Kiedy wiosną bieżącego roku minister Maria Wasiak zarzekała się, że w tym roku rząd nie będzie ponosił bramek na autostradach w czasie wakacyjnego natężenia ruchu, wielu komentatorów radziło – poczekajcie do wakacji z weryfikacją tych obietnic… Mieli rację. Również w tym roku konto Krajowego Funduszu Drogowego będzie uszczuplone nawet o kilkadziesiąt milionów złotych utraconych wpływów. To efekt zniweczenia przygotowań do wprowadzenia elektronicznego poboru opłat, rozpoczętych przez Elżbietę Bieńkowską.
Największym przeciwnikiem wygodnych dla kierowców, nowoczesnych rozwiązań – do jakich bez cienia wątpliwości należy możliwość elektronicznych płatności za przejazd autostradami – jest Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. To ów urząd wraz z obecną szefową MIR zahamował działania podjęte przez poprzednią minister infrastruktury.
Jednym ze skutków ubocznych tej postawy może być fakt, że w okresach największego natężenia ruchu, jak w czasie „spiętrzeń” wakacyjnych i w tzw. długie weekendy kierowcy będą skazani na tkwienie w korkach przez najbliższe lata.
Mówi się, że ta dziwna inercja urzędnicza widoczna w tym „przypadku” motywowana jest planami budowy kolejnego systemu poboru opłat, choć obecnie funkcjonujący (viaTOLL) sprawdza się i przynosi zyski. Rozszerzenie możliwości opłat na samochody osobowe w ramach viaTOLL wydaje się więc czymś naturalnym, szczególnie, że jest najtańszą możliwością. Co więcej, koncesjonariusze prywatnych autostrad także zadeklarowali chęć włączenia się w system – znikł więc ostatni argument, uzasadniający skazanie kierowców na stratę czasu i pieniędzy.
Podjęta przez rząd pod wpływem spadających notowań decyzja o podnoszeniu szlabanów na A1 w te wakacje jest przyznaniem się przez decydentów do porażki. Mści się osiem miesięcy bezczynności i lekceważenia nas wszystkich – milionów kierowców. Co ważne, włączenie prywatnych odcinków autostrad w ogólnopolski system poboru opłat kosztowałoby tyle, ile wyniosły utracone wpływy w związku z zeszłorocznym podnoszeniem szlabanów, czyli ok. 20 mln zł.
Kierowcy coraz częściej decydują się zapłacić z własnej kieszeni za możliwość swobodnego przejazdu i kupują urządzenia viaAUTO. Ich posiadacze nie muszą stać w kolejce do punktów poboru opłat. Sprawdza się to np. na odcinku Katowice-Gliwice autostrady A4. W długi weekend majowy padł tam rekord: ponad 95 tys. aut w ciągu doby. Mimo to jechało się znacznie lepiej, niż na A1. Gdzie tkwi sekret? Właśnie w viaAUTO, z których korzysta wielu użytkowników tamtejszej autostrady. Jest ona bowiem także trasą wewnętrzną, łączącą śląskie aglomeracje. Kierowcy, którzy dzień w dzień z niej korzystają, nie mogą sobie pozwolić na tkwienie w korkach.
Skoro płacimy za możliwość jazdy autostradami, to nie powinniśmy dodatkowo płacić za viaAUTO. To państwo powinno, analogicznie jak w przypadku urządzeń pokładowych dla ciężarówek, rozwiązać ten problem. Podnoszenie bramek nie jest żadnym rozwiązaniem – jest po prostu porażką.