do decydowania, które z wygenerowanych zapisów ewidencyjnych powinny być wysyłane do podmiotu kontrolującego. Wręcz przeciwnie: nieprzekazanie wszystkich wygenerowanych i zweryfikowanych zapisów ewidencyjnych skutkuje nałożeniem na operatora kar finansowych – wyjaśnia Krynicki.
– Rozszerzenie zakresu odpowiedzialności operatora systemu o weryfikację zasadności zapisów ewidencyjnych pod kątem faktycznego wystąpienia naruszenia jest technicznie możliwe, jednak wymagałoby m.in. odpowiedniego umocowania wykonawcy i udostępnienia zbiorów Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców – wyjaśnia Dorota Prochowicz, rzecznik Kapsch.