Obecne wydawane wzajemnie zezwolenia obowiązują do 31 lipca.
Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa zaapelowało do Rosji tamtejsze służby dały czas do 15 lutego na powrót ciężarówkom wracającym z Rosji lub przez Rosję np. z Kazachstanu. Do tego czasu również rosyjskie samochody wracające z Polski lub przez Polskę z krajów UE miałyby czas na powrót bez konsekwencji. Pismo z taką propozycją zostało wysłane dziś. Nie wiadomo czy rosyjskie władze ją zaakceptują. Jeśli nie, wówczas przewoźnicy muszą liczyć z tym, że ich ciężarówki będą mogły być zatrzymane a na dodatek mogą być na nich nałożone kary w wysokości nawet miliona rubli za pobyt bez ważnego zezwolenia.
Polscy przewoźnicy wykonują rocznie ok 200 tys. przewozów do Rosji z czego prawie 190 tys. obywa się na podstawie zezwoleń. Zajmuje się tym ok. 2 tys. przewoźników, ale w tej liczbie są też firmy, które chociaż raz w roku wykonali przewóz do Rosji.
– W każdym razie ok. tys. samochodów dziennie wjeżdża na teren Federacji Rosyjskiej, czyli ok 7 – 9 tys pojazdów co dziennie znajduje się na terytorium FR – mówi Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce. – Jednak od czasu wystąpienia kłopotów z negocjacjami, przewoźnicy od jakiegoś czasu wstrzymują przewozy do Rosji. Wykonują tylko te, które wynikają z kontraktów i zagrożone są dużymi karami – dodaje.
Wcześniej Polska nie zgodziła na przedłużenie do 15 lutego ważności zezwoleń, stojąc konsekwentnie na stanowisku, że ustalenie kontyngentu zezwoleń dla przewoźników, jakim wymienią się kraje, będzie możliwe dopiero po ustaleniu zasad na jakich mogą być wykonywane te przewozy.
Wszystko dlatego, że w Rosja wprowadziła nowe przepisy regulujące kontrole w transporcie drogowym. Obowiązujące od listopada przepisy, zdaniem Jerzego Szmita, wiceministra infrastruktury i budownictwa doprowadzą do radykalnego ograniczenia obecności polskiego transportu, a tym samym też polskich produktów (nie objętych embargiem) na rynku Federacji Rosyjskiej. Nowe regulacje są sprzeczne z umową o międzynarodowych przewozach drogowych jaka w 1996 roku została podpisana pomiędzy Polską na Rosją.
- Nam zależy na dowożeniu towarów z krajów Europy Zachodniej, z kolei Federacja Rosyjska pragnie swobodnego tranzytu przez Polskę bez ograniczeń. My jesteśmy gotowi do rozmów, podczas których będzie można ustalić to w sposób zadowalający dla obu stron. Niemniej jednak Federacja Rosyjska próbuje nam narzucić jednostronne interpretacje przepisów, które o ile zostaną zastosowane wyeliminują polski transport z tamtejszego rynku – mówi Jerzy Szmit.
O co chodzi? – Zgodnie z nowymi rosyjskimi przepisami by uznać, że przewóz jest wykonywany w relacji dwustronnej trzeba spełnić pięć warunków. Towar musi być wyprodukowany w Polsce, przewoźnik musi polski, zleceniodawca musi z polski, sprzedawca towaru również z polski i miejsce załadunku również musi być w Polsce. To jest pogwałcenie międzynarodowej umowy, konwencji, którą Rosja podpisała i zwyczajów, w których o wielu lat funkcjonujemy - tłumaczy Jan Buczek, prezes ZMPD.
- Przepisy te odbieramy jako administracyjną barierę do regulowania rynku transportowego. Umowa z 1996 stanowi jednoznacznie, że to miejsce załadunku, a nie pochodzenie towaru rozstrzyga o rodzaju przewozu.
Kolejne kroki strony rosyjskiej prowadzą do dodatkowych procedur, kontroli dokumentów i innych uciążliwości, które mają na celu zdominowanie tego rynku przez przewoźników tego rynku. Nie możemy się na to zgodzić – mówi Andrzej Bogdanowicz z Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego.
Jak przypomina Maciej Wroński, prezes organizacji Transport i Logistyka Polska, polski transport jest ewenementem, bo to nasza jedyna branża, która jest najlepsza w całej Europie. – A to budzi niepokój u naszych konkurentów. Jednak zamiast konkurować lepszą jakością usług, zaczynają wpływać na rządy swoich krajów by te wprowadzały protekcjonistyczne praktyki. W tą logikę wpisuje się zarówno działania Niemców i Francuzów jak i teraz Rosjan – dodaje Wroński.
Jak podkreślają przewoźnicy brak zgody na przedłużenie ważności zezwoleń do 15 lutego jest w pełni popierane przez same firmy.
– W związku z tym, że polskie firmy i tak już wstrzymują się kursami do Rosji, jakiekolwiek przedłużenie tego terminu powoduje tak naprawdę większe straty dla naszych przewoźników. Natomiast rosyjscy przewoźnicy wykonują w tym czasie przewozy – mówi Jan Buczek.
- W sytuacji gdy obie strony ponoszą realne straty łatwiej się negocjuje – przyznaje minister Szmit.
Póki co przedstawiciele rosyjskiego rządu nie pojawili się na zaplanowanych wcześniej negocjacjach. Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa planuje zorganizowania kolejnej tury rozmówi. Oprócz tego resort zwrócił się też w tej sprawie do Komisji Europejskiej.
Na korzyść polskich firm działa to, że brak porozumienia, choć generuje straty polskich firm, to uderza przede wszystkim w rosyjski rynek i tamtejszych przewoźników. Ok 90 proc. rosyjskich firm transportowych przewożąc ładunku do UE, musi bowiem przejechać przez terytorium Polski.