W największych miastach liczba pasażerów wciąż jest znacznie mniejsza niż przed pandemią.
Po dwóch latach pandemii i ogromnych, sięgających 40–50 proc. spadkach liczby osób korzystających z komunikacji w 2022 r., wzrosła popularność miejskich autobusów, tramwajów czy metra. W Warszawie odnotowano 863 mln przejazdów, ale stanowiło to zaledwie 72 proc. poziomu z rekordowego 2019 r.
Mniej chętnych
– Wciąż mamy mniej pasażerów niż przed pandemią. Do tego na pewno w dużym stopniu przyczyniło się upowszechnienie pracy zdalnej. Niektóre rejony, np. dzielnica biurowa na Służewcu, całkiem opustoszały – mówi Tomasz Kunert, rzecznik Zarządu Transportu Miejskiego w Warszawie.
W Gdańsku w zeszłym roku przewieziono 83 proc. liczby pasażerów z 2019 r. – Do korzystania z komunikacji zachęcamy m.in. przez wspólny bilet ZTM na autobusy, tramwaje oraz kolej w granicach miasta. Pasażerowie posiadający imienny bilet okresowy mogą korzystać również z pociągów SKM i Polregio – mówi dyrektor ZTM w Gdańsku Sebastian Zomkowski.
W czasie pandemii jeden z największych spadków liczby podróżnych odnotowano we Wrocławiu. W 2020 r. komunikacja przewiozła ok. 57 proc. liczby pasażerów z 2019 r. W zeszłym roku udało się osiągnąć poziom 82 proc. stanu przedcovidowego. – Przewiezione w 2022 r. 173 mln pasażerów to wciąż mniej niż w rekordowym roku przed pandemią, ale widoczny jest bardzo duży wzrost w porównaniu z poprzednimi dwoma latami – mówi Paulina Tyniec-Piszcz, dyrektor wydziału transportu Urzędu Miejskiego Wrocławia.
W Poznaniu w zeszłym roku przewieziono 226 mln podróżnych, czyli 88 proc. liczby sprzed pandemii. Według przedstawicieli tamtejszego ZTM do gorszych wyników przyczyniło się nie tylko upowszechnienie się pracy zdalnej. Na działanie na odległość przeszła także część wyższych szkół. W Poznaniu liczą jednak, że kolejna grupa mieszkańców wróci do komunikacji po zakończeniu uciążliwych remontów tras tramwajowych. Od 13 maja znów będzie można korzystać z szybkiej „pestki” (PST), a w kolejnych tygodniach tramwaje wrócą na odnowione trasy w centrum miasta.
Według Marcina Żabickiego z Izby Gospodarczej Komunikacji Miejskiej w dużych miastach pewien odsetek mieszkańców pozostanie na dłużej na pracy zdalnej. – To, co było potrzebą chwili tuż po wybuchu pandemii, teraz zostało usankcjonowane zmianą kodeksu pracy – mówi. Podkreśla, że COVID-19 spowodował, że wielu ludzi przesiadło się do prywatnych samochodów z obawy przed zarażeniem i nawet mimo drogiego paliwa osoby zamożniejsze będą decydować się na codzienne dojazdy do pracy własnym autem.
Rzadziej i ciaśniej
Miasta muszą zmagać się z rosnącymi kosztami transportu, które tylko w części udaje się pokryć z opłat za przejazdy. W Warszawie zeszłoroczne wpływy z biletów osiągnęły 775 mln zł, co stanowiło 30 proc. wydatków na komunikację. To mniej niż w 2019 r., kiedy to wpływy z biletów pokrywały 35 proc. kosztów. Także w Poznaniu bilety pokryły w 2022 r. 30 proc. wydatków. We Wrocławiu ten odsetek sięgnął 33 proc.
W tej sytuacji niektóre samorządy decydują się na cięcia w rozkładach jazdy. Często tego rodzaju decyzje wynikają też z braku odpowiedniej liczby kierowców. W 2022 r. ograniczenia w komunikacji przeprowadzała Warszawa. Zarząd Transportu Miejskiego tłumaczył, że rozrzedzenie kursów dotyczy linii, którymi jeździ najmniej podróżnych.
W marcu tego roku duże ograniczenia miały miejsce w Łodzi. Dotyczyły tras peryferyjnych i dni wolnych od pracy, ale mieszkańcy odczuli cięcia również w dni powszednie, w ścisłym centrum. W tym przypadku także na ograniczone środki budżetowe nałożyły się niedobory prowadzących.
Z powodu braku wystarczających środków Kraków w czasie ostatnich ferii zdecydował się na znacznie szersze ograniczenie liczby kursów niż w poprzednich latach.
Droższa jazda
Część miast decyduje się na podwyżkę opłat za przejazdy. W kwietniu nową taryfę wprowadził Gdańsk. Miesięczny bilet na wszystkie linie podrożał ze 109 do 117 zł. Dłuższa jazda na bilecie jednorazowym do 75 min z możliwością przesiadek zamiast 4,80 zł kosztuje 6 zł. Od jesieni zeszłego roku średnio o 10 proc. więcej za przejazdy muszą zapłacić łodzianie. Bilet miesięczny na wszystkie linie dla mieszkańców miasta kosztuje 140 zł. Za bilet czasowy do 20 min (z powodu licznych remontów do końca tego roku wydłużony do 40 min) trzeba zapłacić 4,40 zł.
Podwyżki planowano też w Krakowie i Warszawie, ale zablokowali je radni. W rezultacie oba te miasta mają jedne z najtańszych biletów w Polsce. Mieszkaniec Krakowa za miesięczny płaci 80 zł, a za 20-minutowy – 4 zł. W stolicy 30-dniowy „bilet warszawiaka” kosztuje 98 zł, a 20-minutowy 3,40 zł.
Zarówno Poznań, jak i Wrocław zarzekają się, że nie planują podwyżek w najbliższym czasie. W tym pierwszym mieście bilet 15-minutowy kosztuje 4 zł, a 30-dniowy dla rozliczających podatki w Poznaniu – 119 zł. W stolicy Dolnego Śląska bilet na kwadrans kosztuje 3,20 zł, a 30-dniowy dla wrocławian 90 zł. ©℗